Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Medytacja na drogach Tybetu

Karolina Kunda-Kuwieckij
Karolina Kunda-Kuwieckij
Peter Matthiessen
Peter Matthiessen York Public Radio, CC2.0
Dwaj pisarze wyruszyli w drogę, która miała doprowadzić ich do celu. W rzeczywistości, odbyli wędrówkę nie tylko w głąb Tybetu, ale także duchową podróż w głąb samych siebie.

Peter Matthiessen i Ian Baker wyruszyli w drogę, która miała doprowadzić ich do celu. Pierwszy z nich pragnął ujrzeć himalajską śnieżną panterę, niemal symboliczne i legendarne zwierzę. Ian Baker marzył o dotarciu do mitycznej krainy Pemako i Wodospadów Cangpo na pograniczu Tybetu i Indii. W rzeczywistości obaj odbyli wędrówkę nie tylko w głąb Tybetu, ale także duchową podróż w głąb samych siebie.

W filozofii chińskiej tao oznacza wewnętrzną drogę, którą musimy przebyć, by nauczyć się akceptacji siebie i życia w harmonii ze światem. W Tybecie podróżowanie zyskuje miano pielgrzymki określanej gnaskor, czyli „wędrowanie z miejsca na miejsce”. Niektórym potrzebny jest cel, który wyznacza drogę, jednak nie dla wszystkich ma on jednakowe znaczenie. Niekiedy wystarczy po prostu iść przed siebie, niczego nie oczekując. Dosłowna bezcelowość takiej wędrówki stanowi istotę medytacji w marszu. „Idąc, po prostu idź”, jak mawiał chiński mistrz zen, Yunmen Wenyan.

Podstawę buddyzmu stanowią Cztery Szlachetne Prawdy. Pierwsza stanowi prawdę o cierpieniu, Druga mówi o niewiedzy jako przyczynie cierpienia, Trzecią Szlachetną Prawdą jest uświadomienie sobie możliwości unikania cierpienia, a Czwartą Szlachetną Prawdę stanowi dharma, czyli droga prowadząca do wyzwolenia się z kręgu cierpień. Wielki japoński mistrz zen, Chao-Chou twierdzi, że „droga wcale nie jest trudna; jedynym warunkiem jest wyzbycie się chceń i niechceń”. Usilne dążenie do upragnionego celu jest bowiem sprzeczne z jego osiągnięciem w buddyzmie zen.

Śnieżna pantera Petera Matthiessena i Serce świata Iana Bakera to książki utrzymane w duchu buddyzmu i odczytywanie ich przez pryzmat tej filozofii znacznie ułatwia ich odbiór.

Peter Matthiessen, adept buddyzmu zen oraz autor wielu książek przyrodniczych i podróżniczych, udał się w 1973 roku na wyprawę w Himalaje. Wraz z biologiem Georgem Schallerem planował zbadać okres godowy błękitnych owiec. Jednak pisarza bardziej fascynował rzadko ukazujący się ludzkim oczom nieuchwytny tybetański irbis, zwany śnieżną panterą. Podróżnicy rozpoczęli swoją podróż w Pokharze nieopodal Katmandu w Nepalu, kontynuowali ją na terenie Płaskowyżu Tybetańskiego i klasztoru Shey Gompa, a zwieńczyli na Kryształowej Górze. Z pomocą czterech szerpów i czternastu tragarzy podróż przebiegła bez większych komplikacji, choć kilkakrotnie dochodziło do niewielkich kradzieży i strajków wśród tragarzy.

Droga, którą przebył Matthiessen, okazała się dlań trudniejsza niż początkowo przypuszczał. Wielokrotnie natrafiał na przeszkody, nie tylko w postaci ekstremalnie stromych zboczy czy agresywnie nastawionych tubylców. Utrudnienia mentalne często znacznie bardziej komplikowały i zakłócały drogę. Autora Śnieżnej pantery rozczarowywały ograniczenia własnego umysłu. Znajdował w sobie granice, po przekroczeniu których jego psychika nie pozwalała mu cieszyć się przebywanym szlakiem. Znamienne okazały się wnioski płynące z sytuacji, w której znalazł się jeden z tragarzy: „Dzielny Dawa, starając się złapać plecak Jang-bu rzucony nad strumieniem, opuścił go niezdarnie do wody. I stało się coś wspaniałego: Jang-bu roześmiał się głośno wraz z Dawą i Phu-Tseringiem, chociaż oznaczało to dla niego mokre ubranie i mokry śpiwór. Ta beztroska, to pogodzenie się z losem, nie będące fatalizmem, lecz głęboką wiarą w życie, zawstydziła mnie”. Ta jakże solidna lekcja pokory uświadomiła mu własne słabości i niedoskonałości i paradoksalnie wprawiła w znakomity nastrój na najbliższe dni wyprawy.

Matthiessen wiele pisze w Śnieżnej panterze o poszukiwaniu celu w życiu, własnej ścieżki duchowej: „Błąkałem się między różnymi drogami, nie zdając sobie nawet sprawy z tego, że rozpocząłem poszukiwanie, ani z tego, czego właściwie szukam. Wiedziałem tylko, że czuję pustkę, którą trzeba wypełnić”. Można przypuszczać, że na bazie tej pustki Matthiessen przyjął zaproszenie na himalajską ekspedycję od George’a Schallera. Zaplanował podróż, która miała doprowadzić go do legendarnej śnieżnej pantery. Jednakże podczas wyprawy jego intencje podlegały ciągłym przemianom. Pisarz zdawał sobie sprawę, że nie powinien „oczekiwać niczego” (przed czym ostrzegał go przed wyjazdem mistrz rosi Eido), z drugiej zaś strony przeczuwał, że bardzo bliski jest ujrzenia nadzwyczajnego zwierzęcia. Czuł na sobie wzrok pantery, jednak spostrzec jej nie zdołał. Czasem żałował, że nie dane mu jej ujrzeć, innym razem ogarniała go obezwładniającą radość z tego powodu, jednak im dłużej trwała wyprawa tym mniej zależało mu na doświadczeniu widoku irbisa: „Jeśli śnieżna pantera pokaże mi się, to chętnie ją zobaczę. Jeśli nie, to znaczy, że nie dojrzałem do jej widoku.(...) To, że istnieje, że jest tutaj, że jej srebrzystoszare oczy patrzą na nas z góry – to mi wystarcza”.

Koniec podróży stanowił dla Matthiessena huśtawkę emocjonalną. Rozbicie i depresja spowodowane schodzeniem w dół i obniżającą się wysokością, związane były także z uczuciem niespełnienia. Pisarz zdał sobie sprawę, że nie chodziło o to, by spotkać śnieżną panterę, ale właśnie o to, by tego tak bardzo nie pragnąć. Radość spowodowana samym faktem wędrówki wśród ośnieżonych szczytów górskich, uświadomiła mu istotę jego drogi.

„Podróż do Dolpo, krok po kroku i dzień po dniu jest Klejnotem w Sercu Lotosu,
Tao, Drogą, Ścieżką, ale wcale nie bardziej niż drobne wydarzenia codziennego życia. Nauki, jakie dawał nam lama Tupjuk, podczas gdy śnieżna pantera obserwowała nas gdzieś ze skalnego zaułka, a Kryształowa Góra płynęła po niebie, nie były, jak myślałem, oświeconą mądrością jednego człowieka, ale wspaniałym wyrazem boskości całej rasy ludzkiej”.

Ian Baker od wielu lat współpracuje z National Geographic i organizuje tzw. „Rare Journeys” – wyjątkowe ekspedycje w najdalsze zakątki Tybetu, Bhutanu czy Mongolii. Ponadto jest autorem wielu książek o Tybecie i buddyzmie tybetańskim, a od ponad dwudziestu lat mieszka w Katmandu. Serce świata jest zapisem jego głębokiej fascynacji ukrytymi tybetańskimi krainami, zwanymi bejul. Leżące w ich sercu Pemako wraz z tzw. „ukrytymi” wodospadami Cangpo, stały się celem badawczym Bakera oraz kilku innych podróżników i biologów zaintrygowanych ukrytymi miejscami. Aby do nich dotrzeć potrzebowali wielu gruntownie zaplanowanych wypraw, ponieważ wedle wierzeń droga prowadząca do Pemako usiana jest przeszkodami i niebezpieczeństwami czyhającymi na wędrowców. Jak mówią starożytne legendy i wtórujący im wielcy buddyjscy lamowie – jedynie głęboko praktykujący buddyzm tybetański powinni próbować dotrzeć do wschodnich krańców Himalajów. Legendarnej Shangri-La strzegą bowiem groźni bogowie i boginie, których zadaniem jest utrudniać lub wręcz uniemożliwiać dotarcie do serca mistycznych sanktuariów. Z opowieści wynika również fakt, iż samo dotarcie do tajemniczych rejonów Tybetu nie gwarantuje pełni satysfakcji z odkrytych miejsc. Jak podkreślają wielcy lamowie, prawdziwe bejul odnosi się do „miejsc, gdzie można odnaleźć wszystko, czego nam potrzeba, gdzie medytacja i praktyki tantryczne dają lepsze skutki”, a oświecenie można osiągnąć zdecydowanie łatwiej i szybciej niż gdziekolwiek indziej.

Drogi prowadzące do Pemako i wodospadów Cangpo okazały się piekielnie trudnymi szlakami. Jak relacjonuje w Sercu świata Baker: „Raj to jednak nie był. Pijawki spadały z drzew i wypełzały z bagna. Stada much wlatywały mi prosto w oczy”. Chińska milicja niejednokrotnie zawracała ekspedycję, nie podając konkretnych powodów. Nieustannie przemoczeni, pogryzieni przez insekty, cierpiący na różne dolegliwości podróżnicy, nie poddawali się jednak i dążyli do celu. Kryzysy okazały się nieodłącznym elementem każdej wyprawy w głąb niegościnnych tybetańskich dolin. Baker dystansował się do trudów podróży dzięki medytacji, myśli zastępował mantrami, zaglądał do świętych pism. Przypominał sobie czytane wcześniej teksty dotyczące bejul. Wiedział, że w Pemako istnieją opiekuńcze bóstwa, które „wystawią cię na szereg niebezpieczeństw, żeby zbadać moc twego postanowienia. Pomogą ci, jeśli wytrwasz w duchowych zamiarach; jeśli nie, zwiodą cię na manowce”.

Po wielu podejściach i licznych próbach, podróżnicy, z Bakerem na czele, dotarli do upragnionego Shangri-La. Udało im się zbadać liczne doliny i przełęcze Pemako i dotrzeć do czeluści wąwozów i wodospadów Cangpo. Bakerowi jako adeptowi buddyzmu nieobce były także nauki tantryzmu tybetańskiego. Droga, którą przebył, by odkryć mistyczne rejony Tybetu, okazała mu w praktyce to, co znał tylko z teorii i o czym dotychczas jedynie czytał. Zrozumiał, że niczego nie musi już tak namiętnie pożądać i poszukiwać, że „wrota odemkną się przed tym, który zda sobie sprawę, że nie trzeba ich szukać – wystarczy otworzyć się na coś, co jest już w pełni obecne”.

Penetrowaniu dolin, wąwozów i wodospadów towarzyszyły rozmaite tajemnicze głosy i dźwięki. Jedni słyszeli nocą czarodziejski śpiew, inni nawołujące się na przemian kobiece i męskie głosy, jeszcze innych dobiegał odgłos dzwonków noszonych przez boginie na kostce u nogi. Słuchając takich opowieści Baker pomyślał, „że może to właśnie jest raj – kiedy znikają wszelkie rozgraniczenia między doświadczeniami zewnętrznymi a wewnętrznymi. Z drugiej jednak strony, może to być po prostu rozkoszne szaleństwo”.

Może i tak właśnie było. Być może legenda o Pemako jest wyłącznie mistyfikacją, a doliny, które odnaleźli podróżnicy są pozbawionymi duchowych opiekunów nieckami o bogatej, egzotycznej roślinności. Droga, którą Baker przebył wraz z towarzyszami, otworzyła mu jednak szeroko drzwi prowadzące do „bezmiaru, gdzie nic nie jest ukryte i niczego nie trzeba odkrywać, bo wszystko jest przeźroczyste, czyste i wolne od wszelkich naleciałości, adept otwiera się bez wahania na rzeczywistość, która objawia się sama, bez jakichkolwiek odniesień do pojęcia „ja”. Drzwi mogą wówczas otworzyć się wszędzie”.

W tradycji buddyzmu tantrycznego idealna pielgrzymka ma za zadanie „ułatwić przemianę wewnętrzną w sytuacjach, które wystawiają na próbę postrzeganie świata. Im więcej zamieszania w krajobrazie, tym lepiej”, pisze Baker w Sercu świata. Przyroda nieustannie płatała figle podróżnikom i krzyżowała im szyki, w konsekwencji czego wędrowcy przeżywali kryzysy i zaczynali wątpić w sens wyprawy. Obnażone zostały słabości, z których wcześniej nie zdawali sobie sprawy, a które dotychczas negatywnie determinowały niektóre aspekty ich życia. Doświadczenie nauki płynącej z trudów podróży i przeciwności losu, poprowadziło ich ku lepszemu wglądowi we własną wewnętrzną drogę tao. Matthiessen często odwołuje się do Junga, który ową drogę porównuje do „wody płynącej nieprzeparcie do celu. Zanurzenie się w tao oznacza samorealizację, pełnię, spełnienie misji, poczucie początku i końca oraz doskonałe urzeczywistnienie wrodzonego każdemu sensu bytu”. W buddyzmie pojęcie drogi stanowi podstawę przemiany, jakiej poddany zostaje człowiek pragnący uwolnić się od nękającego go cierpienia. Drogą w rozumieniu tybetańskiego gnaskor może być wędrowanie z miejsca na miejsce – oddawanie się prostej czynności, pozbawionej znaczeń i cech. Matthiessen twierdzi, że „utożsamianie się z tym, co się robi, stanowi prawdziwą realizację Drogi”. Baker znamiennie zaś podkreśla, że „istotę umysłu i rzeczywistości pojmiemy dopiero wtedy, kiedy zaniechamy postrzegania zewnętrznych pozorów rzeczy w oderwaniu od świadomości”. Obydwaj pisarze najbardziej jednak zgodni byli co do tego, iż aby przebywana droga stanowiła coś więcej niż tylko pokonywane kilometry, należy poddać jej się bez reszty i po prostu iść przed siebie. I niczego nie oczekiwać.

Znajdź nas na Google+

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto