Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Amory starych kawalerów, czyli "Grube ryby" w Teatrze Polonia

Weronika Trzeciak
Weronika Trzeciak
Wiesława Mazurkiewicz (Dorota Ciaputkiewicz), Ignacy Gogolewski (Onufry Ciaputkiewicz)
Wiesława Mazurkiewicz (Dorota Ciaputkiewicz), Ignacy Gogolewski (Onufry Ciaputkiewicz)
Sztuka Michała Bałuckiego pokazuje, jakie przewrotne potrafią być młode kobiety i jak nieodporni na ich wdzięki podstarzali kawalerowie.

"Grube ryby" w reżyserii Krystyny Jandy to nieco zapomniana komedia charakterów Michała Bałuckiego - twórcy pozytywistycznego, znanego również z komedii "Dom otwarty".

Onufry i Dorota Ciaputkiewicz (Ignacy Gogolewski i Wiesława Mazurkiewicz) czekają z niecierpliwością na przyjazd wnuczki Wandy (Małgorzata Kocik) i jej koleżanki Helenki (Justyna Schneider) do ich wiejskiego dworku. Bywają tam często dwaj starzy kawalerowie - Wistowski (Sławomir Ostrowski) i Pagatowicz (Artur Barciś), czyli tytułowe "grube ryby". Znajomi Onufrego boją się, że panny zaczną polować na ich majątek. Czy ich zatwardziałe kawalerskie serca ulegną wdziękom młodych dam?

Dużym walorem spektaklu jest znakomita obsada. Na największe brawa zasłużyli Sławomir Ostrowski, który wcielił się w Wistowskiego, człowieka majętnego, który ma teorię na temat młodych kobiet, polujących na majątki, a chwilę później zakochującego się w młodziutkiej Wandzie; Artur Barciś w roli Pagatowicza, radcy sądu, który zakochuje się w pięknej i dużo młodszej Helenie - i daje się jej wodzić za nos.

Bardzo podobali mi się także Ignacy Gogolewski jako Ciaputkiewicz, człowiek spokojny, który ma poczucie humoru oraz Wiesława Mazurkiewicz jako jego żona Dorota, kobieta niezwykle pogodna i uśmiechnięta, kochająca swojego męża, a jednocześnie nie zgadzająca się z każdym jego pomysłem. Ich sprzeczki były zabawne.
Nie sposób nie napisać także o Małgorzacie Kocik w roli Wandy, wnuczki Ciaputkiewiczów, która próbuje przekonać do siebie wuja swojego ukochanego i wychodzi to jej aż nazbyt dobrze, jednak nie do końca tak, jak to przewidziała; o Justynie Schneider w roli Heleny, jej koleżanki z pensji, która owija sobie wokół palca starszego od siebie Pagatowicza; o Piotrze Bajtliku jako Henryku, ukochanym Wandy i bratanku Wistowskiego, który godzi się na całą intrygę, a także o Krzysztofie Kiersznowskim jako Burczyńskim, ojcu Helenki, człowieku porywczym, a jednocześnie uległym.

Warto wspomnieć także o scenografii Macieja Marii Putowskiego - stylowy salonik Ciaputkiewiczów, ze starymi meblami i bibelotami oraz o kostiumach Magdaleny Tesławskiej - stroje stylizowane na XIX-wieczne, m.in. długie suknie, surduty z kamizelką.

Sztuka nadal bawi widzów, mimo że powstała w 1881 roku. Nie brakuje w niej zabawnych scenek, takich jak m.in. taniec młodych pensjonarek z podstarzałymi kawalerami - każdy tańczy na swój sposób, czy przemowa Wistowskiego ukazująca zalety stanu kawalerskiego.

Cieszę się, że miałam okazję obejrzeć ten spektakl tuż przed zdjęciem go z afisza. Rzadko się zdarzają takie perełki i szkoda by było je przegapić. Mam nadzieję, że Teatr Polonia wznowi po latach tę sztukę - być może w nowej interpretacji i równie doskonałej obsadzie.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto