Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nurka z podwórka i inne koty

Pleciuga Łazowska
Pleciuga Łazowska
Nurka będzie ślicznym kotem
Nurka będzie ślicznym kotem Ewa Łazowska
Za kilka dni, dokładnie 3 sierpnia mijają dwa miesiące gdy Nurka została przeze mnie uratowana w momencie przekraczania - jak mówią kociarze - Tęczowego Mostu. Jest to czwarty kot, który zamieszkał w moim domu i decyzji tej nie żałuję.

Gdy przed pięcioma laty odchodziła z tego świata moja ukochana sunia Buba (lekarze weterynarii nie dopatrzyli się w porę, że była chora na cukrzycę) - na ogrodowej działce pojawiła się nie wiadomo skąd - zabiedzona, chora i do tego jeszcze kotna - biało-bura kociczka. Zwierzę najwyraźniej szukało pomocy i był to kot z pewnością wyrzucony z jakiegoś domu. Chorej kotce nie przeszkadzało, że na działce jest pies, a nawet kocisko wtulało się w futro Buby, wiedząc chyba, że dni życia psa już są policzone.

Po kilku dniach od pojawienia się w ogrodzie burej kotki Buba rozstała się ze światem doczesnym, a ja musiałam podjąć decyzję co do dalszego losu kotki. Nie zastanawiałam się długo. Dwa dni po odejściu Buby Burka III, bo tak ją nazwałam, została zabrana z działek. Jest w moim domu kotem numer 1.

Drugim kotem, któremu się poszczęściło, ponieważ nie musiał dzielić losu bezdomnych z działek, była Głucholka. Ta piękna, szylkretowo-marmurkowa koteczka została mi "podrzucona" przez jedną z działkowych kocich matek. Skąd Weteranka, czyli matka Głucholki wiedziała, że jej dziecko nie słyszy od urodzenia, pozostaje tajemnicą. Faktem jest, że "podrzucony" mi koci
osesek okazał się być zupełnie nie przystosowany do życia na wolności. Głucholka jest prawdziwą ozdobą mojej kociej ferajny. Porozumiewam się z nią za pomocą znaków i gestów, które kocica całkiem nieźle rozumie - i co ważne - na znaki te reaguje.

Jak mówią znawcy przedmiotu - koty nie lubią być w domu same. Po prostu się wtedy nudzą. Dlatego też z wzięcia Głucholki nie robiłam problemu, bo i Burka III nareszcie miała jakieś towarzystwo.

I pewnie na posiadaniu dwóch kotek bym poprzestała, gdyby nie to, że w styczniu tego roku zachorowała na działkach jedna z młodych kotek. Gdyby nie szybka interwencja "moich" weterynarzy - kot z pewnością powiększył by grono kocich aniołków. Udało się go uratować, ale warunek był jeden: nie może wracać na działki w środku zimy. Kocina dostała na imię Olka (ratowała ją lekarka weterynarii - pani Aleksandra) i zamieszkała w moim domu jako trzeci, koci rezydent. O urodzie tej kotki nawet już nie wspomnę. Określiła ją trafnie jedna z moich znajomych: - To nie jest kot. To jest czarna puma i do tego ma sylwetkę modelki.

O mojej najnowszej lokatorce, czyli Nurce vel Ślepotce nie będę się rozpisywać. Jej krótką, ale burzliwą historię czytelnicy już znają. Zastanawiam się, czy los znowu mi nie spłata jakiegoś figla i nie każe przygarnąć kolejnego, piątego już kota. Mam jednak nadzieję, że tak się nie stanie. Choć kto wie? Byłoby nierozważne z mojej strony zarzekać się na wszystkie świętości, że żadnego przedstawiciela kociego rodu już nie przygarnę. Potem, gdyby co, musiałabym owe zarzekania najprawdopodobniej odszczekać.

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto