Z niezwykłym, i tylko jej właściwym wdziękiem, zaprezentowała pani Fotyga elegancki temblak, niezrównane zalety umysłu i swoje epokowe zasługi dla Polski. Pani owa, znana dotychczas z tego, że jej wstąpienia zawsze polegały bardziej na sposobie mówienia niż na treści, a również na odpowiedziach, których udzielać nie była łaskawa, tym razem wygłosiła długotrwały w czasie i kuriozalny w treści monolog.
Przedstawiła życiorys osoby nie tylko zasłużonej dla panów Kaczyńskich, ale znanej również w Nairobi, gdzie poprzedzająca ją sława wprowadza w zachwyt osoby nieznane. Oczywiście, można się zastanawiać, czym pani Fotyga zasłynęła w oczach nieznanego wielbiciela – pracą w Solidarności, wystąpieniami na forach międzynarodowych, czy może udziałem w balu, w trakcie którego została odwołana i natychmiast mianowana ambasadorem przez prezydenta RP.
Takiej wolty jeszcze w dyplomacji nie było, być może więc to właśnie jest źródłem zachwytu na antypodach; nie mówiąc już o kłopotach, jaki polityka zagraniczna pani Fotygi przysparzała światowemu szpiegostwu. Słynny i wymagający bliższych wyjaśnień fragment, „Człowiek o moim życiorysie jest naprawdę głęboko poraniony przyglądaniem się temu, co się dzieje z polską polityką zagraniczną” stał się zapewne powodem do nadania pani Fotydze przydomku „Anna Kłopotliwa”, który, jak mniemam, przylgnie do tej pani na stałe.
Ale ten fragment jest kłopotem ministra Sikorskiego, a ja się zastanawiam nad czym innym. Mówi bowiem pani Fatyga i takie słowa: „- Usłyszeliście państwo życiorys człowieka, o którym się mówiło, że jest tłumokiem, kuchtą, idiotką i nie będę dalej cytować…„. Szkoda, iż nie zacytowała wszystkiego, bo coś chyba jest na rzeczy, jeśli takie łatki komentatorzy i zwykli ludzie komuś przypinają. Jednak to, co mnie martwi najbardziej, to stan zdrowia pani Fotygi.
O ile wiadomo z okazjonalnych wypowiedzi ludzi dyplomacji, zawód ten wymaga końskiego żołądka, sprawnych zwieraczy i żelaznej kondycji. Tymczasem, według słów samej kandydatki na ambasadora, jej stan zdrowia jest kiepski, a ona sama to „mercedes, który ledwo zipie.”
Dla wzmocnienia efektu zdezelowanego mercedesa Pani Fotyga zakończyła wypowiedź pełnym cierpienia pojękiwaniem: - „Ja jakoś mówię… jeszcze -…”.
No to klops – kobieta ledwo zipie, z mówieniem coraz większe kłopoty, pan prezydent biedaczkę obarcza, pan Szczygło chce, żeby w ONZ prezentowała własne poglądy - jakie jest wyjście z tej kłopotliwej sytuacji? Tylko jedno: trzeba szukać czegoś na gwarancji, eleganckiego, ze sprawnymi hamulcami. Łatwego w prowadzeniu i żeby nie rzęziło jak potłuczone.
META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?