Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dla kogo "Polskie sieroty z Tengeru"?

Paweł Dudek
Paweł Dudek
okładka książki
Już sama nazwa książki oraz jej wydawniczy opis zapowiadają, że czytelnik przeczyta w niej o dramatycznych losach dzieci osieroconych na skutek wojny. Czy rzeczywiście "Polskie sieroty z Tengeru" zasługują na uwagę? A jeśli tak, to czyją?

Niedawno przeczytałem i recenzowałem książkę pod tytułem "Kiedy Bóg odwrócił wzrok" Wiesława Adamczyka. Relacja i opowiadania o dramatycznych dziejach Polaków są ważne dla naszej narodowej świadomości, gdyż pozwalają przenieść się w czasie i docenić życiorysy osób, które kiedyś przeszły piekło, a dziś zasługują na uznanie.

Idąc tym tropem sięgnąłem po książkę pod tytułem "Polskie sieroty z Tengeru". Wydawać by się mogło, że to kolejna ciekawa propozycja Domu Wydawniczego Rebis, dotycząca interesujących mnie zagadnień historycznych. I rzeczywiście, faktów jest tu pod dostatkiem, ale bezpośredniości, indywidualnych relacji i opisów już zdecydowanie za mało.

Książka ta opowiada o losach polskich dzieci, które w czasie II wojny światowej straciły rodziców i bliskich. Jednym z ich przystanków w drodze do normalnego życia była wioska Tengeru w Tanzanii. Znajdował się tam specjalny obóz, który funkcjonował także po wojnie. Ostatecznie obóz został zlikwidowany a wszystkie dzieci znalazły nowy dom, m.in. w Kanadzie, Stanach Zjednoczonych, a także komunistycznej wówczas Polsce.

Lynne Taylor skupiła się na ogólnym losie dzieci, zapominając o tym, że zdecydowanie ciekawiej, moim zdaniem, byłoby opisać los konkretnych, znanych z imienia i nazwiska młodych osób. Stąd w książce sporo suchych faktów: "Spośród 132 dzieci, które przesłuchał, jedynie "pewna liczba" naprawdę była sierotami. Dwadzieścioro siedmioro bez cienia wątpliwości miało krewnych - jeśli nie rodziców - w Polsce lub innych krajach, a Międzynarodowa Służba Poszukiwawcza właśnie próbowała nawiązać z nimi kontakt. Nieliczna grupka miała bliskich w Stanach Zjednoczonych, Argentynie, Afryce Południowej I Australii (...)".

Cytat ten nie przybliża losów konkretnych dzieci, ani też nie jest napisany językiem naukowym. W książce występują liczne kolokwialne określenia, np. "bez cienia wątpliwości", "zaczęło się niewinnie", "wszystko było odrobinę nieszczere". Można więc się zastanawiać dla kogo jest przeznaczona książka - dla zawodowego historyka, czy dla czytelnika po prostu lubiącego słowo pisane?

Na końcu książki znajdują się numerowane przypisy do każdego z rozdziałów (a jednak - próba naukowego podjęcia tematu!). W bibliografii znaleźć można m.in. wykaz kilkunastu wywiadów jakie autorka przeprowadziła w celu napisania książki. Wydaje się jednak, że Lynne Taylor nie w pełni wykorzystała te informacje, bo, jak już wspomniałem, w książce brakuje indywidualnego podejścia do tematu.

Na uwagę zasługuje rzetelne opisywanie całej "otoczki" losów polskich sierot. Można więc przeczytać jak rządy różnych krajów ustosunkowywały się do Polaków z Tengeru, a nawet co próbowała w tym czasie zrobić komunistyczna Polska w tej sprawie.

Plusem jest także szata graficzna, a zwłaszcza okładka i dobrze dobrane czarno-białe fotografie znajdujące się pomiędzy tekstem.

Podsumowując, książka zainteresuje chyba tylko wybitnych miłośników historii. Czytelnicy szukający ciekawych wojennych relacji niech lepiej sięgną po inne książki historycznej serii Domu Wydawniczego Rebis (jest z czego wybierać!). Z kolei dla zawodowych historyków będzie to ciekawe źródło do dalszych poszukiwań w archiwach i pracach typowo naukowych.

Lynne Taylor
Polskie sieroty z Tengeru. Od Syberii przez Afrykę do Kanady 1941-1949
Dom Wydawniczy REBIS
Poznań 2010
stron 320

od 7 lat
Wideo

Zmarł Jan Ptaszyn Wróblewski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto