Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Refleksje przechery. Na poważnie o budżecie państwa

Jadwiga Hejdysz
Jadwiga Hejdysz
Korekta budżetu krajowego, wzbudzająca zrozumiałe dyskusje dziennikarzy, ekonomistów i polityków, odbiła się echem również w prasie światowej, gdzie mowa jest o „kłopotach rządu Tuska”.

Na szczęście, w tym samym czasie wyskoczył z kapelusza głowaczy europejskich pomysł na kolejne „prostowanie ogórków”, czyli wpisywanie dochodów z prostytucji oraz narkotyków do budżetu państwa. Zalecenie to uważam za równie genialne, jak zaliczenie ślimaków do ryb; wszak ani jedne ani drugie głosu nie mają.

Wracajmy jednak do państwowego budżetu, bo wprawdzie forsa szczęścia nie daje, ale pozwala na szczęśliwe rozwiązanie wielu spraw, wobec czego, jeśli państwo handluje papierosami i wódką, pobierając akcyzę, dlaczegóż nie robić tak samo z narkotykami? Import towaru, jak dotychczas, zostawić przemytnikom, a wyłapane na granicach transporty wstawiać do sieci sklepów „Odlot” z banderolą Ministerstwa Finansów. Trudno przecenić korzyści z takiego rozwiązania sprawy: przemytnicy zdwoją pomysłowość, państwo nie będzie musiało zawierać z Afganistanem dwustronnej umowy handlowej na hasz, rodzime ćpuny zatrudni się (zapłata w naturze) przy konfekcjonowaniu towaru i podatek z szarej strefy zacznie napływać szerokim strumieniem do kasy. Proste jak słońce i aż dziw, że do tej pory nikt tego rozwiązania nie zastosował, a wręcz przeciwnie: niszczy się towar, klienci i sprzedawcy chodzą kanałami a ciężka forsa przelatuje Rostowskiemu koło nosa.

Innego podejścia do sprawy wymaga opodatkowanie prostytucji: tu chyba należałoby przydrożne pracownice zarejestrować jako samodzielne byty gospodarcze z kasą fiskalną w krzakach, a dzienny urobek zbierać przy pomocy patroli Guardia di Finanza, która przejmie kontrolę nad przydrożnymi miejscami pracy, dopilnuje rozliczeń utargu dziennego i wykoleguje sutenerów.

Najlepiej, aby patrole takie tworzyły dwuosobowe zespoły policjantek w przebraniu; dla zmyłki. Sposób powyższy zgłaszam z pobudek patriotycznych, bo dobro społeczeństwa leży mi bardzo na sercu. Może się wprawdzie zdarzyć, że jakiś klient przy szybkości 60/godz. nie odróżni panienki usługowej od funkcjonariuszki z patrolu i nieporozumienie z użyciem pazurów gotowe, ale mobilki mają swoje sposoby na przekazanie wiadomości, więc problem szybko rozwiążą.

Pozostaje jeszcze do rozpracowania grupa nieopodatkowanych pań z ogłoszeń „nie jestem prostytutką, szukam sponsora”; to już jest wyższa szkoła jazdy i opracowanie patentowego systemu szacowania dochodów/podatków pozostawiam bezrobotnym magistrom ekonomii; za prowizję od uzyskanych podatków, z nawiązką odwdzięczą się ojczyźnie za studia i jeszcze mniej zaradnych kolegów zatrudnią przy liczydłach.

Wycena usług personalnych i podatki z nich uzyskiwane, wiąże się tematycznie z wnioskiem szefa OPZZ, który, mizdrząc się głupawo do dziennikarki na temat jego zarobków – pragnie ujawniać dochody osobiste. Cudze.

Na szczęście istnieje plaga egipska w postaci dziennikarzy, którzy dokopali się do zarobków działaczy związkowych, w tym pewnego maszynisty, który – wpisany w grafiki i listę płac, pracy owej fizycznie nie wykonywał. Jest to powtórka z rozrywki, zawsze jednak z gatunku „Polak potrafi”. Podobnie bowiem „pracowała” na solidną emeryturę suwnicowa z Huty Katowice, której przypisywano fikcyjne godziny nadliczbowe. Różnica polega na tym, że działo się to w okresie zdychającej komuny i rodzącej się Solidarności: koledzy robili solidarnie ściepę godzin nadliczbowych dla koleżanki w okresie przedemerytalnym, ale za faktyczną pracę brali pieniądze osobiście.

Teraz – w gospodarce rynkowej, maszynista kolejowy i zawodowy działacz jednego z ponad stu związków zawodowych, żerujących na deficytowej firmie pracy nie świadczy, ale forsę kosi. Hasło „Polak potrafi” nie traci aktualności, a niewielkie modyfikacje świadczą o postępującym cwaniactwie ludu pracującego, co statystycznie podnosi IQ nam wszystkim.

Nawiązując do powyższego, tu i teraz pragnę wyrazić uznanie dla posła Libickiego, który wnioskuje zmianę usytuowania zawodowych działaczy związkowych, na co oczywiście nikt się nie zgodzi i będzie kolejny powód do narzekania, że „rząd nic nie robi”; haratanie w tę gałę stało się ulubionym sportem masowym, który tak absorbuje czas i siły, że nawet permanentnie bezrobotni za dwa tysiące miesięcznie tyłka z domu ruszyć nie chcą. Może by im szacunkowo opodatkować dochody? Przecież jakieś mają, skoro żyją.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto