Spektakl "Klejnoty" w reżyserii Tomasza Dutkiewicza to typowa angielska farsa. Głównym bohaterem jest Roger Fogg (w tej roli Jan Jankowski) - współwłaściciel sklepu jubilerskiego, który prowadzi spokojne i dość skromne życie starego kawalera. Nie zarabia kokosów, ale ma własne, przytulne mieszkanie i dość sprawny samochód - i to mu w zupełności wystarcza. Jedyne czego pragnie, to święty spokój. Okazuje się jednak, że ten wieczór ma być daleki od normalności.
Wszystko zaczyna się od problemów z alarmem, którego Roger nie potrafi obsługiwać, przez co dzwoni prawie bez przerwy. Następnie niespodziewaną i dość niecodzienną wizytę składa mu inspektor Ruff (w tej roli Marcin Perchuć), który wkrada się przez... okno. Ale to nie koniec gości, w pewnych odstępach czasowych, zjawiają się u niego wspólnik Eddi Reaper (w tej roli Łukasz Nowicki), żona Eddiego i zarazem jego kochanka - Diane (w tej roli Agnieszka Warchulska) oraz kochanka Eddiego - Diane (w tej roli Karolina Nowakowska).
Zrobi się z tego prawdziwy galimatias, w którym trudno się zorientować, kto jest kim. A może Roger Fogg jest żonatym uwodzicielem młodych kobiet oraz żony swojego wspólnika, oszustem, który podszywa się pod inne osoby, włamywaczem okradającym własny sklep oraz niepoprawnym kłamcą, któremu wszyscy wierzą? I kto ukradł tytułowe klejnoty? Momentami widz zastanawia się, jakie jeszcze intrygi wymyślą bohaterowie, by nic się nie wydało.
Jeśli chodzi o grę aktorską, to moim zdaniem najlepiej wypadł Marcin Perchuć jako dociekliwy, ale stale zaglądający do butelki inspektor Ruff. Na duże brawa zasługują także pozostali dwaj panowie - Jan Jankowski, który świetnie odegrał trochę nieporadnego w relacjach damsko-męskich i lubiącego spokój domatora oraz Łukasz Nowicki jako niewierny mąż i kombinator. Panie także należą się słowa uznania - Karolina Nowakowska znakomicie spisała się jako atrakcyjna, ale niezbyt błyskotliwa kochanka, a Agnieszka Warchulska jako niewiele mądrzejsza żona i kochanka. Trzeba przyznać, że obie aktorki były bardzo przekonujące w swoich rolach.
Bardzo podobała mi się scenografia Wojciecha Stefaniaka, który stworzył dość wiarygodne mieszkanie starego kawalera, urządzone skromnie i surowo (od razu widać brak kobiecej ręki). Zostało to przez niego dopracowane w najdrobniejszych szczegółach - jest przedpokój, salon, sypialnia, kuchnia i łazienka. Co ciekawe, aktorzy wchodzą i wychodzą przez okna, z których można przedostać się na dach. A alarm, domofon i kuchenka gazowa działają jakby były prawdziwe. Na uwagę zasługują także kostiumy Anety Suskiewicz, niektóre bardzo wyzywające.
Sztuka "Klejnoty" jest komedią omyłek, opartą na komizmie sytuacyjnym i słownym. Nie brakuje w niej nagłych zwrotów akcji oraz zabawnych scenek - m.in. gotowanie ubrania czy omyłkowe schowanie kota do włączonego piekarnika. W dodatku zakończenie jest zaskakujące i równie zwariowane jak cała sztuka. Warto wybrać się na ten spektakl, gdyż dzięki niemu można się odstresować po ciężkim dniu.
Zmarł Jan Ptaszyn Wróblewski
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?