Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Obłuda w rozmiarze 32 czyli odchudzanie na ekranie

Piotr Drabik
Piotr Drabik
Nie wiadomo czy dieta cud istnieje, ale telewizja wciąż karmi nas nowymi przepisami na nią
Nie wiadomo czy dieta cud istnieje, ale telewizja wciąż karmi nas nowymi przepisami na nią
Szczupła sylwetka nie tylko u kobiet, stała się już symbolem naszych czasów. W zrzuceniu kilku i więcej kilogramów, mają pomagać programy telewizyjne oraz emitowane na szklanym ekranie reklamy specyfików na odchudzanie. Ale jaka jest druga strona medalu?

Zazwyczaj scenariusz programu o odchudzaniu, skierowany do nieco otyłych widzów wygląda bardzo podobnie: do twórców audycji zgłasza się otyła mieszkanka miejskiego przedmieścia, która nie może sobie poradzić ze swoją nadwagą. Zajada się fast foodami, ponieważ przez zabiegany tryb życia nie ma czasu by przygotować sobie pełnowartościowy posiłek. Mobilizacją do monotonnych ćwiczeń na siłowni czy bogatej w warzywa diety stają się telewizyjni cudotwórcy, którzy na różne sposoby uświadamiają naszej bohaterce jak bardzo niszczy sobie zdrowie (np. mieszając pachnące fast foody w nieprzyjemną papkę). Ale po kilku tygodniach zaangażowania zawsze przychodzi kryzys w dążeniu do idealnej sylwetki - zmęczona dietą i monotonnymi ćwiczeniami kobieta sięga po kaloryczny batonik.

Z odsieczą pojawia się gospodarz programu, by zmotywować bohaterkę do kontynuowania odchudzania. Odcinek show kończy się zwykle uroczystym ważeniem a żeby zwiększyć efekt szczęśliwego zakończenia bohaterkę ubiera się w lśniącą suknię i pieczołowicie przygotowany makijaż. Program kończy się wielkim sukcesem, bez względu na to czy udało się uzyskać zakładaną na początku wagę. Liczy się, że kobieta poznała jak można zdrowo się odżywiać, nawet przy biegając między pracą a domem. Czy w powyższym opisie znajduje się coś wzbudzającego niepokój? Na pierwszy rzut oka nie, ale przy bliższym poznaniu całego zagadnienia poznajemy gdzie leży haczyk.

Jesteś tym, co jesz - taki tytuł nosi jeden z najpopularniejszych w telewizji audycji o odchudzaniu, prowadzony przez pochodzącą ze Szkocji Pani dietetyk dr Gillian McKeith. Show jest znane z dość dosadnego spojrzenia na otyłość - gospodyni programu bada odchody otyłych bohaterów czy na ich oczach miesza ze sobą główne składniki ich diety (m.in. hamburgery, colę, słodycze i alkohol). Takie działania mają skutecznie zniechęcić również widzów, do sięgnięcia po ulubioną czekoladę i frytki. Książki autorstwa Gillian McKeith windowały na listach bestsellerów a prowadzone przez nią show gromadził przed ekranami miliony Brytyjczyków. Według danych sprzed roku, w Wielkiej Brytanii 24,5 proc. dorosłych boryka się z problemem otyłości. Program telewizyjnym Jesteś tym, co jesz nie był pierwszym i ostatnim namawiającym do odchudzania ale można przyjąć, że nadał im uniwersalną formę powtarzaną w wielu podobnych audycjach.

Problemem jednak nie jest fakt, że kobiety i mężczyźni z nadwagą chcą na oczach kamer zrzucić wadzące im kilogramy, co zdecydowanie poprawia ich zdrowie oraz komfort psychiczny. Prowadzący show o odchudzaniu i cała otoczka takiego programu wpajają ich uczestnikom, że szczupła sylwetka to klucz do życiowego sukcesu a będą grubymi nigdy nie zaznają szczęścia. Realizacja każdego odcinka jest opracowana tak, aby widz na początku zobaczył posmutniałą i zmęczoną codziennymi obowiązkami bohaterkę a gdy schudnie o kilka kilogramów od razu na jej twarzy pojawia się uśmiech oraz pozytywne podejście do rzeczywistości. Jak dalej toczą się losy bohaterki show? Niestety, tego nie możemy już zobaczyć chyba, że kobieta kontynuuje zdrową dietę i prowadzi aktywny tryb życia. Ostatnio również panuje dość niebezpieczny trend pokazywania na szklanym ekranie coraz bardziej ekstremalnie otyłych osób - walka z wagą 170 kilogramów przyciąga o wiele większą widownię niż zmagania o zniknięcie "fałdek" po ciąży. Czasem nawet i to nie jest wystarczające - na pokazywaniu bardzo grubych nastolatków producenci starają się zbić zysk a to przecież "wszystko dla ich dobra".

Ramówki stacji telewizyjnych, zwłaszcza tych skierowanych do płci pięknej wręcz uginają się od ilości różnej maści programów o odchudzaniu. Jak duże one mają oddziaływanie na kobiety, widać wyraźnie w internecie. Na przeróżnych forach i portalach społecznościowych kwitnie dyskusja na temat podpatrzonych na szklanym ekranie diet i sposobów na odchudzanie. Siec jest również miejscem oporu wobec przedstawianego w telewizji ogólnikowego przedstawiania osób otyłych i tych prowadzących zdrowy tryb życia. Nie należy zakładać, że jak mamy fałdki tłuszczu to już musimy być brzydkie, być nie atrakcyjne bo moda mówi co innego. Należy siebie zaakceptować - można przeczytać na jednym z blogów przeznaczonych dla kobiet noszących rozmiar XL. Czy w takim razie powinniśmy się chwalić naszą nadwagą i uznawać ją za dumę? W żadnym wypadku ale nie można również chorobliwie ulegać modzie na odchudzanie czy stawiać uzyskanie szczupłej sylwetki jako główny cel swojej egzystencji.

A co robić, gdy nie chcemy tracić czasu na monotonne ćwiczenia? I tym razem z dobrą radą przychodzi telewizja - suplementy diety wspomagające odchudzanie są już praktycznie dostępne w każdej możliwej konfiguracji by odpowiednio trafić w potrzeby klientów. Jedną z najbardziej sugestywnych reklam takiego specyfiku funduje nam firma Vitadirect, odpowiedzialna za saszetki "Goodbye Appetite". Jednej z nich otyłe osoby są porównywane do świni oraz hipopotama oraz stawiane naprzeciw aktorki o talii osy, która z rozbrajającym uśmiechem zachęca do stosowania produktu. Dla ścisłości - "Goodbye Appetite" to saszetki z proszkiem do rozpuszczenia w wodzie, będącym wyciągiem z naturalnych składników. Specyfik ma powodować zmniejszenie uczucia głodu, co ma zmniejszyć ilość przyjmowanych produktów a w konsekwencji odjąć kilka kilogramów z wagi ciała. A czy tak się faktycznie dzieje? Zdania odbiorców specyfiku są podzielone ale przeglądając fora dyskusyjne nie ma osoby, która schudła od samego zażywania "Goodbye Appetite" - sport i odpowiednia dieta powinny iść w tym przypadku razem. Ale o tym producent saszetek w swoich reklamach nie wspomina.

Jaki jest zatem wniosek? Media a zwłaszcza telewizja starają nas odchodzić na silę, karmiąc upokarzającymi dla osób otyłych (również tych z powodu choroby genetycznej) reklamami oraz programami pokazującymi skuteczne sposoby na stracenie kilku kilogramów. Ale również dzięki takim show promowany jest zdrowy tryb życia oraz uwydatnia się zagrożenia związane ze zbytnią otyłością (m.in. choroba wieńcowa czy cukrzyca). Nie dajmy się jednak zwariować i znajdźmy w tym wszystkim złoty środek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto