Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

MEGAPUNKT, czyli wielka bitwa o małą piersiówkę

Jarogniew Milewski
Jarogniew Milewski
Mały piersiówkowy dramacik zaczął się kilka dni przed świętami. Żona będąc na zakupach w gdańskiej Galerii Bałtyckiej nieszczęśliwie wstąpiła do sklepu z artykułami kuchennymi.

Sklep nazywał się MEGAPUNKT i mieścił się na poziomie (-1) w lokalu 550. Adres placówki podaję ku przestrodze, w żadnym razie nie w celach reklamowych. Żona wstąpiła tam i na dodatek nabyła w cenie 29 zł piersiówkę metalową o pojemności 8oz. Na Allegro taką samą chińską piersiówkę można kupić za 10 zł z przesyłką, ale żona pomyślała, że lepiej kupić w porządnym, normalnym sklepie. Bo gdyby na przykład zaczęła po kilku dniach przeciekać, będzie można ją wymienić przy okazji następnych zakupów w Galerii.

Piersiówkę znalazłem wśród prezentów pod choinką. Bardzo się ucieszyłem i zaraz chciałem nalać do niej wódki. Nalać się od razu nie udało, gdyż zakrętka nie chciała się odkręcić. A powinna. Przy użyciu dużej siły fizycznej ustąpiła, ale - niestety - powtórne zakręcenie było jeszcze trudniejsze. Nie jestem ekspertem od piersiówek, ale na moje techniczne oko (studiowałem kiedyś na politechnice) stalowe ramię przytrzymujące nakrętkę zostało przyspawane przez jakiegoś zmęczonego Chińczyka za daleko. I dlatego otwiera i zamyka się bardzo trudno. A powinno lekko.

Żona trochę się zdenerwowała, że wcisnęli jej bubel, ale uspokoiłem ją, że przecież bubel nabyła w porządnym sklepie, więc nie będzie problemu z wymianą. Parę dni wcześniej kupiliśmy w Empiku niesprawną książkę. Miała trochę więcej kartek niż powinna mieć. Wymieniono mi ją od ręki, przeproszono i dorzucono kalendarz na zgodę. Myślałem, że tak jest już wszędzie, że komuna z jej traktowaniem klientów jak natrętów pozostała w zeszłym wieku. Jak się okazało nie wszędzie klient powinien odejść zadowolony i problem jednak był.

Po świętach, ale przed Sylwestrem na który planowałem zabrać sprawną już i pełną piersiówkę, wybrałem się do placówki MEGAPUNKT w celach wymiany felernego towaru. Wybrałem, jak okazało się później, bardzo nieodpowiedni termin i porę.

"Jeśli klient chce uniknąć rozdrażnionych, znudzonych i przez to nieuczynnych ekspedientek, na czas reklamacji w placówce, wybierać powinien normalny dzień tygodnia i godziny południowe."

Ja miałem nieszczęście wybrać niedzielę i wieczór. Pierwszą niedzielę po świętach. Błąd. Kardynalny błąd. Po pierwsze o tej porze nie ma w placówce kierownika. W naszym wypadku pani kierowniczki. Po drugie, pani kierowniczka jeśli nawet jest normalnie dostępna pod komórką, nie będzie odbierała telefonu od ekspedientek w niedzielę wieczorem po świętach, a przed Sylwestrem. Kierowniczka z MEGAPUNKTU istotnie telefonu nie odbierała.

W placówce zastałem trzy lekko znudzone panie, które, odniosłem takie wrażenie, przez przypadek pełniły role ekspedientek. Wyjąłem z kieszeni piersiówkę. Postawiłem ją na ladzie i powiedziałem, że jest problem, bo otrzymałem towar niesprawny. Nie da się odkręcić zakrętki. Wyrażenie towar niesprawny nie zadziałało, jak sądzę, najlepiej.

"Klient podczas reklamowania towaru powinien unikać wyrażeń typu wadliwy towar, bubel, niesprawny produkt itp. Mogą one niepotrzebnie dodatkowo skomplikować i tak trudne relacje klient-ekspedient i spowodować nerwowość sprzedawców."

Panie wyjęły towar z opakowania i wszystkie po kolei próbowały odkręcić zakrętkę. Nie było łatwo, ale w końcu, jednej, tej najsilniejszej, się udało. Druga sprzedawczyni w tym czasie przyniosła z wystawy taką samą piersiówkę, po czym obie sprawdziły, że ta z wystawy odkręca się leciutko. Co mogło sugerować, że mój towar może być towarem niesprawnym. Po tym odkryciu ekspedientka sprawną piersiówkę odniosła na miejsce. Pomyślałem, że przyniesie mi z magazynu nową, ale nic takiego nie nastąpiło. Spytałem czy dostanę działającą piersiówkę, bo mi się trochę spieszy i chciałbym już iść. Pani stwierdziła, że nie ma absolutnie takiej możliwości, by od ręki wymienić niesprawny towar na sprawny, ponieważ w ich firmie istnieją ścisłe PROCEDURY zwrotu niesprawnego towaru.

"Procedura - postępowanie, które ma na celu sprowadzenie klienta do należnego mu miejsca, czyli parteru"

Oczywiście zdaję sobie sprawę, że trzy ekspedientki w żadnym razie nie mogą zastępować profesjonalnego eksperta firmy MEGAPUNKT. Mogłoby się przecież okazać, że z niezrozumiałych powodów odspawałem ramię trzymające nakrętkę i przyspawałem je (złośliwie?) zbyt daleko. Przez co odkręcanie i zakręcanie piersiówki jest prawie niemożliwe.

Przyznam, mimo tych oczywistości, że się jednak trochę zdenerwowałem. Spytałem czy na pewno nie ma możliwości wymiany piersiówki. Jedna z pań ekspedientek oświadczyła, że ona nie ma zamiaru ryzykować swoich pieniędzy, bo jeśli da mi nową piersiówkę, a mojej reklamacji sklep nie uzna, to ona będzie musiała za nią osobiście zapłacić. Taka jest procedura. Spytałem, czy mógłbym rozmawiać z kierownikiem sklepu. Panie uśmiechnęły się i stwierdziły, że o tej porze i w dodatku w niedzielę, nie można się raczej spodziewać kierowniczki w sklepie i zasugerowały odwiedziny nazajutrz w południe. Gdy poprosiłem o nazwisko kierującej placówką i telefon do niej wręczono mi wizytówkę sklepu. Gdy ponownie spytałem o nazwisko jedna z pań rzekła: "Pan zadzwoni jutro, to pan się dowie"
W tym momencie ekspedientki uznały chyba, że sprawa załatwiona, bo postawiły wadliwy towar przede mną i zaczęły rozmawiać o czymś znacznie, jak sądzę, ważniejszym niż ja i moja piersiówka. Zasugerowałem wówczas, że może wprowadzimy w życie tę nieszczęsną procedurę reklamacyjną, bo przecież co mi po niesprawnym towarze. Jedna z ekspedientek z lekkim ociąganiem wyjęła wówczas duży blok pod tytułem: ZGŁOSZENIE REKLAMACYJNE i położyła go przede mną wraz z długopisem sugerując wypełnienie formularza.

"W porządnych sklepach do wymiana wadliwego towaru na nowy wymagane jest wypełnienie formularza wielkości A4 i ponad dwutygodniowe oczekiwanie na decyzję. W byle jakich megastorach typu Real, Tesco, OBI do wymiany niechcianego towaru (niekoniecznie niesprawnego) wystarcza paragon. I robi się to od ręki"

Ponieważ byłem już trochę zezłoszczony sytuacją zasugerowałem, że na skutek braku okularów nie będę w stanie wypełnić poprawnie formularza. Myślałem, że może dadzą sobie spokój i wymienią mi tę cholerną piersiówkę. Konieczność dotrzymania procedury była jednak silniejsza, kierowniczka nie odbierała telefonów, więc jedna z ekspedientek, ta mniej silna, ale pewnie lepiej pisząca, postanowiła wypełniać formularz za mnie. Ja musiałem dyktować. Kilka razy podczas pisania dawała do zrozumienia, że robi mi grzeczność, bo to ja osobiście wedle procedury powinienem pisać. Formularz po wypełnieniu wyglądał tak:

Dyktowanie tekstu i wpisywanie go przez ekspedientkę zajęło około 20 minut. Cała wizyta w sklepie kosztowała mnie sporo nerwów i ponad godzinę czasu. Teraz czekam na rozpatrzenie zgłoszenia reklamacyjnego i ustosunkowanie się do tego firmy MEGAPUNKT. Mają na to 19 dni. W formularzu jest data 16.01.2009 jako termin rozpatrzenia zgłoszenia. O decyzji poinformują mnie telefonicznie. Pewnie wszystko zgodnie z jakąś tam ustawą. Póki co cierpliwie czekam.

Dopisane 4 stycznia 2009 roku

W niedzielę, ok. godz. 11 zadzwonił telefon. Była to pani z MEGAPUNKT'u (kierowniczka?, chyba tak, choć pewności nie mam, bo się nie przedstawiła), która poinformowała mnie, że rozpatrzono moją reklamację. Zapraszała mnie do sklepu. Pełen obaw spytałem czy rozpatrzono reklamację pozytywnie i czy otrzymam nową piersiówkę. Pani oświadczyła, że nie wie jaka jest decyzja, bo to właściwie nie jej sprawa. Oświadczyłem, że nie będę przecież jechał do sklepu tylko po to, by dowiedzieć się, że reklamacji nie przyjęto. Kobieta oświadczyła, że jeśli tego zażądam może mi ostatecznie przeczytać orzeczenie. Pełen jak najgorszych przeczuć zażądałem. Przeczytała. Moja reklamacja została rozpatrzona odmownie, a uzasadnienie jest takie, że piersiówka się zakręca i odkręca bez trudu. Przyznam, że trochę mnie zatkało, coś tam bąkałem, chyba że będę się odwoływał przed Sądem Najwyższym, na co pani kierowniczka odpowiedziała: "Jak pan chce".

Mam niejakie przeczucie, że przez ten tydzień wszystkie ekspedientki razem z panią kierowniczką ciężko pracowały nad zakrętką i trzymającym je ramieniem tak, by odkręcało się łatwiej. Jedna ze sprzedawczyń zaczęła proces naciągania już w sklepie i gdy wychodziłem pokazała, że piersiówka odkręca się już nieco łatwiej. Poprosiłem ją wtedy, by tego nie robiła, bo jeszcze mi odrzucą reklamację. No i chyba wykrakałem.

Epilog:

Postanowiłem walczyć dalej. Założyłem bloga i umieściłem w nim opis całej sytuacji (prawie to samo co powyżej). Znalazłem stronę firmy
MEGAPUNKT i wysłałem początek artykułu oraz link pod którym wisiała całość do wszystkich czterech ich oddziałów. I tylko tam. Nikt inny adresu nie zna. W mailach oświadczyłem, że jako solidny dziennikarz społeczny chcę, by w artykule, który mam zamiar opublikować miała swój głos również druga strona konfliktu. Reakcja firmy była tyleż szybka ile zaskakująca. Pan prezes zarządu MEGAPUNKT kategorycznie oświadczył, że nie zgadza się na publikację naszej korespondencji i zagroził mi, że jeśli podawanie tendencyjnych, nieprawdziwych informacji będzie trwało dalej firma podejmie czynności mające na celu zaprzestanie takiej praktyki. Zdumiewający jest fakt, że pan prezes nie raczył wejść i odczytać pełnej relacji (w każdym razie o tym mnie poinformował), a opierał się jedynie na krótkiej zajawce artykułu, którą wkleiłem do listu.

Mam w związku z tym kilka pytań do doświadczonej braci dziennikarskiej z serwisu Wiadomości24.pl

Jakie, wobec kategorycznego sprzeciwu dyrektora MEGAPUNKTU co do cytowania jego korespondencji, mam możliwości prezentacji strony firmy w artykule? Tak, bym nie był narażony na ataki za tendencyjność i manipulowanie faktami. Bardzo chciałbym móc w jakiś sposób zaprezentować korespondencję, bo to istny kabarecik. Pełen sprzecznych "faktów", oraz panicznego lęku przed publikacją. A z moralnego obowiązku społecznego dziennikarza, który się we mnie budzi, zależałoby mi na uświadomieniu czytającym też co ich może czekać jeśli kupią bubel. Nawet za 29 zł.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maturzyści zakończyli rok szkolny. Czekają na nich egzaminy maturalne

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto