Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Chora na raka: mam ładniejszą czapkę niż włosy

Jerzy Kirzyński
Jerzy Kirzyński
4 lutego- Międzynarodowy Dzień Walki z Rakiem. Kto obchodzi to święto? Gdzie i o której odbędą się uroczystości w Łukowie? Burmistrz wygłosi płomienne przemówienie? Obejmie honorowy patronat?

Florentyna (zawsze chciała mieć takie imię) ranne pastylki popije kawą zbożową, jedne przed jedzeniem inne po śniadaniu. Jak się dobrze czuje, siedzenie przy stole zajmuje jej góra piętnaście minut. Zazwyczaj siedzi godzinę, dwie kanapki z masłem memła i memła. Na siłę przełyka, by nie mieć pustego żołądka.

Akurat w swoje święto ma wezwanie do orzecznika, do Radzynia Podlaskiego. Nie jest przesądna, ale spodziewa się, że komisja przyzna jej wcześniejszy zasiłek, na walkę z rakiem.

Właściwie to do swojej pani doktor zapisała się z przeziębieniem, ale dr Katarzyna Milcarz spojrzała na wyniki badań, pokręciła głową, uśmiechnęła się i wypisała skierowanie do ginekologa. Ten poprosił o konsultację z doktorem z Lublina. I w niecały miesiąc znalazła się w ogromnym szpitalu na Kraśnickiej. Cóż za fantastyczna opieka lekarzy i pielęgniarek. Nie bała się operacji, a jak otworzyła oczy zobaczyła nad sobą uśmiechnięty czepek.

Zaproponowali chemię u siebie, podpowiedzieli też, że bliżej będzie miała dojechać do Białej Podlaskiej. Z radości, serdeczności, troski o nią pokręciły się jej wszystkie nazwiska aniołów z Kraśnickiej. Twarze jednak pamięta i przypomina je sobie każdego dnia.

W Białej Podl. też trafiła na miłych, ciepłych i wyrozumiałych ludzi. Na najważniejszego, wspaniałego doktora, samego ordynatora, dr. nauk medycznych Piotra Centkowskiego mówili między sobą, po cichu: „doktor Piotr już jest”, albo po prostu :„Piotruś będzie wiedział, co z nami zrobić”. I spokojnie czekali na badanie krwi, na chemię.

Papież Jan Paweł II przypominał, że ludzie chorzy, cierpiący spychani są na margines społeczeństwa. Zawsze taką się czuła.
Mało zarabiała, znikąd pomocy, życzliwego słowa. Musiała liczyć tylko na siebie.

Nie ma do nikogo pretensji ani żadnych oczekiwań. Losu nie odwróci.

Ale właśnie, w czasie choroby spotkała fantastycznych, mądrych, wykształconych ludzi. Jest im bardzo wdzięczna, że ją ratują, pomagają…

Zmaganie z rakiem odmieniło jej życie. Do tej pory nigdzie się z Łukowa nie ruszała. Praca, zakupy, dom. Nie paliła papierosów, nie piła wina ani wódki. Nawet kawy. Pracowała fizycznie.

Teraz, będąc na emeryturze, dużo podróżuje. Do dworca PKP, nie ma siły, nie dojdzie, to zamawia taksówkę. Do Białej pociągiem i dalej, do szpitala komunikacją miejską.

Spotyka na korytarzu starych i nowych znajomych.

-Opowiadamy sobie różne sprawy, wiemy, że nie wylecą plotką. Sympatyczna pani, która mieszka niedaleko szpitala, podarowała mi piękny ręcznik. Często z nią rozmawiam.

Jutro zadzwonię, do Lublina. Zapiszę się na radioterapię. Pójdę na swój dawny oddział…

Wzywają mnie,jak już wspomniałam, w środę, do Radzynia. Pojadę. Dlaczego nie poprosili o przesłanie pocztą dokumentacji i opinii ze szpitali?

Są różni ludzie.

Często spotykam na klatce, sąsiadkę z dołu. Za każdym razem pyta mnie dlaczego w piątek, świątek, w mroźny dzień i słoneczny chodzę w tej samej czapce?

Mam ładniejszą czapkę niż włosy- odpowiadam.

Oszczędza każdego miesiąca, ile się da, na perukę. Kosztuje 270 zł.

- Może zdążę uzbierać?

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto