Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Na pełnych żaglach - wywiad z Marcinem Mortką

michalmazik
michalmazik
Marcin Mortka
Marcin Mortka Fabryka Słów (C)
Jest fanem powieści marynistycznych Patricka O'Briana i jednocześnie poczytnym, polskim pisarzem. Na co dzień lektor j.angielskiego, wolne chwile poświęca pisaniu. Po sukcesie "Karaibskiej krucjaty" już wkrótce ukaże się kolejna powieść marynistyczna Marcina Mortki, pt.: "Listy lorda Bathursta". Rozmawiam z autorem o kuluarach powstania książki.

Przekłada Pan powieści Patricka O'Briana na język polski, nie ukrywając, że angielski pisarz jest dla Pana wzorem. Co Pana urzekło w jego dziełach?
Trudno to ująć w kilku słowach - na temat twórczości O'Briana gotów jestem rozmawiać całymi godzinami. Największym atutem jego dzieł jest chyba niezwykle realistyczne przedstawienie realiów wojen napoleońskich nie tylko w Wielkiej Brytanii, ale także i na Morzu Śródziemnym, Jońskim, na południowym Pacyfiku i na wielu innych akwenach. O'Brian był niedoścignionym erudytą i znawcą dziejów a przy tym sam żeglował. Jego opisy zatem zawsze oparte są na faktach a przy tym są pełne ciekawostek. Gdy do tak solidnie przygotowanego warsztatu dodamy dwójkę bardzo ciekawych bohaterów: ludzi, których w jednej chwili podziwiamy a w drugiej mamy ochotę na nich nakrzyczeć, serię bitew morskich i sporo subtelnego humoru, uzyskujemy powieść niemalże idealną.

Sama znajomość literatury marynistycznej zwykle nie wystarczy, aby napisać dobrą powieść w tym klimacie. W jaki sposób zdobywał Pan wiedzę dotyczącą życia codziennego marynarzy, skomplikowanej dla laika budowy i kierowania różnorakiego rodzaju okrętami, sekretów nawigacji i taktyki wojennej?
Zabawne jest to, że gdy otrzymałem pierwsze tłumaczenie w cyklu Aubrey/Maturin, nie miałem bladego pojęcia, jak wygląda żaglowiec. Przez parę miesięcy nurzałem się w słownikach, leksykonach morskich i innych powieściach marynistycznych, próbując ową wiedzę tajemną stworzyć. Korespondowałem z wieloma ludźmi, zarówno na polskich jak i na angielskich forach internetowych. Ba, byłem nawet w Gdyni, by dokładnie przyjrzeć się "Darowi Młodzieży" (trzymasztowy polski żaglowiec – red.). W międzyczasie pracowałem nad tłumaczeniem i powoli zaczynałem się w tym rozeznawać, ale przyznaję, że jest to materia bardzo skomplikowana i wciąż mam ogromny dystans do swej wiedzy.

Powieść "Listy Lorda Bathursta" utrzymana jest w angielskim klimacie. To wciąż fascynacja literaturą marynistyczną O'’Briana czy może "konieczność historyczna"i z kilku wiodących na morzu nacji wybrał Pan właśnie Anglię?
Jestem niepoprawnym, nieuleczalnym anglofilem. Pracuję jako lektor języka angielskiego, słucham głównie muzyki z Wysp Brytyjskich, fascynuje mnie RAF, Royal Navy i rozkłada na łopatki angielskie poczucie humoru. Bardzo mnie też pociąga mistyka Wielkiej Brytanii, folklor i legendy a gdy dodamy do tego, że moim ulubionym filmem z dzieciństwa był "Robin Hood" z Michealem Preadem... Cóż, chyba wszystko staje się oczywiste. Praca nad powieściami O’Briana była swoista kropką nad i...

Gdybym miał porównywać bohaterów Pana książki do innych fikcyjnych postaci to kapitan Peter Doggs swoim niekonwencjonalnym myśleniem i przewidywaniem przypomina Sherlocka Holmesa a Lord Bathursta jako czarny charakter - profesora Moriarty...
Tak, uwielbiam Sherlocka, a ostatnia wersja - mówimy o serialu BBC, tak? - urzeka innowacyjnym podejściem. Moriarty jednakże mnie nie przekonał. Lubię postacie, którym na czymś konkretnym zależy, a Bathurst, w przeciwieństwie do Moriarty’ego, ma pewien bardzo ważny plan. Więcej zdradzić nie mogę.

Jakie Pana zdaniem są najmocniejsze i najsłabsze strony kapitana Petera Doggsa? Czy tworząc postaci nadaje im Pan swoje przywary i zalety? Pisarze często bywają przekorni...tak jak główny bohater Pana książki...
Cóż, z Peterem Doggsem mam niewiele wspólnego, niestety...a może właśnie "stety", gdyż pojęcia nie mam, jak otoczenie odebrałoby wrednego, nie przebierającego w słowach lektora, gotowego podważyć każdy autorytet, by osiągnąć swój cel. Łączy mnie z nim jedynie wielkie przywiązanie do rodziny i ogromny szacunek do wszystkich, którzy na niego zasługują. Jego wady? Myli się i przesadza z reakcjami, co jednak moim zdaniem czyni go bardziej ludzkim...

Na morzu spotykają się dwie wrogie łajby o zbliżonym uzbrojeniu i podobnym stopniu wyszkolenia oraz szaleństwa załogi. Jedną z nich dowodzi Sir Jack Aubrey, drugą kapitan Peter Doggs. Jak oceniłby Pan wynik bitwy?
To ci dopiero pytanie...O rany... Myślę, że wygrałby Jack. Obaj to zaciekli wojownicy a przy tym mistrzowie sztuki żeglowania, gotowi sięgnąć po każdą sztuczkę, by zdobyć przewagę. Tam jednak, gdzie Doggs okazuje się jedynie naturalnym talentem, Aubrey odsłania zimny profesjonalizm. Wolałbym jednakże snuć inne rozważania - co by było, gdyby Doggs i Aubrey spotkali równe sobie siły przeciwnika? Oddałbym wszystko, by móc obejrzeć taką bitwę.

Ile czasu trwało napisanie powieści? Jak wygląda Pana dzień pracy?
"Listy" pisałem przez jakieś trzy miesiące, przy czym nie miałem na głowie żadnych innych ważniejszych projektów. Tyle czasu mniej więcej zabiera mi napisanie powieści średnich rozmiarów, natomiast mój dzień pracy to istny chaos. Nie należę do ludzi, którzy zamykaliby się w gabinecie i odcinali od świata pod jakimś tam pretekstem. Dom rodzinny to żywioł, w którym czuję się najlepiej. Do tego dochodzi jeszcze praca, bardzo czasochłonna i wychodzi na to, że do komputera mogę usiąść jedynie wieczorem i to najczęściej późnym.

Wypracowałem więc metodę pracy "kiedy się da" a to oznacza pisanie w trakcie dojazdów do pracy, podczas testów na zajęciach, przerw między nimi i tak dalej. Gdy się doda wszystkie te kwadranse, kiedy to człowiek nie ma nic do roboty, uzbiera się kilka godzin na dzień i ja ten czas wykorzystuję co do minuty. Na szczęście nie mam trudności ze skupieniem się na pracy - każda powieść "siedzi" w mojej wyobraźni tak mocno, że czasami wręcz nie mogę się doczekać, by choć na kilkanaście minut przypaść do laptopa.

"Listy Lorda Bathursta" to kolejna po dylogii "Karaibska krucjata" książka, której akcja rozgrywa się na morzach i oceanach. Planuje Pan następne powieści marynistyczne?
Na to pytanie odpowiem w przyszłości. Wszystko zależy od tego, jak na książkę zareaguje rynek i oczywiście czytelnicy, ale na wszelki wypadek zostawiłem otwarte zakończenie. Marzy mi się własny cykl przypominający te o Hornblowerze czy Sharpe'ie...Mam również ukończone humorystyczne pirackie fantasy pod nazwą "Morza Wszeteczne", ale nie mam jeszcze pojęcia, kiedy ta książka miałaby się ukazać.

Dziękuję za rozmowę i życzę dalszych sukcesów.
Znajdź nas na Google+

od 7 lat
Wideo

Zmarł Jan Ptaszyn Wróblewski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto