Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Peruwiańska kurka

Jarogniew Milewski
Jarogniew Milewski
Peruwiańska kurka.
Peruwiańska kurka. Jarogniew Milewski
Narodziła się w naszym polskim dziennikarstwie taka nowa, świecka tradycja, że dziennikarze piszą o sobie wzajemnie artykuły. Właściwie innych artykułów już prawie nie ma.

Idąc za przykładem starszych kolegów skreślę dziś parę słów o serwisowym koledze - Macieju Malachowski. Mobilizująco wpłynął na mnie kolega Tomasz Kowalski z redakcji, który w biuletynie zachęcał do dyskusji nad ostatnim wpisem Macieja.

Tego samego, który przez dwa miesiące opublikował 41 artykułów i żadnego komentarza. Wyobraźcie sobie, że nieomal co dwa dni od października, ten niezwykle pracowity kolega pisał artykuł. Taki autor to prawdziwy skarb dla redakcji. Każdej. To egzotyczna, peruwiańska kurka znosząca prawdziwie złote jajka. Co ja mówię - kopy jaj. I do tego nie trzeba jej karmić. Cudo! Nic więc dziwnego, że redakcja kurkę hołubiła jak mogła. Nawet złote piórko wręczyła. A kurka się odwdzięczała, prezentując ciekawym świata czytelnikom, egzotykę kraju w którym żyła. Wiem co mówię, bo sam czytałem artykuły kolegi Macieja. Były wciągające i nieźle napisane. Oczywiście jak na relacje amatorskie. Do Kapuścińskiego nieco mu brakowało.

Póki pisał o Peru – było sympatycznie. Dostawał plusy i przyjemne komentarze. No i promocję od redakcji. Problem w tym, że w koledze, jak sądzę, budzić się począł cięty felietonista. Niestety, na tym, trudniejszym polu, było już nieco gorzej. Tematy poruszane nie ekscytowały oryginalnością, jak relacje z Limy, a stawiane tezy - wątpliwe. A gdy Autor wkroczył na miałki teren religii i zaprezentował bardzo kontrowersyjny, by nie rzec dosadniej, pomysł dzielenia ludzi wedle stosunku do wiary, zaczęło się par excellence piekiełko. Nie peruwiańskie, nie jakieś inne, ale nasze, nasze rodzinne - że sparafrazuję innego autora - z Poznania. Komentarze stały się mniej przyjemne. Niewielu bowiem godziło się z pomysłem odebrania sobie świąt. Pojawiły się cięższe zarzuty dla autora i nic dziwnego, że ten się zdenerwował. Przyznaję iż sam dołożyłem cegiełkę w formie wyśmiewającej pomysł scenki. I przyłożył nam pan autor ostatnim felietonem w formie komentarza (lub odwrotnie), w którym tłumaczył, że nie mógł komentować, bo miał słaby komputer i zbyt miękkie łącze. A teraz co prawda może, ale komentarzy nie pisze, bo sądzi, że dość już komentuje, pisząc artykuł. Nie wszyscy myśl zrozumieli i jest nadal nieprzyjemnie. Nie wiemy czy to ostatni artykuł autora, czy tylko komentarz, bo Malachowski oznajmił, że wysiada. Gdzie, po co? Nie napisał. Uważam, że byłoby przykro gdyby wysiadł z serwisu na dobre. Ale radziłbym mu przestać pisać kontrowersyjne felietony. W każdym razie nie co drugi dzień. Uniknąłby piekiełka i ujemnych punktów. Mówię to z pozycji czytelnika, nie kolegi po fachu. O takiej ilości punktów, którymi razi po oczach Malachowski, jako autor artykułów mogę tylko pomarzyć.

Być może przemawia przeze mnie zazdrość. Pewnie gdzieś głęboko w sercu też chciałbym być ulubioną kurą redakcji i lansować się w każdym możliwym miejscu. Może niepotrzebnie tracę czas czytając innych autorów i ich komentując, zamiast produkować kolejne materiały. Wtedy, kto wie, czy z nieopierzonego dziennikarskiego kurczaka, którym się czuję, nie przedzierzgnąłbym się w super kurę. Nie egzotyczną, peruwiańską, ale znoszącą redakcji choć nieduże jajeczka. Może muszę coś ze sobą zrobić. Coś zmienić. Miasto, kraj? Nie wiem. Będę o tym myślał. Bo z artykułem co dwa dni nie wyrobię za diabła.

Pozwólcie, że na moment zatrzymam się jeszcze nad problemem promocji. Sporo się o tym pisało w komentarzach do wspomnianego artykułu. Pozostawiam bez słowa kuriozalną moim zdaniem tezę, że komentowanie cudzych artykułów jest rodzajem brzydkiej autoreklamy i ambitny dziennikarz nie powinien się tym szatańskim narzędziem posługiwać. Myślę, że pozostawianie komentarzy i przydzielanie plusów (mniej może minusów), jest doskonałym sposobem na uczciwą promocję dobrych autorów. Byle unikać kumoterstwa. Rozbudowane koterie też niewskazane. Nie mówiąc o unikaniu znanej z różnych forum, nieprzyjemnej kopulacji komentarzy. Natomiast to, co przeczytałem dziś o nagrodach przydzielanych przez redakcję woła, moim skromnym zdaniem, o pomstę do nieba. Wygląda bowiem na to, że nagrodą dla dobrego autora jest władza. Nie czwarta ani piąta, które już posiadamy! A najzwyklejsza, okropna władza cenzorska! Wedle regulaminu bowiem, przy dwóch piórach wetkniętych za przeproszeniem w autorski tyłek, jego właściciel może(cytuję):
„...usuwać komentarze pojawiające się przy wszystkich artykułach w serwisie.”
Nawet nie chcę czytać co może autor z trzema i więcej piórami tamże.

Apeluję w tym miejscu do Szanownej Redakcji, żeby nie strzeliło jej do głowy, przydzielenie mi jakiegoś piórka. Ponieważ, jak rzekł kiedyś Fryderyk Nietzsche: Władza czyni głupim.
Wszystkich - bez wyjątku.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto