Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mitolandii nibyprawo

Janusz Bartkiewicz
Janusz Bartkiewicz
Obraz współczesnej Polski tworzą mity o bohaterskiej przeszłości, bezinteresowności działań dawnych i obecnych obrońców wolności i demokracji, czy też mit o praworządności działań państwa i jego funkcjonariuszy.

Od kiedy tylko człowiek zaczął interesować się tym, co jego bliźni robi lub robić zamierza, od tego czasu rozpoczęła się era podsłuchów, podglądania i intrygowania na większą, czy też mniejszą skalę. Działo się tak przez tysiące lat i miało raczej ograniczony zasięg, aż do XX wieku, kiedy to gwałtowny rozwój techniki i związany z tym niesamowity postęp technologiczny spowodował, że człowiek człowieka podglądać i podsłuchiwać może wszędzie i o każdym czasie. Szczególnie mocno wykorzystywać te możliwości zaczęły różnego rodzaju państwowe służby specjalne, których jedynym i głównym zadaniem było (jest) trzymanie w ryzach całych grup społecznych, a niekiedy i całych społeczeństw. I im bardziej państwo chciało te ryzy utrzymać lub wzmocnić, tym bardziej podglądało i podsłuchiwało obywateli. A im częściej i chętniej to czyniło, tym bardziej stawało się państwem represyjnym i opresyjnym jednocześnie. Zdawać by się mogło, że ustanowienie w Państwie systemu demokratycznego spowoduje, że z możliwości podglądania i podsłuchiwania korzystać będzie coraz rzadziej i tylko w niezbędnym dla jego (czytaj: obywateli) bezpieczeństwa zakresie, ustanowionym przez szczegółowe normy prawa.

W latach tzw. bezbożnego komunizmu, w PRL, problem podglądania i podsłuchów rozwiązano w bardzo prosty sposób. To znaczy, że żadne ustanowione i jawnie stosowane prawo nie wspominało o takiej możliwości Państwa. Tajne prawo (na podstawie zarządzenia odpowiedniego ministra) przyznawało uprawnienia do podsłuchu tylko kilku instytucjom państwowym, a konkretnie Milicji Obywatelskiej, Służbie Bezpieczeństwa (wcześniej Urzędowi Bezpieczeństwa) Wojskowej Służbie Wewnętrznej, a konkretnie kontrwywiadowi wojskowemu, a także wywiadowi usytuowanemu w Sztabie Generalnym Wojska Polskiego. Zgodę na zastosowanie podsłuchu wydawał zastępca komendanta wojewódzkiego MO ds. służby bezpieczeństwa, któremu podlegał cały techniczny pion tej służby, zapewniający stosowanie metod techniki operacyjnej.

Z uwagi na bardzo skromną sieć telefonii prywatnej, podsłuchiwano zazwyczaj telefony służbowe w miejscu pracy tzw. figurantów (osoby rozpracowywane) oraz prywatne, jeżeli ich właściciele znaleźli się w kręgu zainteresowań w/w służb. Zapewnienie tajności funkcjonowania tego systemu, stanowiło jedno z najważniejszych zadań wszystkich organów, które prawo do działań operacyjnych posiadały. Fakt naruszenia tajemnicy państwowej poprzez ujawnienie samego istnienia podsłuchu (bo wówczas podsłuch telefoniczny objęty był klauzulą tajemnicy państwowej), nie mówiąc już o ujawnieniu treści zarejestrowanych rozmów, groził natychmiastowymi surowymi konsekwencjami, nie tylko służbowymi, ale i przede wszystkim, konsekwencjami prawnymi wynikającymi z kodeksu karnego.

W tamtych "strasznych" czasach, podsłuch telefoniczny stosowany był jedynie do pozyskania informacji, mającej na celu ujawnienie dowodów popełnienia czynów zabronionych, co obejmowało też zbieranie informacji o zamiarach, kontaktach, opiniach czy działaniach podejmowanych przez osobę lub inwigilowane środowisko. Uzyskane w tajny sposób informacje, jeżeli mogły one mieć znaczenie dowodowe, poddawano istotnej obróbce, nazywanej legalizacją informacji. Polegało to na tym, że jako źródło informacji podawano z reguły inne zdarzenia niż podsłuch, czy np. obserwacja, co powodowało też, że taka informacja mogła być następnie odtajniona i wprowadzona jako materiał procesowy (dowodowy).

Działania takie podejmowano przede wszystkim dlatego, aby ukryć fakt, że informacja pochodziła z podsłuchu i nie czyniono tego ze wstydu, wynikającego z stosowania takich metod. Powód ten był bardzo prozaiczny, a mianowicie taki, że stosowanie technik operacyjnych (jakie by one nie były) miało z mocy przepisów charakter tajny i zachowanie tajności działań było nakazem prawa, wtedy bardzo skrupulatnie przestrzeganym przez wszystkich funkcjonariuszy państwowych.

Taki sposób funkcjonowania Służby Bezpieczeństwa, uznawany w czasie istnienia PRL, przez tzw. demokratyczną opozycję, za niegodny, represyjny i bezprawny, został jednakże w wolnej już Polsce utrzymany, a dostęp do korzystania z tych metod udzielono znacznie rozszerzonej grupie podmiotów, określanych jako służby specjalne. Poprawiono jednakże system prawny, w ten sposób, że w ustawach regulujących funkcjonowanie każdej ze służb, wpisano zasady, przypadki i zakres stosowania tego rodzaju kontroli operacyjnej.

Dzisiaj, w wolnej i demokratycznej niby Polsce, prawo do podglądania i podsłuchiwania wszystkiego tego, co czynimy lub mówimy, ma aż 8 formacji o charakterze policyjnym, a konkretnie: Policja, Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Centralne Biuro Antykorupcyjne, Straż Graniczna, Policja Skarbowa, Żandarmeria Wojskowa, Służba Wywiadu Wojskowego i Służba Kontrwywiadu Wojskowego. Wszystkie te państwowe instytucje, w zakresie pracy operacyjnej funkcjonują w zasadzie w oparciu o jednolite unormowanie prawne, oparte na kilku podstawowych normach.

Po pierwsze, mogą być stosowane jedynie w przypadkach wyjątkowych, a więc gdy inne środki okazały się bezskuteczne albo zachodzi wysokie prawdopodobieństwo, że będą nieskuteczne lub nieprzydatne. Zapisu tego wynika jednoznacznie, że zastosowanie kontroli operacyjnej musi być poprzedzone posiadaniem informacji o, co najmniej, podejrzeniu możliwości popełnienia przez kogoś przestępstwa i w sprawie tej zostały podjęte rutynowe czynności wykrywacze. Oznacza to, że podsłuchu nie można stosować w stosunku do osoby, o której wcześniej nie posiadano żadnych informacji i która nie stała się podmiotem działań wykrywających, a których zastosowanie nie dało oczekiwanego rezultatu.

Po drugie, aby metody te zastosować należy sporządzić pisemny wniosek wraz ze szczegółowym uzasadnieniem, który po zaopiniowaniu przez prokuraturę (opinia Prokuratury Okręgowej i zatwierdzenie przez Prokuratora Generalnego) trafia do wyznaczonego sądu okręgowego, gdzie w drodze postanowienia sąd zarządza przeprowadzenie kontroli operacyjnej w wyznaczonym okresie. Kontrola taka winna być zakończona po trzech miesiącach, z możliwością jej przedłużenia z konkretnie uzasadnionych powodów. Taka metoda zatwierdzania podsłuchów, miała w zamyśle jej autorów, gwarantować cywilną (sądową) kontrolę w celu eliminacji ewentualnych nadużyć ze strony stosujących podsłuch służb.

Po trzecie, kontrola operacyjna może być zastosowana tylko wobec taksatywnie wymienionych rodzajów przestępstw, a nie w ogóle jakąkolwiek działalność przestępczą. A ponadto, może być wymierzona tylko w konkretne, wskazane we wniosku osoby. Dalszą konsekwencją tej zasady jest to, że materiały (informacje) uzyskane w wyniku podsłuchu, nie mogą absolutnie być wykorzystane w stosunku do osób trzecich, nawet wtedy, gdy osoby te zostały nagrane w czasie rozmowy z podsłuchiwanym, a ich treść dotyczyła przestępstwa innego, niż określonego we wniosku o zastosowanie podsłuchu.

Po czwarte, wszelkie materiały zawierające informacje z podsłuchów, a nie mające związku ze sprawami i osobami objętymi działaniami operacyjnymi winne być, w szczegółowo określonym czasie, zniszczone i to w drodze komisyjnej. Nie wolno zatem ich gromadzić, a tym bardziej archiwizować.

Po piąte i ostatnie, dysponentem tychże materiałów jest tylko ten, na czyje zlecenie zostały sporządzone, a więc odpowiednia służba prowadząca działania operacyjne, w ramach których zastosowano kontrolę operacyjną. Nigdy dysponentem materiałów operacyjnych nie jest i nie może być prokurator, nawet Prokurator Generalny. Prokuratura jest dysponentem materiałów z podsłuchów, jedynie w przypadku zastosowania tzw. podsłuchu procesowego, to jest opartego na art. 237 kodeksu postępowania karnego, w którym to postępowaniu materiał uzyskany z podsłuchu traktowany jest jako bezpośredni dowód procesowy.

Znając, nawet w ogólnym zarysie, te podstawowe zasady stosowania i wykorzystywania informacji pochodzących z podsłuchów, łatwo zauważyć, że w polskiej rzeczywistości i praktyce działania organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości, poszanowanie dla prawa znajduje się na pozycji, jaką dla cywila, względem wojskowej skarpety, ustalił przesławny dzielny wojak Szwejk. Jak łatwo zauważyć, w demokratycznej Polsce łamane są wszelkie prawa i to nie tylko prawa obywatelskie, ale i prawa dotyczące funkcjonowania całego aparatu państwowego. I co gorsza, łamania praworządności w tym zakresie dopuszczają się organa tego państwa, a co jeszcze gorsze, te, które winny stać na prawa tego straży.

Jak wcześniej wspomniano, w okresie PRL służby stosujące kontrole operacyjne, stosowały je jedynie w celu pozyskania informacji, a następnie na tej podstawie dążyły do ujawnienia i zabezpieczenia dowodów. W Polsce demokratycznej informacje uzyskane z podsłuchów operacyjnych traktuje się tak samo, jak podsłuchy procesowe, z których uzyskane informacje stanowią samodzielne dowody. Wprawdzie w przypadku podsłuchów operacyjnych, można je też tak potraktować, ale dopiero po ich odtajnieniu, co winno być absolutnym wyjątkiem. A w demokratycznej Polsce stało się to regułą. Na oczach całego społeczeństwa organa państwowe, dziennikarze i politycy, bezkarnie i w całkowitej beztrosce łamią prawo, upubliczniając materiały operacyjne, opatrzone klauzulą tajności. Prokuratorzy dysponują materiałami operacyjnymi, którymi dysponować nie mają prawa i mało tego, materiały te udostępniają do wykorzystywania w procesach cywilnych. Podsłuchy stosowane są "po uważaniu", w stosunku do osób nie objętych wcześniej żadną formą pracy operacyjnej, na co służby specjalne otrzymują zgodę sądu, co dowodzi, że i same sądy szacunku dla prawa nie mają, albo go zgoła nie znają bądź nie rozumieją.

Służby specjalne nagminnie omijają prawo stosując tzw. podsłuchy prewencyjne, co polega na stosowaniu techniki operacyjnej przez pięć dni. Taki termin podsłuchiwania nie wymaga żadnej zgody sądu i odbywa się też poza wiedzą prokuratora. Wystarczy, aby po pięciu dniach zrobić jednodniową przerwę i podsłuchiwać można dalej. Tego rodzaju podsłuch można przyrównać do tzw. słynnych „ziobrowych” śledztw trałowych, co polegało na tym, że w ramach takich śledztw, przeprowadzano czynności procesowe wobec szerokiej rzeszy obywateli, którzy nawet nie wiedzieli, że są objęci takim zainteresowaniem. Jak coś udało się złowić, wówczas wszczynano śledztwo oficjalnie, w ramach którego stosowane sławetne areszty wydobywcze. Stosowany powszechnie nielegalny podsłuch prewencyjny, ma ten sam cel, tzn. wyłowić nawet przypadkową informację, wszcząć oficjalne działania, a przy okazji wykorzystać zdobytą wiedzą, publikując nielegalnie, kompromitujące niektórych polityków, prowadzone przez nich prywatne rozmowy. I nie ważne, że łamie się przy tym ileś tam ustaw, zarządzeń czy innych aktów prawnych.

Najgorszym jest to, że takie powszechne praktyki całkowicie spłycają możliwości wykrywacze aparatu ścigania, albowiem oparcie się głównie na środkach techniki operacyjnej, degeneruje służby i ich umiejętności fizycznej inwigilacji zagrożonych środowisk, czy monitoringu zjawisk społecznych. Dawniejsze służby (w tym Policja) działalność operacyjną, bez której nie można nawet marzyć o sukcesach w walce z przestępczością, opierały na czynniku ludzkim, za pomocą którego interesujące ich zjawiska kontrolowały. Dziś, jedynym powszechnie stosowanym środkiem jest kontrola operacyjna, a o tym jak może być zawodna, przekonały się amerykańskie służby specjalne. Zafascynowane techniką, zaprzestały pracy z informatorami i gdy technika zawiodła, terroryści mogli bezkarnie uderzyć, nawet w najbardziej newralgiczny punkt, jakim jest budynek Pentagonu. W Polsce, już co inteligentniejsi przestępcy różnej maści, zaprzestają korzystania z cudeniek techniki na czas przygotowywania i wykonywania swoich przestępczych zamysłów, a tym samym, w ręce ich ścigających funkcjonariuszy, coraz częściej wpadać będą same tylko płotki.

A wszystko to dlatego, że w Polsce, w jak najlepsze, bez przerwy funkcjonują same
mity. A to o bohaterskiej przeszłości, a to o bezinteresowności działań dawnych i obecnych obrońców wolności i demokracji, czy też najgroźniejszy, mit o praworządności działań samego państwa i jego funkcjonariuszy. Hulaj dusza, piekła nie ma, słychać ze wszystkich zakamarków pomieszczeń służbowych funkcjonariuszy, dziennikarzy i polityków.

od 12 lat
Wideo

Niedzielne uroczystości odpustowe ku czci św. Wojciecha w Gnieźnie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto