Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Coś na porost włosów, czyli o stoczni inaczej

Jadwiga Hejdysz
Jadwiga Hejdysz
A pegeerowców to broniliście, kiedy tracili miejsca pracy? - pyta internauta "~gazda" pod tekstem donoszącym o kolejnych żądaniach stoczniowców.

To jedno z najelegantszych pytań, jakie pada w necie, ponieważ stoczniowcy, dla których stworzono spec-ustawę, którym wypłaca się bajońskie odprawy i stypendia zamiast zasiłków dla bezrobotnych, żądają jeszcze więcej. Żądają mianowicie, aby rząd zobowiązał się do wypłacania świadczeń dla tych, którzy nie znajdą
pracy.

Ponieważ od czasu zlikwidowania realnego socjalizmu dziesiątki tysięcy ludzi traciły pracę, aż dziw bierze, że nikt nie wpadł na taki genialny w swej prostocie pomysł. Zasadniczo każdemu się należy, bo ludziska całkiem niepotrzebnie szarpali się na jakieś przekwalifikowanie, padali w objęcia szarej strefy lub zgoła szemranych interesów, emigrowali za morze, by bodaj na zmywaku stanąć, przechodzili na zasiłki dla bezrobotnych, dławiąc w sobie i rodzinie chciejstwo na dostatni żywot. A tu proszę - jest grupa ludzi, którzy wreszcie poszli po rozum do głowy i wiedzą, jak należy rozwiązać problem zwalnianych. W pierwszym rzędzie - licznej gromady wybitnych specjalistów od rządzenia w zakładach pracy, czyli związkowców.

Panowie ci, jak wszystko na to wskazuje - przyczynili się walnie i skutecznie do storpedowania transakcji z Katarem: ostatecznie ciągłe protesty, żądania, perspektywa utrzymywania gromady krzykaczy o przywilejach nieznanych w warunkach realnego kapitalizmu, wreszcie - słynny list „obrońców” stoczni zrobiły swoje. Trzeba by upaść na głowę, żeby kupować jakiekolwiek przedsiębiorstwo z takim bagażem. Wobec czego, przytomni faceci w pięknych burnusach woleli stracić wadium, niż za własne ciężkie pieniądze wpuszczać się w maliny.
Inną nieco pozycję w walce o przywileje i pracę przy budowie statków, których nikt nie zamawia, zajmują związkowcy z Gdańska. Tu przedstawiciele wypasionej gromady działaczy, pod przewodem krzykacza Guzikiewicza, usiłują wymusić dla siebie przywileje nieznane w przedsiębiorstwach prywatnych, bo takim przecież jest już słynna kolebka, kołyska i becik razem wzięte. Oni też chcą forsy. W zasadzie, któż by nie chciał?!

Po głębszym zastanowieniu rozwiązania proponowane przez związkowców stoczniowych bardzo,ale to bardzo mi się podobają! I dlatego apeluję do pana prezydenta, który zapowiedział, że do upadłego będzie walczył o państwo solidarne, aby wszystkim zwalnianym z pracy wypłacać: dla równego rachunku po 50 tysięcy zeta na łebka na „do widzenia”, a potem stypendia po 2,5 tys. miesięcznie, aby się nikt nie zabijał gwałtownym szukaniem pracy; jak wiadomo, wszyscy mają jednakowe żołądki więc się należy.

Od siebie, z powodów czysto estetycznych, (aby Guzikiewicz nie czuł się w lustrze gorzej od
Śniadka) proponuję dla pokrzywdzonych w uwłosieniu deputat z niezawodnego środka na porost włosów. Tego, który rekomenduje w radio łysy Fronczewski. Żeby było sprawiedliwie.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto