Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Czy książki muszą być dla nas zbędnym balastem?

Kamil Bieńko
Kamil Bieńko
Pixabay, CC0 1.0 domena publiczna
Ponad połowa Polaków nie czyta ani jednej książki rocznie. Są też tacy, którzy za sukces uważają przerobienie ''Janko Muzykanta'' albo biografii Wojciecha Kowalczyka. Gdzie leży problem?

Nie czytamy książek z kilku względów, mniej lub bardziej wytłumaczalnych, ale jednak nieusprawiedliwiających naszej intelektualnej bierności. Nikt mi nie powie, że odstraszają go ceny książek, bo przecież nie musimy ich kolekcjonować. A niech sobie fruwają z rąk do rąk, dzięki bibliotekom. A jeśli koniecznie chcemy posiadać, to odwiedźmy antykwariat, gdzie można odnaleźć dzieła, co prawda nie z ostatnich list bestsellerów oprawione w lśniące okładki, ale z duszą i za drobną, wręcz upokarzającą dla tych klasyków ceną. Mnie się takie rarytasy udało dostać za darmo od pewnej uprzejmej pani na Żoliborzu, która odziedziczyła mieszkanie po sędziwej cioci. Wziąłem tylko kilka, bo były ich sterty… Shaw, Faulkner, Wańkowicz, Hemingway, etc. Od razu naszła mnie myśl o tym, jak kiedyś ludzie byli oczytani. Imponujące i onieśmielające.

Złapać bakcyla i czytać

Problem niskiego czytelnictwa moim zdaniem nie jest spowodowany tylko cyfryzacją i brakiem czasu związanym z konsumpcyjnym pędem. Problem leży, jak to często bywa u podstaw. Od czytania dzieciom, po analizowanie ciekawej literatury w szkołach.

Swego czasu miałem zajęcia z prof. Jackiem Dąbałą, autorem kilkunastu książek, w tym dobrze przyjętego ''Telemaniaka''. Ten sympatyczny i przepięknie mówiący o książkach jegomość nie do końca dziwił się nieoczytanym studentom. Stwierdził, że nikt nas nie potrafił zachęcić do czytania, bo skoro w kanonie lektur są jakieś ''Łyski z pokładu Idy'', ''Janko Muzykanty'', dalej ''Dziady'' i ‘’Zemsty’’, to on nam po prostu współczuje. Profanacja? Można się spierać czy te lektury są porywające dla młodzieży czy też wieje z nich nudą. Na pewno chodzi o to, żeby najpierw ktoś złapał bakcyla. Później, niech się wtajemnicza już zaszczepiony, w co tylko zechce. Ja np. zaczytywałem się w ''Przygodach Hucka'', ''Przygodach Tomka Sawyera'' i trochę mroczniej, pod wpływem ''Miasteczka Salem'' w Kingu. Ciut starsi ode mnie zapewne sięgali po serię z przygodami Tomka Wilmowskiego autorstwa Alfreda Szklarskiego.

Wspomniany prof. Dąbała, który jest autorem - w głównej mierze - powieści sensacyjnych (jako jedyny autor otrzymał zgodę samego Forsytha na sequel ''Dnia Szakala'', dał nam listę autorów absolutnie światowej rangi. Pat Conroy, Erich Segal, Bułhakow, Puzo, Marquez, Suskind, Follet… Każdy miał za zadanie przeczytać przynajmniej po jednej wybranej przez siebie książce z dorobku owych tuzów. A zachęcał do tego profesor, który z pasją opowiadał o ich życiorysach. Efekt był taki, że wielu studentów nie kończyło na jednej książce. To było wspaniałe preludium do poznania literatury autorów, którzy trafiają(li) do milionów ludzi na wszystkich wręcz szerokościach geograficznych, będąc zrozumianymi i admirowanymi. I to jest w tym najbardziej fascynujące. Życzę takich wykładowców młodzieży, a może nie będziemy się musieli przejmować brakiem oczytania.

Więcej literatury w mediach

Kolejnym propagatorem czytelnictwa powinny być media. Myślę, że udaję się to Agorze, która wydaje książki o szerokiej gamie gatunków, magazynowi ''Książki'' traktujący o tym, co warto czytać i samej ''Gazecie'', którą kupuję głównie dla ''Dużego Formatu''. Tam od lat stałym felietonistą jest pisarz Krzysztof Varga. Jego rubryka, która zwie się "Kajet Konesera", to nie tylko recenzję kulturalne (przede wszystkim literatura), ale też godna uporu maniaka walka o debatę na temat stanu literatury i polskiego czytelnictwa. Varga ma dosyć toczącej się wojny polsko-polskiej na kanwie polityki i wielu naszych narodowych schizm. Uważa on, że powinniśmy deliberować o literaturze, bo to sprawa zasadnicza. To z niej można czerpać wzorce, uczyć się empatii, to ona może być drogowskazem. Szczególnie ta klasyczna, której uniwersalne prawdy się nie zmieniają i nigdy nie będą wypaczone. Szczerze podziwiam tego znawcę za krzewienie literatury i sztuki, która ma nas wewnętrznie rozwijać.

Oczywiście można sięgać po prozę lżejszą, choć moim zdaniem niesłusznie uważaną jako produkt drugiego gatunku, np. kryminały. Nie zgadzam się z takim klasyfikowaniem, bo i one mogą być fascynujące. Ba! Choćby Agatha Christie czy Raymond Chandler są tego doskonałymi przykładami. Taka proza też może nas czegoś nauczyć, poza tym, że potrafi być dobrą rozrywką. Zresztą do książek trzeba podchodzić indywidualnie. Może z wyjątkiem tej twarzoksiążki, która nie ma końca, czyta ją już miliard ludzi i pewnie kiedyś nam spowszednieje. A tradycyjna książka nigdy. Miejmy taką nadzieję.

Zarejestruj się i napisz artykuł
Znajdź nas na Google+

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto