Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Przymusowe aborcje w Chinach. Przerywają ciążę nawet w 8. miesiącu

Piotr Drabik
Piotr Drabik
Chińskie dzieci w wiosce Kashi (http://www.flickr.com/photos/prestonrhea/5017045542/in/photostream/)
Chińskie dzieci w wiosce Kashi (http://www.flickr.com/photos/prestonrhea/5017045542/in/photostream/)
Prowadzona od wielu lat w Chinach polityka jednego dziecka, skrywa przed światem okrutną tajemnicę. Każdego dnia w państwie środka wykonuje się przymusowe aborcje, nawet w 8. miesiącu ciąży.

Październik 2011 r., okręg Lijing w prowincji Shandong, Chiny. Jihong Ma, kobieta w szóstym miesiącu ciąży zostaje aresztowana przez funkcjonariuszy planowania rodziny. Ten oddział chińskiej policji ma na celu przestrzeganie polityki jednego dziecka - każda para może mieć tylko jedno dziecko, a za każde kolejne ponosić słoną opłatę. Z powodu zbyt dużego stresu, kobiecie podano maskę z tlenem. Przyszło więcej niż dziesięć osób z Biura Planowania Rodziny, zdjęli z niej maskę tlenową zmusili do wywoływania porodu. Od momentu, kiedy została wprowadzona do sali operacyjnej, nie było żadnych wiadomości. W nocy, około godz. 22, (...) wpadliśmy na salę porodową i zobaczyliśmy, że lekarze i pielęgniarki zniknęli a ciało Jihong Ma było już całkiem zimne. Miała fioletowe usta i krwawienie z nosa, leżąc na stole operacyjnym, bez ruchu - tak członkowie rodziny opisują przymusową aborcję Jihong Ma, podczas której kobieta zmarła. Niestety, nie był to odosobniony przypadek - komunistyczne władze miały dokonywać przerwania porodu nawet w ósmym oraz dziewiątym miesiącu ciąży. Dlaczego władze w Pekinie postępują tak nieludzko?

Początek polityki jednego dziecka sięga rządów Deng Xiaopinga w latach 70. ubiegłego stulecia. Wówczas komunistyczni dygnitarze postanowili zahamować rosnący z każdym rokiem przyrost naturalny. I tak od ponad trzydziestu lat zza wielkim murem obowiązują przepisy, dzięki którym aparat państwowy kontroluje życie rodzinne swoich obywateli. Według nich, każda para może wychowywać tylko jedno dziecko jeśli żyje w mieście. Natomiast mieszkańcy wsi mają prawo do dwójki potomków. Ale jest jedno ale - pierwsze z nich musi być dziewczynką. Każde dodatkowe dziecko wiąże się z dodatkowymi opłatami lub gdy jest ukrywane - z poważnym konfliktem z prawem. Jak można się domyślić, Chińczycy starają się jak mogą ominąć politykę jednego dziecka. W państwie środka nadal panuje tradycyjny pogląd o faworyzowaniu synów, którzy m.in. na wsi są bardziej przydatni w pracy na roli. Z tego powodu, ukrywa się przed państwem narodzone dziewczynki lub co najgorsze - pozbawia się je życia.

Według statystyk sprzed dziesięciu lat, stosunek płci w chwili urodzenia za wielkim murem wynosił 117 chłopców na 100 dziewczynek. Natomiast zdaniem prognoz Państwowej Komisji Ludności i Planowania Rodziny, w 2020 r. w Chinach będzie aż 30 milionów mężczyzn więcej niż kobiet. A taka dysproporcja może doprowadzić do niepokojów społecznych. Zdają sobie z tego sprawę również władze w Pekinie, walcząc z tą nieuchronną perspektywą ale przy okazji za wszelką cenę realizując politykę jednego dziecka. 300 tysięcy funkcjonariuszy planowania rodziny każdego dnia dokonuje aresztowań ciężarnych kobiet, które potem poddawane są przymusowej aborcji. Niestety, brakuje dokładnych statystyk na ten temat ale tajemnicą nie jest, że rokrocznie w Chinach wykonuje się 13 milionów zabiegów usuwania ciąży (około 35 tysięcy na dzień). Tak makabryczne statystyki nie robią wrażenia na komunistycznych dygnitarzach i w przyszłości powyższe liczby mogą jeszcze wzrosnąć.

Przymusowe aborcje dokonywane są głównie na terenach wiejskich, przez niekompetentnych lekarzy w niehigienicznych warunkach. Ale co najważniejsze - wbrew woli matki, która nierzadko traci życie podczas nieludzkiego zabiegu. A to wszystko odbywa się poza prawem i w myśl polityki jednego dziecka. Yeqing Ji z Szanghaju, już nigdy nie będzie mogła mieć dzieci ponieważ dwukrotnie została poddana przymusowej aborcji. Urzędnicy w 2003 r. zarządzali od niej grzywnę trzykrotnie przekraczającą pensję jej męża za urodzenie drugiego dziecka. Pieniędzy nie zapłacono, więc kobiecie usunięto dziecko wbrew woli. Byliśmy gotowi do poniesienia grzywny i utrata naszych miejsc pracy. To nie było dla nas tak ważne, jak dziecko - wspominała Yeqing Ji moment, gdy znów zaszła w ciążę. Tym razem urzędnicy nie zgodzili się nawet na możliwość kary pieniężnej. Kobieta wspomniała, że podczas drugiej przymusowej aborcji była nieprzytomna.

Po aborcji, czułam się pusta, jakby coś zostało ze mnie wyrwane. Ja i mój mąż był tak podekscytowani nowym członkiem rodziny. A teraz nagle wszystko: nadzieja, radość i emocje zniknęły, wszystkie w jednej chwili - zwierzyła się Yeqing Ji. Jej słowa są dowodem na inne, bardzo niepokojące zjawisko w państwie środka. Chiny są jednym krajem na świecie, gdzie kobiety częściej popełniają samobójstwa od mężczyzn. Poza tym, jest to najczęstsza przyczyna śmierci wśród dziewczyn w wieku 15-34 lata. Co jest przyczyną tego stanu rzeczy? Przemoc wobec kobiet oraz dziewcząt, dyskryminacja w szkołach i na rynku pracy, tradycyjne preferowanie chłopców - wyliczają autorzy raportu o Chinach, przygotowanym na zlecenie Kongresu USA. Wśród nich znajduje się również konsekwencje polityki jednego dziecka oraz przymusowe aborcje.

Mimo wszystko, ograniczanie populacji przez państwo znajduje poparcie wśród 76 proc. mieszkańców Chin (według raportu Paw Research Center). Ale społeczeństwo zza wielkim murem głównie nie zdaje sobie sprawy ze skali przymusowych aborcji oraz jego skutków. Kobiety skrzywdzone przez komunistyczne państwo nie mogą liczyć w kraju na pomoc prawną ani odszkodowanie. Tymczasem świat zauważa ich dramat. 22 kwietnia 2009 r. sekretarz stanu Hillary Clinton potępiła przymusową aborcję oraz sterylizację w Chinach. Podczas przesłuchania przed Komisją Spraw Zagranicznych stwierdziła, że praktyki te są "absolutnie niedopuszczalne i rażąco naruszają prawa kobiet". W USA wiele organizacji pozarządowych stara się nagłaśniać przypadki przymusowego przerwania ciąży w Chinach i wpływać na komunistyczne władze. Kobiety nie powinny być traktowane w ten sposób. To nie jest kwestia polityczna. Prawa kobiet są prawami człowieka - pisze na swojej stronie organizacja Womens Rights Without Frontiers.

Dla zainteresowanych tematem:
Prezydent Chin: polityka przymusowej aborcji nie istnieje, piotrskarga.pl
Prawdziwe oblicze polityki jednego dziecka, uwazamrze.pl
Strona organizacji "Prawa Kobiet Bez Granic"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto