Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Niedopracowany "Czas w dom zaklęty"

Judyta Więcławska
Judyta Więcławska
Mazury, stary dom z przeszłością, motyw malarstwa, czarny charakter nękający główną bohaterkę… Z pewnością pomysł na fabułę książki był bardzo dobry. Niestety jego realizacja pozostawia wiele do życzenia.

Muszę przyznać, że nieco rozczarowała mnie lektura książki "Czas w dom zaklęty". To moja pierwsza przygoda z obszerniejszą opowieścią Katarzyny Enerlich. Wcześniej z twórczością autorki miałam do czynienia podczas lektury miesięcznika "Bluszcz". Publikowane tam historie były niezwykle pasjonujące i z tego względu, z pewnymi już wymaganiami, sięgnęłam po "Czas w dom zaklęty". Zdaje się, że autorka w tym przypadku "idzie trochę na skróty", a opowieść o Rucie, spotkanych przez nią osobach i oczywiście o domu, który kryje jakąś tajemnicę, została nieco "spłaszczona". Tragiczne i smutne fragmenty książki, które miały budować całą fabułę, opisane są w taki sposób, który zwyczajnie czytelnika nie emocjonuje. Nie będziemy płakać, nie będziemy zbytnio kibicować głównej bohaterce by "tupnęła nóżką" i powiedziała "nie", podejmując konkretne działania, które przerwą pasmo niepowodzeń. Wreszcie - nie będziemy przeżywać i analizować tej historii już po przeczytaniu książki, a szkoda.
O ile powieść czyta się szybko, to autorka nieumiejętnie wprowadza, dość flegmatyczne, zwroty akcji. Odnosi się wrażenie, że są one umieszczane trochę na siłę, niczym kliny które pojawiły się już po napisaniu spójnej opowieści, a ich zadaniem było ożywić akcję. Powieść psują także moralizatorskie wtrącenia, w mojej ocenie mało spójne z resztą tekstu. Jak chociażby ta wypowiedź koleżanki Ruty: "Nie zawsze odnosimy tylko sukcesy. Porażki są równie ważnym składnikiem naszej codzienności. Na pewno nie pożądanym, ale w konsekwencji potrzebnym. Bo wszystko, co nam się przydarza, ma jakiś głębszy, czasami nie od razu zauważalny, sens (...)."
Na kreacji bohaterów też nie można zostawić suchej nitki. Są zbyt bierni, nie potrafią zawalczyć o swoje, stłamszeni przez pióro autorki. Niejednokrotnie chciałoby się nimi mocno potrząsnąć, by obudzili się z letargu i wykrzesali z siebie trochę życia. Być może cała ta opowieść miała być nieco mistyczna, owiana mgiełką tajemnicy, opowiedziana komuś na ucho w ciemnej, klimatycznej kawiarence, a później spisana, by więcej osób mogło ją poznać. A może po prostu jakieś szczegóły ze sobą nie współgrają, przez co ogólne wrażenia po przeczytaniu książki są, jakie są.
Próbuję znaleźć namacalne zalety publikacji, ale nie udaje mi się wyłuskać nic konkretnego. Może poza poetyckimi opisami miejsc, które są mi osobiście znane (Kraków, Toruń) i które faktycznie oddają ich niepowtarzalny klimat. Ubolewam nad faktem, że książka nie przypadła mi do gustu, a nad sięgnięciem po kolejną publikację Katarzyny Enerlich jeszcze się zastanowię.

"Czas w dom zaklęty", Katarzyna Enerlich, Wydawnictwo MG

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto