Książka Marcina Jamkowskiego „Duchy z głębin Bałtyku. Steuben, Gustloff, Goya” zaczyna się prawie jak powieść sensacyjna. Poznajemy najpierw okoliczności niemieckiej ewakuacji w 1945 roku, następnie przenosimy się do opisu pierwszego zejścia nurków do wraku Steubena, żeby za chwilę poznać początek całej historii - teczkę z dokumentami, którą autor otrzymał od swojego tajemniczego znajomego.
Osią książki jest wyprawa badawcza na Steubena, zatopionego 10 lutego 1945 roku, którego położenie było długo nieznane. Został on odkryty dopiero przez okręt Marynarki Wojennej ORP Arctowski w czasie jednej z misji.
Autorowi udaje się zainteresować całą sprawą ważnych ludzi z magazynu "National Geographic". Dostaje finanse na realizację wyprawy i jakiś czas później wyrusza razem z międzynarodową ekipą na statku badawczym Baltica (tym samym, którego załoga uratowała niedawno dryfującego na krze psa) na badania wraku Steubena.
Autor zgrabnie przeplata wydarzenia historyczne z opowieścią o przygotowaniach do poszukiwań
i nurkowaniach do wraku Steubena. Pokazuje przeszkody i niebezpieczeństwa, jakie czekają na nurków badających wraki, w których każda linka czy sieć rybacka mogą być niebezpieczne, a nieprzewidywalne prądy morskie utrudniają pracę fotografów.
Jeszcze przed samą wyprawą autor rozmawia zarówno z uratowanymi z Gustloffa i Steubena, jak i z potomkami Aleksandra Marineski, sprawcy dwóch spośród trzech katastrof. Stara się zrozumieć, kim tak naprawdę był niepokorny marynarz, który zamiast zostać bohaterem, został wydalony ze służby, trafił do łagrów i zmarł na raka. Pomniki ku jego czci zaczęto budować dopiero po jego śmierci, a wszystkie należne mu honory nadał mu dopiero Michaił Gorbaczow.
Na końcu książki znajduje się ciekawe posłowie Iwony Pomian dotyczące ochrony miejsc morskich katastrof w polskim obszarze Bałtyku. Pomian porusza też kwestie prawne tego zagadnienia. Także sam autor przypomina, że niezwykle interesujący wrak jest też cmentarzem, a szczątki zmarłych pasażerów można znaleźć nawet dziś. I tak jak podczas wizyty na cmentarzu, tu też zmarłym należy się szacunek. Warto jednak pamiętać, że wśród ofiar są zarówno żołnierze, oficerowie SS, jak i cywile, uchodźcy z Prus Wschodnich, kobiety i dzieci.
Można oczywiście dyskutować o znaczeniu słowa katastrofa przy ocenie tych dwóch wydarzeń. Zatonięcie Titanica było spowodowane przez zderzenie z górą lodową, a Steuben, Gustloff i Goya zatonęły w wyniku działań wojennych. Trudno też porównywać całkowitą liczbę ofiar, na Titanicu zginęło około 1500 osób, na Steubenie, Gustloffie i Goyi liczba ta może wynosić łącznie ponad 20 tys. osób.
Książka nie jest przesadnie gruba, nie ma nadętej, twardej oprawy. Od razu wciąga, nie nudzi, choć mogłoby być trochę więcej szczegółów dotyczących samych poszukiwań. Jeśli ktoś chce poszperać w sieci, dowiedzieć się czegoś więcej, książka jest bardzo dobrym punktem wyjściowym.
Jak czytać kolory szlaków turystycznych?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?