Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Amerykański Kongres wydaje wojnę nielegalnym emigrantom

Anna Olko
Anna Olko
Drżyjcie nielegalni! Wydaliśmy Wam wojnę - słychać w amerykańskim Kongresie. O nielegalnych emigrantach mówi się głównie w kontekście dziurawych granic i miejsc pracy zabieranych Amerykanom. Debatom nadają ton doniesienia z Arizony i z Missisipi, gdzie uchwalona ustawa pozwoliła lokalnej policji na organizowanie obław na nielegalnych.

Kwestia nielegalnych imigrantów przewijała się jako jeden z głównych tematów kampanii wyborczej do Kongresu (wybory odbyły się w listopadzie 2010 r.) I nie była to konstruktywna debata: pełno w niej było taniego populizmu i demagogii z równoczesnymi pomysłami na wzmacnianie bezpieczeństwa granic i przy rekordowych deportacjach (w skali roku deportuje się ok. 250 Polaków i 150 tys. Meksykanów).

Walczący o legalizację plują sobie w brodę. Kilkanaście miesięcy temu daliby wszystko, aby nielegalna imigracja stała się przedmiotem publicznej debaty. A dziś o nielegalnych mówi się, ale w kontekście dziurawych granic i miejsc pracy zabieranych Amerykanom. Debatom nadają ton nie tylko doniesienia z Arizony. Teraz już i z Missisipi, gdzie uchwalona ustawa pozwoliła lokalnej policji na organizowanie obław na nielegalnych.

Mimo że sąd federalny zakwestionował jej konstytucyjność, inne stany maja ochotę na przyjęcie podobnych legislacji. Już mówi się o kolejnych dziesięciu, w tym na Florydzie. Republikanie w Kongresie dołożyli do tego dyskusję na temat zniesienia 14. poprawki do Konstytucji, dającej wszystkim urodzonym na terytorium USA prawo do amerykańskiego obywatelstwa (w USA funkcjonuje tzw. prawo ziemi), które nadaje każdemu urodzonemu tutaj obywatelstwo. Choć szanse na to są znikome, internetowe fora rozgrzały się do czerwoności. „Nie płaca podatków”, „żyją na nasz koszt”, „zabierają nam prace”– takie hasła przyświecają demonstrantom, opowiadającym się za bezwarunkową walka z nielegalnymi.

Generalnie problem nielegalnej emigracji jest problemem złożonym. Jak dotąd, dotyczy wschodniego i zachodniego wybrzeża oraz południowych krańców USA. Na północnej i w centralnej części kraju nie ma takiego problemu. Co nie znaczy, że nie ma tam nielegalnych. Dlaczego? Amerykańskie obrzeża są bardziej zaludnione, jest tutaj więcej ośrodków przemysłowych, łatwiej o pracę. A właśnie imigranci, głównie Latynosi, ale nie tylko oni, pracują na amerykańskich budowach, w szwalniach, zakładach mięsnych, restauracjach i hotelach. To oni strzygą trawniki w rezydencjach przedstawicieli klasy średniej, opiekują się dziećmi i staruszkami. I nie zanosi się na to, aby do tych zawodów wrócili masowo rdzenni mieszkańcy USA.

Śmiem twierdzić, że potencjalnie każda amerykańska rodzina korzysta z pracy nielegalnego robotnika. Na razie nielegalni imigranci stali się kozłami ofiarnymi obecnego kryzysu. Faktem jest, że pracując za gotówkę nie płacą podatków.

Nielegalni żyją na koszt podatnika amerykańskiego; nie ponoszą kosztów ubezpieczenia, ale korzystają z opieki medycznej (szczepienia dzieci np. wymagalne w szkołach, porody, nagłe przypadki zachorowań, itp), edukacja dzieci w szkołach publicznych.

Faktem jest, że, niestety, nie wydają też swoich ciężko zarobionych pieniędzy tutaj, bo oszczędzają, nawet bardzo, a każdy grosz ślą do swojego kraju. Zatem, czy faktycznie wspomagają rozwój kraju swego zamieszkania?

Co do zabierania pracy Amerykanom….to sprawa bardzo dyskusyjna. Generalnie pracują za niższe stawki, czasem bardzo niskie (7 dolarów za godzinę, 60 dolarów dla pracowników zrzeszonych w związkach – to chyba czytelna różnica), wykonują prace, których niechętnie (albo wcale) podejmują się Amerykanie, a przy tym niejednokrotnie robią to lepiej i szybciej.

Jest też druga strona medalu: na ogół nielegalni zamieszkują wśród swoich, nie znają języka angielskiego, nie edukują się, przez co nie maja szans na podnoszenie swoich kwalifikacji i wędrówkę wzwyż na drabinie społecznej. Są czasami powiązani ze światem przestępczym: haracze, wymuszenia, narkotyki, gangi, mafia - te "dziedziny" też nie są im obce.

Często Amerykanie stawiają znak równości miedzy pojęciem "nielegalny imigrant" a Latynos. Dlatego też moi amerykańscy znajomi byli zadziwieni, że my Polacy, wjeżdżając do USA, potrzebujemy jakichś specjalnych promes i wiz na wjazd („to co, nie kupuje się tego na lotnisku?” ), że wjeżdżamy z duszą na ramieniu i prośbą o dobry humor pracownika emigracyjnego na lotnisku (wszak może odesłać nas wg swojego widzimisię), że godzimy się na poniżające warunki pracy i płacy, że dajemy się wykorzystywać naszym rodakom.

Wszystko w imię „American dream”!

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto