MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Pisane z playbacku

Kuba Wandachowicz
Kuba Wandachowicz
Hasło "Rewolucji Moralnej" wybrzmiewa coraz szerszym echem. Moralizatorski zapał ogarnia rozmaite dziedziny życia. Ostatnio zdominował dyskusję na temat... sposobu organizowania imprez muzycznych.

W naszym kraju dzieje się wiele. Żyjemy w naprawdę ciekawych czasach. Zgodnie z wytycznymi partii rządzącej ma być mądrzej, lepiej, szlachetniej i donioślej. Niestety, życie lubi płatać figle i jak na razie zestaw tych wzniosłych haseł nijak nie przystaje do rzeczywistości. Jaki jest koń, każdy widzi - wszyscy kłócą się ze wszystkimi, wyciągają teczki, kwity, weksle, piszą od nowa podręczniki do historii, ubierają młodzież w mundurki, donoszą, spiskują, handlują stanowiskami i Bóg wie czym jeszcze. Przypomina mi się słynny freudowski "paradoks super-ego", mówiący o tym, że im bardziej staramy się wypełniać moralne nakazy, tym większy dystans dzieli nas od osiągnięcia ideału. Pogoń za moralną doskonałością rodzi potworną frustrację, związaną z niemożnością osiągnięcia tego, co dyktuje nam zbytnio wyidealizowane podejście do życia. Od frustracji tylko krok do agresji i szukania winnych w innych ludziach - w domniemanych spiskach, układach, "łżeelitach" i "wykształciuchach".

To charakterystyczne dla nowej władzy podejście do rzeczywistości osiąga coraz częściej wymiar komiczny. Postulat etycznego nieskalania, zastosowany do niektórych dziedzin życia, głównie tych, których żywiołem jest artystyczna ściema, rodzi niezwykle groteskowe sytuacje. O czym mówię? Otóż radni Bydgoszczy zadecydowali ostatnio o tym, że kasa miejska nie będzie finansowała koncertów, podczas których artyści posiłkują się muzyką z playbacku. Takie działanie - jak tłumaczą bydgoscy radni - ma na celu podniesienie walorów artystycznych sponsorowanych przez miasto imprez. Bydgoscy urzędnicy chcą za pomocą odpowiedniej uchwały zadbać o poziom i autentyczność emocji słuchacza, pragną - mocą urzędniczego nakazu - ochronić odbiorcę przed kiczem i nabijaniem w butelkę. Politycy chcą ratować prawdziwą sztukę? O święta naiwności!...

Szanowni Radni! Nie wiem czy sobie Szanowni Radni zdają sprawę w jakich czasach żyjemy? Nie ma sensu wspominać w tym miejscu zjawiska muzycznego recyklingu, które na trwałe zadomowiło się w popkulturze i które wcale nie musi wiązać się z artystycznym oszustwem - mam tu na myśli artystów świadomie i w sposób twórczy wykorzystujących istniejące podkłady muzyczne (patrz: działalność didżejska, hip-hop). Takich imprez pewnie i tak byście nie sponsorowali. Bardziej martwi mnie wasze oderwanie od rzeczywistości, która - stety lub niestety - jest rzeczywistością telewizyjną, komercyjną, opartą na playbacku i innych tego rodzaju ściemach. Czy ktoś przy zdrowych zmysłach może oczekiwać tego, że jednym urzędniczym rozkazem zdolny będzie uwznioślić i uwrażliwić ludzkie masy tak, by wybrały Rimskiego-Korsakowa zamiast Dody? Współczesny widz owszem, posłucha Rimskiego-Korsakowa, ale pod warunkiem, że ktoś inny wykorzysta go jako podkład do telewizyjnej reklamówki. Playback jest wszędzie! Playback to nasz żywioł!

Już nie mogę się doczekać, kiedy pomysł bydgoskich radnych opanuje cały kraj. Wszystkie Dody, Kasie Kowalskie, Blue Cafe i Ich Troje będą musiały śpiewać na żywo. Jedno jest pewne - artystów trochę to uderzy po kieszeni (trzeba będzie zatrudnić więcej muzyków, co wiąże się z wydatkami na transport, hotele, gaże i wyżywienie), więc będą zwiększać swoje stawki. Pewnie nauczą się grać na żywo, więc nie będzie tak źle. Przeciętny statystycznie słuchacz ich muzyki i tak nie wyczuje żadnej różnicy - jego tak naprawdę nie interesuje to, czy wysłucha piosenki z taśmy, czy nie. "Festyn jest festyn" i nie o duchowe katharsis tu chodzi, tylko o muzyczną łupankę, kiełbasę, piwo i pokaz sztucznych ogni. Ważne jest, żeby gwiazdę zobaczyć, bo potem będzie można pochwalić się znajomym. To, czy ktoś śpiewa z playbacku czy nie niema tutaj większego znaczenia. Bo nie o sztukę tu chodzi. Nie o autentyczność. Autentyczności nie ma, jest show. Taką mamy rzeczywistość Anno Domini 2006 i nic, nawet prezydencki dekret, nie jest w stanie tego zmienić. Zabierzcie ludziom Dodę, Mandarynę i Wiśniewskiego, a dopiero wtedy zobaczycie prawdziwą rewolucję! I to wcale nie moralną!

od 7 lat
Wideo

NORBLIN EVENT HALL

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto