Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kontrowersje wokół ACTA. Rewolucja u bram. Ratujmy Tuska!

Marcin Stanowiec
Marcin Stanowiec
Przy milczącej aprobacie mainstreamowych dziennikarzy, z pominięciem konsultacji społecznej chciano wprowadzić restrykcyjne względem internetu prawo zwane ACTA. Rewolucyjnie nastawieni hakerzy zapukali w proteście do serwisów rządowych.

Sloweński marksista Slavoj Zizek przewidywał, że kapitalizm na początku 21 w. sprowokuje klasową przemoc, ponieważ nie będzie innego sposobu na wybronienie się przed horrendalną koncentracją władzy i zasobów ekonomicznych w rękach mniejszości. Pierwszy etap rewolucji mamy za sobą: hakerzy zaatakowali i z łatwością otworzyli wirtualne podwoje agencji rządowych. Społeczeństwo ich popiera - wynika z sondaży na najpopularniejszych stronkach internetowych. Co będzie dalej?

Władza, jak przyzwyczajono nas w czasach komuny, zaprzecza (Paweł Graś) albo grozi (otoczenie Komorowskiego). - Nic się nie stało, ataku hakerów nie było, był on nieskuteczny - oświadczają przedstawiciele ekipy premiera. - Wyjdą odpowiednie rozporządzenia a winnych się ukarze. Kto wyciąga rękę na władzę, temu ta ręka zostanie odjęta - grożą urzędnicy Belwederu.

Donald Tusk zrównał internautów z kibolami, którym zezwolił na kupowanie piwa na stadionach opatrując je kamerami monitorującymi agresję.

Czytaj także W przypadku cyberataku możemy wprowadzić stan wojenny

Ale czy dyskusja nad ACTA, bez ryzykownego zagrania hakerów, byłaby podjęta? Za kilka dni miało być po wszystkim. Ustawa, bezdyskusyjnie, zostałaby podpisana.

Rząd, który zmusza obywateli do takiego protestu musi być bardzo zdeterminowany. Równie żałosne są media strojące się w pióra obrońcy demokracji. Żenująco milczały nad faktycznym okrajaniem swobód obywatelskich. Nie zainicjowały, choćby, debaty na temat ustawy o dostępie do informacji publicznej. Jak się okazuje podnoszą one larum wtedy, gdy interesy ich właścicieli są zagrożone lub podważa się nowy antropologiczny ład przystosowany do ich dominacji. Dlaczego nie wystąpiły zanim jeszcze hakerzy zwrócili uwagę opinii publicznej na palący problem? Regulacje ograniczające swobodę przepływu danych w internecie były przedmiotem ostrego lobbingu, który kosztował miliony dolarów. Autorami tych zabiegów są mniej więcej podobne grupy kapitałowe, co te, które posiadają prasę i telewizję.

Zniknął Twitter polskiego Anonymusa. Imperium kontratakuje?

ACTA jest to "Umowa handlowa dotycząca zwalczania obrotu towarami podrobionymi między Unią Europejską i jej państwami członkowskimi, Australią, Kanadą, Japonią, Republiką Korei, Meksykańskimi Stanami Zjednoczonymi, Królestwem Marokańskim, Nową Zelandią, Republiką Singapuru, Konfederacją Szwajcarską i Stanami Zjednoczonymi Ameryki".

Czy zapisy ustawy zatrzymują się na ochronie własności intelektualnej? Wnikając w poszczególne paragrafy ACTA wyłania się ponury obraz świata orwellowskiego.

Do odpowiedzialności będzie łatwo pociągać niemal każdego, kto miał styczność z tzw. "obrotem handlowym towarów, które naruszają prawa własności intelektualnej". Rodzina, współlokatorzy, sąsiedzi współużytkujący łącze będą podejrzani i karani.

ACTA a sprawa polska. Od samozachwytu rządu do przeprosin

Art. 8 ACTA wymusza "współpracę" na dostawcach internetu. Będziemy na siebie donosić. Na dostawcach usług internetowych będzie spoczywał też obowiązek zbudowania infrastruktury pozwalającej na precyzyjne blokowanie dostępu do dowolnych zasobów w internecie (np. konkretnych adresów URL), co jest nie tylko kosztowne, ale i potencjalnie groźne z punktu widzenia wolności słowa i dostępu do informacji. Dostawcy będą zmuszeni ujawniać dane swoich klientów prywatnym koncernom, jeśli tylko te wysuną takie żądanie, powołując się na rzekome złamanie ich praw przez użytkownika internetu.

Niemniej kontrowersyjny jest art. 12 ACTA, który nakazuje stosowanie "szybkich i skutecznych" środków tymczasowych "w celu uniemożliwienia jakiegokolwiek naruszania własności intelektualnej", w tym również w odniesieniu do strony trzeciej. Może to skutkować niejawnym działaniem sądów, z pominięciem apelacji. Dostawcy internetu będą obciążeni dodatkową fuchą szpiegowania, jako osoby trzecie. Kto im za to zapłaci? Pewnie my.

Już mogliśmy się przekonać, jak prawo to działa. Do domu właściciela twórcy Megaupload, w środku imprezy urodzinowej wpadła grupa uzbrojonych funkcjonariuszy. Całość akcji była filmowana. Zdjęcia upokorzonego "giganta" obiegły wszystkie agencje prasowe z odpowiednim, demagogicznie podkręconym komentarzem. Kilka lat wcześniej zastraszono właściciela serwisu Pirate Bay, notabene wspieranego przez własną formację parlamentarną. Na strach nie ma mocnych. Mężczyzna odsprzedał swoje dziecko, które wcześniej dramatycznie bronił. Transakcja z Peterem Sundem miała wszelkie znamiona gentlmeńskiej umowy. O dziwo, nowi korporacyjni właściciele nie zahamowali procedur wymiany plików. Do dzisiaj można ściągać z Pirate Bay piosenki, filmy i programy.

Nie chodzi wcale albo wyłącznie o prawa autorskie. Niezależne serwisy społecznościowe stanowią zagrożenie dla policyjnego charakteru nowego porządku światowego.
Kim Schmitz z Megaupload może i nawet powróci do internetu, ale w ramach jakiejś korporacji, pod jej kontrolą tak jak Peter Sunde. Tajemnicze przejęcia i zniknięcia, zastępowanie pomysłodawców lub ich eliminowanie to codzienność serwisów społecznościowych. Na placu boju pozostają ściśle wyselekcjonowani gracze obdarzeni zaufaniem przez anonimowe centra władzy.

Pirate Bay sprzedany

U podstaw konfliktu z internautami leży relacja intelektualnego prawa własności do ogólnego prawa własności.

"Za czasów Edisona patent pozwalał twórcy odzyskać zainwestowane w badania pieniądze, dziś patent jest źródłem niczym nie nieuprawnionych zysków, kosztem rozwoju, zdrowia, a nawet życia ludzkości. Jesteśmy przeciwnikami ACTA i protestujemy przeciwko nadmiernej ochronie tzw. własności intelektualnej" - mówi Tomasz Brzezina z UPR. Przywołuję zdanie liberałów, ponieważ ich stosunek do własności jest co najmniej ortodoksyjny. Jak widać czeka nas próba zdefiniowania "nadmiernego". Skoro nawet libertarianie mają poczucie odpowiedzialności za bardziej powszechny dostęp do niematerialnych dóbr i balansują interes społeczny z indywidualnym czy nie warto, żeby rząd powołujący się na etos solidarności społecznej rozglądnął się za mniej opresyjnymi rozwiązaniami, których w Europie niemało?

Oświadczenie w sprawie internetowego protestu SOPA i PIPA

Coś trzeba wybrać: wolność przepływu dóbr intelektualnych albo sztywno rozumiane prawo własności intelektualnej. Pogodzenie tych dwóch wartości w praktyce będzie niemożliwe, zwłaszcza w tych regionach świata, gdzie rozwój jest zahamowany.

Dziwi więc, że w tak skomplikowanej sprawie zabrakło szerokiej deliberacji ekspertów i głosu internautów.

Tusku podaj się do dymisji? Nie lepiej premierowi pomóc. Właściwie to hakerzy wybronili szefa rządu oddając mu pole manewru zabrane przez sterujący polskimi politykami amerykański kapitał. Tusk będzie mógł bez narażania się na sankcje ze strony przyjaciół zza oceanu, gdzie prawo powstało, tłumacząc się - jak zwykle - niesprzyjającą sytuacją społeczną, oddalić kontrowersyjne prawo. W każdym razie korporacyjnomedialna krytyka polityki odpuszczającej internautom nie będzie już tak dotkliwa.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto