Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jak wygląda wojna na Ukrainie? Tajna broń terrorystów: babuszki

Marcin Stanowiec
Marcin Stanowiec
Siergiej Duź
Miejscowości na południowo-wschodniej Ukrainie przechodzą z rąk do rąk, babuszki negocjują z wojskiem, żołnierze i bojownicy pospołem piją wódkę. Zaniedbana od czasów sowieckich armia źle czuje się w państwie oligarchów.

Wojna solidarnej między sobą oligarchii z Putinem - o panowanie nad portami będącymi bramą na Bliski Wschód i o kontrolę nad dużym państwem graniczącym z Rosją - niewiele by obchodziła mieszkańców Doniecka czy Charkowa, gdyby nie głupiutkie posunięcia stolicy. Zdegradowano rosyjski język, zawieszono dostęp do kanałów rosyjskiej telewizji i wprowadzono regulacje, na mocy których wszelkie kontakty z Rosją, jeśli zostaną uznane za szkodliwe dla państwowości Ukrainy, mają być karane 15 latami pozbawienia wolności.
Władza wyniesiona przez Majdan czuje się niepewnie na swoim miejscu, dlatego podpiera się radykałami, których szczuje na pokojowo i demokratycznie nastawioną, aczkolwiek nieufną większość.

Czytaj więcej: Czy ktoś jeszcze jest za dialogiem na Ukrainie?

Gwardia Narodowa i Służby specjalne

Wątpiąc w posłuszeństwo regularnej armii nowy szef MSW, Ormianin, Arsen Awakow (Ukraina ma szczęście do obcych etnicznie szefów bezpieczeństwa) utworzył Gwardię Narodową, której trzon stanowią bezrobotni młodzi ludzie z zachodniej części kraju, zgrupowani pod czerwono-czarnymi sztandarami, ideowo związani z banderowskim ruchem nacjonalistycznym. Gwardia obok wojska i służb specjalnych pacyfikuje zbuntowane miasta i wsie na wschodnich i południowych rubieżach.

Zabiegi zagraniczne i demonstracje militarne mają zalegalizować władzę nowych oligarchów, bez oglądania się na koszty społeczno-polityczne.

Szkolenie adeptów Gwardii Narodowej trwało niewiele, kilka tygodni. Było to zdaniem Sekretarza Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony, Andrija Parubija, byłego komendanta na Majdanie, "typowe wojskowe przygotowanie bojowe".

Ukraiński parlament przyjął w marcu ustawę o powołaniu Gwardii Narodowej zastępując dotychczasowe wojska wewnętrzne MSW celem wsparcia istniejących siły milicyjnych i wojska, m.in. w obronie granic państwowych i w walce z terroryzmem. Gwardia Narodowa nie patyczkowała się z wrogami Majdanu. Była idealnym straszakiem na deputowanych, którzy potulnie podczas obecności zachodnioukraińskich gwardzistów głosowali zgodnie z życzeniami oligarchów.

Dziurawi jak sito

Do walki z separatystami zostały skierowane Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU), których szefem od niedawna jest Wałentyn Naływajczenko. Spotkała go przykra niespodzianka. Dowódcy pododdziałów jednostki specjalnej Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) "Alfa", nie podporządkowali się rozkazom podczas operacji przeciwko prorosyjskim separatystom. Zostali oddani pod sąd.

(Podobnie zachowali się w grudniu 2003 r. komandosi izraelscy z Sayeret Matkal, w tym oficer w randze majora. Żołnierze zostawili w biurze premiera bezprecedensowe oświadczenie: "Przyszliśmy tu, aby powiedzieć, że nie będziemy już dłużej wspólnikami polityki ucisku i pozbawiania elementarnych praw milionów Palestyńczyków".)

O współpracę z przeciwnikiem posądzono całą milicję ze wschodu i południa Ukrainy. W końcu zniecierpliwiony Ołeksandr Turczynow, p.o. prezydenta Ukrainy zwolnił szefa Wojskowej Służby Wewnętrznej Stiepana Połtoraka. Rewolucja pożera własne dzieci.

Czytaj więcej: Pacyfikacja Słowiańska i Krasnotarska. Ofiary w Odessie [Aktualizacja]

O ile specyfika służb specjalnych pozwala na szybką podmianę kadry (kryteria werbunku do MSW są te same co w Polsce lat 40.) to inaczej rzecz się ma z armią. Jej zaplecza nie stanowią już głównie mieszkańcy zachodnich obwodów, którzy są w mniejszości. "Kolaboracja" Ukraińców z Ukraińcami pozostaje permanentną zmorą oligarchów i prześladuje interwencję przeciw federalistom od samego początku.

Oligarchowie walczą o swoje być albo nie być a pomysł nacjonalizacji ogromnych majątków determinuje ich jeszcze bardziej. Mają w swoich rękach 80 proc. ukraińskiej gospodarki. Kontrolują 80 proc. PKB. Oznacza to, że cztery piąte całego bogactwa kraju należy do 0,00003 proc. społeczeństwa. Na pozostałe 99,9999 proc. z 46 milionów Ukraińców - przypada 15-20 proc. PKB kraju. Przyszłość miliardowych fortun będzie zależała od tego, w jakim kierunku pójdzie państwo ukraińskie. Jeśli znalazłby się szaleniec zdecydowany obciążyć wielkie ukraińskie koncerny ceną za wydobycie Ukrainy z kryzysu, ukraiński Putin, to Achmetow, Pińczuk czy Tymoszenko, ale również Zachód ze swoim aparatem finansowym czuliby się ograni.

Właściciele przemysłu obawiają się też prostych ludzi.

W Jenakijewie manifestowali górnicy, hutnicy i robotnicy zakładu koksochemicznego. Główny wiec odbył się na dziedzińcu huty należącej do holdingu górniczo-hutniczego Metinvest, kontrolowanego przez ukraińskiego oligarchę Rinata Achmetowa.

Robotnicy ogłosili strajk, wtargnęli do budynku dyrekcji, nad gmachem wciągnięto republikańską flagę. Może to być sygnał ostrzegawczy dla bogaczy.

Pomysły na poradzenie sobie z pośrednio związanymi z ideą renacjonalizacji federalistami są coraz bardziej ekstremalne. Oligarchowie chcieliby ostrzelać separatystów z wyrzutni rakietowych ziemia-ziemia i haubic, wieszać ich na latarniach, odwiedzających rodziny zamieszkałe w Rosji wsadzać do więzienia a nawet płacić od tysiąca do 200 tysięcy dolarów za pojmanie separatysty. Jeden z najbogatszych Ukraińców Ihor Kołomojskiwystawił odpowiedni "Cennik" na Facebooku. - Można też "wprowadzić stan wojenny i zablokować miasta na wschodzie i południu, by przeciąć kontakty i dostawy broni". Armia otacza miasto, stawia zasieki i punkty kontrolne – wyjaśniał strategię walki z dywersją - Władimir Baradacz, pułkownik GRU w stanie spoczynku.

Na nic to wszystko. Podległe oligarchom służby są dziurawe jak sito. Oddają co rusz opancerzone pojazdy, pozwalają wysadzić w powietrze helikoptery (bez strat osobowych!), przepuszczają dostawy broni do oblężonych miejscowości, rozbrajają się na żądanie separatystów a w końcu przechodzą na ich stronę.

Czytaj więcej: Ukraińscy śledczy nie dowiedli, że Berkut strzelał na Majdanie

Do klasyki wojny domowej na Ukrainie przejdą rozjemcze misje staruszek, które do młodych żołnierzy wychodziły z ikonami i chlebem. Wojskowi ze łzami płynącymi po policzkach witali się z nimi i wracali do swoich jednostek, żeby "nie przelewać bratniej krwi".

Oligarchii pozostaje wykorzystanie nienawidzącej ukraińskich Rosjan grupy banderowców. Mając przyzwolenie władz, które dotąd nikogo z morderców nacjonalistycznych nie postawiły w stan oskarżenia, bojówkarze spokrewnieni ideologicznie z UPA zastraszają mieszkańców Odessy czy Donbasu.

Kilka dni temu wydarzyła się tragedia, która podzieliła na zawsze wschodnią i zachodnią Ukrainę. Nieuzbrojeni federaliści zostali zagnani przez tłum nacjonalistów z zachodu Ukrainy do siedziby związków zawodowych. Nikogo nie wypuszczono ani nie wpuszczano. Zablokowano wjazd straży pożarnej i karetek pogotowia. (Siedziba straży pożarnej znajdowała się w odległości zaledwie 70 metrów). Pełniący obowiązki mera Odessy W. Niemirowski spokojnie to wszystko obserwował. Jednemu z aktywistów zaproponował: "Zabierz stąd swoich, a potem zorientujemy się". Napastnicy zarzucili budynek koktajlami Mołotowa. Ofiar wśród "pokojowych kibiców" nie było, ale 50 autochtonów zaczadziło się lub zginęło skacząc z okien. Potem nacjonaliści chóralnie śpiewali nad ciałami - co zostało opublikowane w sieci. Oprócz spalonych żywcem w domu związków zawodowych byli zabici z ranami od broni palnej i ludzie z odciętymi kończynami.

Armia Ukraińska i jej działania wojenne

Pod względem nakładów i wyposażenia armia ukraińska jest na 21 miejscu na świecie według rankingu portalu Globalfirepower.com. To całkiem niezły wynik. Polska znajduje się na miejscu 18. Problem w tym, że jej stan porównuje się z wojskiem Rosji. Porównanie wypada tragicznie dla Ukrainy. Mimo że armia ta liczy sobie ok. 180 tys. żołnierzy to z ok. 50 myśliwców sprawnych jest zaledwie kilkanaście. Reszta jest albo zepsuta, albo służy jako źródło części zamiennych. Jedne z najnowocześniejszych samolotów Ukrainy mają 25 lat.

Do pacyfikacji miasteczek i wiosek potrzebny jest spokój na granicach, dlatego USA i NATO wywierało presję na Rosję, by ta cofnęła armię w głąb kraju.

Jak cywile mieliby sobie poradzić z regularną ofensywą i wyspecjalizowanymi oddziałami? Oprócz podobieństwa etniczno-kulturowego do "agresorów" atutem bojowników prorosyjskich odpierających skutecznie groźbę oddania kontroli nad ziemiami wschodnimi jest uzbrojenie, wysoka organizacja, w miarę dobre dowodzenie, doświadczenie w walkach miejskich, ale przede wszystkim motywacja. Kijów nie dysponuje zmotywowanymi jednostkami, ponieważ Ukraińcy wiedzą, że hasła o "wojnie ojczyźnianej" są pustymi sloganami. – Jest to wojna oligarchów o utrzymanie swojego bogactwa, a nie wojna ludu. Z kolei dla wschodnich Ukraińców jest to wojna obronna. Bronią się przed agresją Kijowa i próbą niedemokratycznego przywództwa. Wszystkie demokratyczne wybory wygrywał związany ze wschodem Janukowycz.

Nawiązanie kontaktu bojowego jest wiec anemiczne, bo brakuje woli walki po obu stronach. Miasta przechodziły z rąk do rąk. Nawet gdy zaangażowanym żołnierzom z zachodu Ukrainy udaje się zdjąć flagę separatystów z jakiegoś prestiżowego budynku, to nie ma wystarczająco wielu sił, by ją utrzymać w danym miejscu. Po opuszczeniu stanowisk przez zmotywowanych armistów przychodzą ci niezmotywowani i oddają wywalczone stanowiska.

Dodatkową trudność stanowi opór przed ponoszeniem strat cywilnych. Ofiary cywilne nakręciłyby spiralę niechęci, z której oligarchowie mogliby się już nie wyzwolić.

Taktyka oblężenia zbuntowanych okręgów jest chybiona o tyle, że mieszkańcy izolowanych miejscowości muszą być zaopatrywani w żywność i środki konieczne do przeżycia a wraz z zaopatrzeniem pękają kordony bezpieczeństwa.

Słowiańsk, Kramatorsk, Mariupol przechodziły w tym trybie z rąk do rąk pięcio- i siedmiokrotnie.

Pozostaje walka na słowa

Obie strony Rosjanie i Kijów doceniają, jeśli nie przeceniają walkę informacyjną. Dzięki mediom globalnym lepsi w niej są oligarchowie.

Chłopięcy wygląd premiera Arseniuka sprawia, że uchodzą mu płazem liczne wpadki propagandowe. Tak jak premier histeryczna, kłamliwa i demagogiczna jest komunikacja społeczna napędzana przez oligarchów władających mediami ukraińskimi. Do nich należą główne tytuły prasowe oraz telewizje, konfabulować więc mogą bez końca i bez umiaru, a ich wymysły są powtarzane jako święta prawda prze prasę światową, która należy do pokrewnej im elity.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto