Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nie „za co”, tylko „po co” Nobel dla Obamy

Emilia Korczyńska
Emilia Korczyńska
Ogłoszeniu nazwiska laureata pokojowej Nagrody Nobla już dawno nie towarzyszyło tyle kontrowersji, co w tym roku. Zaszczyt przypadł niezwykle popularnemu prezydentowi Stanów Zjednoczonych, czarnoskóremu Barackowi Obamie.

Obama dostał Nobla za „wezwanie do zmniejszenia arsenału atomowego, prace dla pokoju na świecie, budowanie nowego klimatu w międzynarodowej dyplomacji.” Decyzja Komitetu Noblowskiego wywołała konsternację. Dotychczasowe osiągnięcia 44. prezydenta USA są niewspółmierne do osiągnięć poprzednich laureatów prestiżowej nagrody, bo w przeciwieństwie do nich ograniczają się właściwie do obietnic i patetycznych rezolucji.

Publicyści i internauci żywo zareagowali na ogłoszenie Komitetu Noblowskiego, wymawiając nieodpowiedzialność i degradację wartości nagrody. Czy jednak decyzja komisji była rzeczywiście podyktowana tylko zauroczeniem polityką zagraniczną amerykańskiego Prezydenta? Nie sądzę. Nie trzeba być profesorem amerykanistyki, by zorientować się, że obietnice Obamy, jak na razie, nie zostały poparte czynami. Ba, w zachowaniu prezydenta USA można wręcz doszukać się hipokryzji. Z jednej strony nawoływanie do rozbrojenia arsenału atomowego i przestrzegania praw człowieka, z drugiej – wyjątkowo „miękki” ton dyskusji z Rosją i Chinami, podyktowany względami ekonomicznymi USA. Nie wierzę zatem, by komisja przyznała Obamie nagrodę za jego dotychczasowe osiągnięcia.

Jeśli nie za osiągnięcia, to za co? Pytanie „za co?” w kontekście tegorocznego laureata pokojowej Nagrody Nobla warto zastąpić pytaniem „po co?”. Wtedy wiele się wyjaśnia.
Wyróżnienie Obamy jest raczej rodzajem „stypendium motywacyjnego”. Nie wieńczy dzieła, lecz nawołuje do jego realizacji. Prezydent USA już dawno nie miał tak wielkiego poparcia zarówno we własnym kraju, jaki i na starym kontynencie, nie wspominając już o Europie Wschodniej i Azji. Falę „obamomanii” trzeba zatem wykorzystać, póki jeszcze trwa, do osiągnięcia wymiernych rezultatów.

Nagroda Nobla jest zatem dla Baracka Obamy wyzwaniem. Czarnoskóry prezydent musi pokazać, że pasuje do uszytego trochę na wyrost garnituru lub skompromitować się i zapisać na kartach historii jako ten, który dostał Nobla na kredyt i któremu nie udało się go spłacić. Jeśli Obamie rzeczywiście uda się wycofać wkrótce wojska z Iraku i Afganistanu oraz zakończyć impas w relacjach między Izraelem a Palestyną, to będzie to wielki triumf Komisji Noblowskiej. I będzie ona mogła wtedy sama przyznać sobie pokojową nagrodę Nobla.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto