Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bornholm z roweru widziany. Relacja z wyprawy. Cz II.

bikefamilly@oit.pl
[email protected]
Janusz Bączyński BIKER
Dalszy ciąg relacji z podboju z córkami na rowerach duńskiej wyspy Bornholm.

Poniedziałek 26.07.2010

Grzejące słońce i rześka morska bryza wysuszyły nam odzież i dodały animuszu. Po złożeniu namiotów i śniadaniu w nadmorskiej scenerii ruszyliśmy zobaczyć pierwszy okrągły kościół na Bornholmie w miejscowości Nylars. Mimo płaskiego ukształtowania terenu na wyspie, niektóre odcinki miały pagórkowaty charakter,
zmuszający nas podczas jazdy do sporego wysiłku. Dziewczyny jednak świetnie sobie radziły, a ja, mimo że ciągnąłem przyczepkę ze sporym ciężarem, mozolnie podążałem za nimi. Funkcję nawigatorów pełniły Alicja z Pauliną dokładnie w oparciu o mapy, dobierając trasę.

Nylars kirke mieści się w małej wsi. Kościół wybudowany został w XII wieku. W jego wnętrzu na środku stoi duży cokół z malowidłami pochodzącymi z roku 1250. Świątynia otoczona jest dużym cmentarzem z licznymi żywopłotami. Po krótkim odpoczynku ruszyliśmy do małej osady Nyker i drugiego okrągłego kościoła. Dojechaliśmy tam, wracając do Ronne i kierując się na północ wyspy.
Odjechaliśmy ok. 3 km od głównej drogi i dotarliśmy do celu. Kościół Nylars kirke jest najmniejszą rotundową świątynią na wyspie. Powstał w połowie XII w.
Jest podobny do pozostałych, ale nie ma zewnętrzych przypór. Górną kondygnację ukryto pod szerokim stożkowatym dachem. We wnętrzu można podziwiać XIII-wieczne freski i sceny z Męki Jezusa umieszczone na centralnym filarze. Wróciliśmy do głównej drogi i wkrótce dotarliśmy do znanego miasteczka Hassle.

Na nadmorski parking zmierzali ze wszystkich stron mieszkańcy, aby wziąć udział
w wieczornym biegu masowym i pikniku przy zachodzącym słońcu. W powietrzu unosił się zapach śledzi wędzonych w tutejszej wędzarni. Słońce chyliło się
ku zachodowi, ruszyliśmy więc dalej, szukając odpowiedniego miejsca na nocleg. Ścieżka rowerowa tuż za Hassle, oddzielona od głównej drogi, zaprowadziła nas nad przepiękne kamieniste wybrzeże w okolicach osady Helligpeder. Tu zmieniła się w szeroką drogę, przy której stało kilka domów.

Mieszkańcy jednego z nich Anna i Henrik, mimo że mieli gości, z ogromną życzliwością zaprosili nas do swojego ogrodu, w którym mogliśmy rozbić namioty.
Zostawiliśmy u nich większość ekwipunku i pojechaliśmy do pobliskich ławeczek nad morzem. Zachodzące słońce dodawało morskiej otchłani niezwykłego uroku. Na nadmorskich kamieniach mieniły się ciemnoczerwone kolory. Kolory na nieboskłonie przechodziły od ciemnoniebieskiego do pomarańczowego. W takiej scenerii dziewczynki usiadły na kamieniach i chlebem wabiły rodzinę łabędzi. Ptaki podpłynęły bardzo blisko, z ochotą łapiąc rzucane okruchy chleba. Był to jeden z tych zachodów słońca nad morzem, których długo się nie zapomina. Wróciliśmy do Anny i Henrika, gdy słońce całkowicie schowało się za morski horyzont. Gospodarze udostępnili nam toaletę, a potem, przy zapalonych w ogrodzie świecach, długo rozmawialiśmy przy kawie.

Wtorek 27.07.2010
Po złożeniu ekwipunku serdecznie pożegnaliśmy przemiłych gospodarzy i
ruszyliśmy do ruin zamku Hammershus. Droga, którą jechaliśmy, położona była w dużym obniżeniu terenu, skończyła się przy ostatnich zabudowaniach osady Tegkkas i jako szutrowa ścieżka prowadziła dalej w las. Tu spotkało nas spore wyzwanie, bo trzeba było pokonać bardzo strome wzniesienie. Dziewczynki z ogromnym wysiłkiem pchały rowery na górę, a ja z racji obciążenia przyczepką, wspinałem się za nimi ze względów bezpieczeństwa. Solidnie zmęczeni dość długo "łapaliśmy oddech" na punkcie widokowym.

Do zamku Hammershus dojechaliśmy szutrowym leśnym szlakiem rowerowy po bardzo zróżnicowanym terenie. Liczne pagórki, skały i gęsty las, sprawiały, że jechało się po nim bardzo przyjemnie, choć nie bez wysiłku. Na dużym parkingu zostawiliśmy zabezpieczone rowery i ruszyliśmy piechotą do jednej z największych atrakcji Bornholmu.

Ruiny zamku Hammershus to największa w Skandynawii pozostałość po czasach średniowiecznych. Zamek wybudowano na wysokiej nadmorskiej skarpie w pierwszej połowie XII w. z inicjatywy ówczesnych władz kościelnych w okresie konfliktów między potężnym arcybiskupstwem Lund (dziś okręg Skania w Szwecji) i królem Danii. Warownia miała być swoistą przeciwwagą dla królewskiego zamku Lilleborg w lesie Almindingen. Rozwój zamku nastąpił po zburzeniu zamku Lilleborg w 1259 r. i przejściu Bornholmu pod zarząd władz kościelnych. Potem zamkiem zarządzali kolejni hierarchowie z Lund, duński król i związek Hanzy reprezentowany przez niemieckie miasto Lubeka.

Mimo że Niemcy znacznie wzmocnili mury zamku, z czasem okazały się one za słabe na siłę rozwijającej się artylerii kolejnych najeźdźców-Szwedów. Tych z kolei pokonali bornholmscy powstańcy, wypędzając okupantów z wyspy. Paradoksalnie wyzwolenie stało się początkiem ruiny zamku. Przekształcony został najpierw w więzienie, a gdy jego mury opuścił w 1743 r. wicekomendant wojskowy wyspy, stał się "społeczną" własnością mieszkańców, którzy potraktowali go jak darmowy skład cegieł. Dopiero w 1822 r. Hammeshus objęto ochroną, aby zapobiec dalszej jego dewastacji. I tak jako riuny, stał się
atrakcją dla turystów.

Po lewej stronie drogi do ruin stoi pomnik poświęcony poległym w walkach ze Szwedami powstańcom, a nieco dalej kamienny most, początkowo zadaszony i częściowo zwodzony.

Ze wzgórza zamkowego rozciąga się przepiękny widok na morze i okolice Hammeren. Na morskich falach pływają łódki z turystami, chcącymi zwiedzić groty u podnóża zamku. Zwiedzenie ruin i pamiątkowe fotki zajęło nam trochę czasu, a że dopisywała pogoda i objekt był bardzo ciekawy, wszyscy byliśmy bardzo zadowoleni.

Spod zamku Hammershus ruszyliśmy ścieżką w kierunku malowniczego portowego miasteczka Allinge. Wokól portu stały kolorowe parterowe domki, a przy falochronie charakterystyczny budynek wędzarni ryb z dwoma kominami,
nad którym krążyły liczne mewy. Przy nabrzeźach kołysały się na wodzie liczne jachty i łodzie.

Na portowych ławeczkach zjedliśmy podwieczorek z lodowym deserem. Nasza "biesiada" nie uszła uwadze krążących w pobliżu mew, więc Ola zwabiała je okruchami chleba, a ja robiłem użytek z możliwości mojego Olympusa.
Świetnie wkomponowaną w teren drogą, która prowadziła w głąb wyspy,
ruszyliśmy do trzeciego kościoła rotundy w małej wsi Olsker. Trzykondygnacyjna świątynia Ols kirke była niestety zamknięta. Jest najwyższą ze wszystkich rorund, i położona na wysokości 112 m.n.p.m. dzięki czemu widać jej smukłą wieżę z daleka. Kościół zbudowany został w roku 1150, a jego konstrukcja pozwalała pełnić funkcje obronne, jednak rotundę wykorzystywano głównie jako składnicę płodów rolnych. Ols kirke otoczony jest ogrodzonym cmentarzem, obok kościoła stoi dzwonnica i…. drzewo dziwoląg, którego gałęzie tworzą nietypowy kształt. Poniewaz zbliżał się wieczór, ruszyliśmy w dalszą drogę.
Kilka km. za Olsker uzyskaliśmy pozwolenie gospodarzy dużego gospodarstwa na rozbicie naszych namiotów na ładnie skoszonym trawniku. Gospodarze udostępnili nam przedłużacz, mogliśmy zagotować wodę i zrobić sobie kolację. Zainteresowanie naszą ekipą wykazała gromadka uroczych kociaków, z którymi moje panny ochoczo się bawiły przy zachodzącym słońcu.

Ciąg dalszy nastąpi.....

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto