Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Olejniczak: Byłem torturowany przez ubeków i skazany na więzienie

Grażyna Wosińska
Grażyna Wosińska
16 lipca Józef Olejniczak zapalił znicz i złożył kwiaty przed pomnikiem poświęconym niewinnie skazanym i aresztowanym w tzw. sprawie elbląskiej
16 lipca Józef Olejniczak zapalił znicz i złożył kwiaty przed pomnikiem poświęconym niewinnie skazanym i aresztowanym w tzw. sprawie elbląskiej Grażyna Wosińska
- Sam Józef Światło z UB przesłuchiwał mnie, bym przyznał się do winy – wspomina Józef Olejniczak, ostatni żyjący skazany w tzw. sprawie elbląskiej sfabrykowanej przez bezpiekę. Ubecy torturami wymuszali przyznanie się do podpalenia hali Zamechu.

W nocy o pierwszej minut czterdzieści 17 lipca w 1949 roku wybuchł pożar w hali nr 20 w Zakładach Mechanicznych w Elblągu przy ulicy Stoczniowej. Od razu funkcjonariusze Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego zdecydowali, że jest to, mówiąc ich językiem, zorganizowana, dywersyjno-sabotażowa robota wywrotowej szajki kierowanej przez wrogie imperialistyczne agentury. UB wymyśliło, że w sprawę zamieszany był francuski wywiad.
Dlaczego nie brytyjski lub amerykański? Otóż w Zamechu pracowało wielu reemigrantów z Francji.

Zamech się pali!

Jednym z nich był Józef Olejniczak. Miał wtedy 23 lata. Gdy w nocy 17 lipca wybuchł pożar, grał w zespole na perkusji podczas sobotniej zabawy związków zawodowych kolejarzy.
- Jedna z pracownic Zamechu około godziny lub dwóch po północy powiedziała mi, że Zamech się pali - wspomina pan Józef. - Z daleka widzieliśmy łunę. Zabawy jednak nie przerywaliśmy. Zgodnie z planem zakończyła się o czwartej rano. Wtedy razem z innymi poszedłem zobaczyć co się stało. Przed bramą stał tłum elblążan. Potem spokojnie wróciłem do domu. Nie spodziewałem się, że mogę być oskarżony o podpalenie hali.

Czytaj także: Wspomnienie o Polsce prześladowanej przez UB

Początek gehenny

UB od razu zaczęło działać. Aresztowało stu pracowników Zamechu, który zatrudniał około 4,5 tys. osób.
- Wiedziałem o tym, bo kierowałem działem czasu pracy. Mój przełożony kazał zaznaczyć karty nieobecnych literą „S”, co oznaczało śledztwo – opowiada pan Józef. – Po dwóch tygodniach też zostałem przesłuchany. Trwało to 8 godzin. Śledczy pytali co robiłem feralnego dnia. Wypuścili mnie. Uznałem sprawę za zakończoną. Stało się jednak inaczej.

Józef Olejniczak został powołany do wojska, chociaż miał 23 lata i w wojsku już służył, jako ochotnik w armii amerykańskiej podczas wojny.
- Od jednego z oficerów usłyszałem: „Zobaczycie w którym wojsku lepiej w polskim czy amerykańskim” - opowiada. - Zabrzmiało to jak groźba. Od 4 października 1949 roku byłem w I Praskim Pułku im. Tadeusza Kościuszki w Warszawie. Pół roku później zaczęła się moja sześcioletnia gehenna. Zaczęło się od przesłuchania w pokoju szefa pułku. Jacyś oficerowie pytali mnie o nazwisko księdza, którego poznałem we Francji i wiele innych szczegółów z mojego pobytu.

Los stalinowskiego więźnia

Po przesłuchaniu pan Józef został przewieziony do warszawskiej cytadeli.
- Tam funkcjonariusze kazali zdjąć mundur. Rozpruli każdy szew, szukali tajnych informacji szpiegowskich dla obcego wywiadu – wspomina. - Nic nie znaleźli i kazali się ubrać. Mundur był porwany, bez guzików, pasa, a buty bez sznurówek.

- Tak zaczął się mój los stalinowskiego więźnia. Trwało to sześć lat – mówi Józef Olejniczak.
W celi zastał on trzech mężczyzn. Najbardziej pamięta tego o rudym kolorze włosów.
- Był Akowcem. Dowiedziałem się, że zabił on sześciu rosyjskich żołnierzy, którzy gwałcili jego żonę - opowiada pan Józef.

Z cytadeli został przewieziony pociągiem do Gdańska. - Nie zapomnę wzroku ludzi, gdy zauważyli, że moje ręce są skute kajdankami – mówi Olejniczak.

Najgorsze bicie w pięty

W Gdańsku poznał on na własnej skórze ubeckie metody śledztwa.
- Gdy nie chciałem powiedzieć za co siedzę – wspomina pan Józef. - Przetrzymali mnie o głodzie w celi z wodą i żelaznym łóżkiem bez materaca. Było to w zabytkowej willi we Wrzeszczu. Potem trafiłem do siedziby UB w Gdańsku przy ulicy Okopowej. Przez miesiąc grzecznie pytali mnie o życiorys, potem o pożar hali. Jeden z śledczych podsunął mi rękę pod nos i powiedział, że kaktus mu wyrośnie, jak się nie przyznam do podpalenia hali.

Biciem i torturami zmusili pana Józefa do przyznania się.
- Najgorsze było bicie w pięty – wspomina. - Nigdy bym nie przypuszczał, że to takie straszne. Nie wiem dlaczego głowa pęka z bólu. Nie jestem w stanie powiedzieć jak mnie męczyli. To zbyt trudne. Zdradzę tylko, że moja waga spadła do 54 kilogramów. A przecież ważyłem około 80 kilogramów.

Śledztwo w sprawie pożaru było tak ważne dla UB, że Józefa Olejniczaka przesłuchiwał ppłk Józef Światło, wiceszef departamentu śledczego MBP oraz płk Józef Różański, szef tego samego departamentu. Mimo tortur dwa razy Józef Olejniczak odwołał swoje zeznania. Został skazany po dwóch latach śledztwa na 11 lat więzienia.

Jest pan wolny

Uwolnienie nastąpiło wcześniej, bo 24 marca 1956 roku.
- Prokurator z Warszawy powiedział: jest pan wolny – wspomina Józef Olejniczak. - Pierwszy raz po sześciu latach więzienia usłyszałem zamiast "wy" lub steku wyzwisk słowo "Pan". W więzieniu nikt tak do mnie z oprawców nie mówił.

Po wielu perypetiach z więzienia we Wronkach pan Józef dotarł do Elbląga do rodziców, którzy mieszkali na poddaszu, przy ulicy Poprzecznej. Zostali eksmitowani z mieszkania przy ul. Grottgera.
- Tatusia zwolnili z pracy – opowiada pan Józef. - Nikt go nie chciał zatrudnić. Ma przecież syna, który jest szpiegiem i podpalił halę. Rodzice żyli w nędzy.

Tylko dzięki swojej nieustępliwości Józef Olejniczak dostał mieszkanie, wprawdzie zdewastowane, ale duże i przestronne. Wyremontował je nie od razu, ponieważ na odszkodowanie trzeba było czekać latami.

- Dostałem 60 tys. zł, więc na miesiąc przypadało mniej niż słaba pensja – wspomina pan Józef. - Tłumaczono mi, że przecież miałem jedzenie, zakwaterowanie, za które nie płaciłem. Trudno było tego spokojnie słuchać.

Jak zawsze, także i dzisiaj, 16 lipca Józef Olejniczak zapalił znicz i złożył kwiaty przed pomnikiem poświęconym niewinnie skazanym i aresztowanym. Trzy osoby zostały skazane na karę śmierci. Na całe szczęście nie wykonano jej. Sześć osób otrzymało wyroki wieloletniego więzienia.

Wiadomości24 to serwis tworzony przez ludzi takich ja Ty. Wiesz więcej? Zarejestruj się i napisz swój materiał, dodaj zdjęcia, link, lub po prostu skomentuj. Tylko tu masz szansę, że przeczyta Cię milion!

od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto