Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Róża" filmem o miłości? Znakomity obraz Smarzowskiego

Małgorzata Osowiecka
Małgorzata Osowiecka
"Róża" Wojciecha Smarzowskiego od 3 lutego w kinach.
"Róża" Wojciecha Smarzowskiego od 3 lutego w kinach. materiały promocyjne
Subtelna miłość dwojga ludzi usiłujących żyć mimo wszystko. Wielokrotnie nagradzana i długo oczekiwana "Róża" Wojciecha Smarzowskiego już w kinach. Obraz przygniatający, niemal trudny do zniesienia. Ta róża ma kolce, bardzo ostre, bardzo bolesne.

1945 rok. Samotna, doświadczona przez los kobieta - Róża i owdowiały były żołnierz AK - Tadeusz próbują odnaleźć do siebie drogę w powojennej Polsce. Na tle subtelnej miłości tych dwojga ludzi rozgrywa się tragedia społeczności mazurskiej. Tragedia, w której uczestniczą oboje. Wojciech Smarzowski, uhonorowany między innymi nagrodą publiczności dla najdłużej oklaskiwanego filmu na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, a także główną nagrodą jury i publiczności na Warszawskim Festiwalu Filmowym, prezentuje dzieło o pięknym, jakże złudnym tytule. "Róża" z pewnością nie jest filmem jednowymiarowym. Mówi o sile ludzi, którzy nie zamykają się przed światem, a próbują żyć dalej, mimo ciągłego zagrożenia, które nie ma munduru ani narodowości. Mówi o miłości bardzo subtelnej i delikatnej. Mówi o koszmarze, który, mimo że wojna się skończyła, nie pozwala poranionym ludziom dojść do siebie.

Dla wielu obraz jest zbyt dosłowny. Być może dlatego, że ta wizja rzeczywistości, którą prawie 70 lat temu było życie w Polsce, jest nam teraz tak odległa, że aż abstrakcyjna i dlatego trudna do zaakceptowania i zniesienia. Dla tych, dla których wizyta w kinie wiąże się z romansowo-sensacyjnym relaksem czy bezrefleksyjnym spędzaniem wolnego czasu, może rzeczywiście "Róża" nie jest najlepszą propozycją. Chyba chodzi tu o właściwe nastawienie, a idąc na ten film, przygotujmy się na mocne uderzenie od samego początku.

Czytaj także: "Róża" Wojtka Smarzowskiego - miłość wbrew czasom

Obrazy przemocy, którymi przesycony jest przekaz, nie dają widzowi chwili wytchnienia, co może być pewnym zarzutem pod adresem tej pozycji. Jednak świat przedstawiony przez reżysera tak dosłownie i realistycznie, był taki naprawdę. Nie można powiedzieć, że "Róża" jest filmem przesadzonym czy niepotrzebnie epatującym okrucieństwem. Film nie zasługuje na miano naturalistycznego, a raczej boleśnie realistycznego. Smarzowski nie hiperbolizuje, a po prostu nic nie ukrywa, nie zostawia w cieniu, co było w jego zamyśle. Zresztą, biorąc pod uwagę także wcześniejsze propozycje reżysera (na przykład "Dom zły"), taki styl jest dla niego charakterystyczny. Obok realizmu i przepełnionych przemocą ostrych scen, subtelne pączki nadziei rozkwitają co jakiś czas. Jest ich jednak niewiele, a niedosyt pozytywnych uczuć doskonale się czuje. Krótkie chwile, kiedy Tadeusz i Róża śmieją się, wykopując kartofle, czy wspólnie płyną łódką przez niewzruszoną taflę jeziora, nie zaspokajają potrzeby zadośćuczynienia, długo wyczekiwanego spokoju i przewidywalności.

Sam reżyser mówi, że "Róża" jest przede wszystkim o miłości. Miłości na gruzach. Przyznaje, że zawsze chciał nakręcić film o takiej tematyce, a teraz mu się to udało. Obok bolesnych, bezpośrednich, wbijających w fotel, drastycznych scen, uczucie nakreślono delikatnie. Jest bardzo kruche, bo nie można budować twardych fundamentów na niepewnym, nieustannie zagrożonym gruncie. Ta miłość mogłaby być naprawdę szczęśliwa, gdyby zdarzyła się w innych czasach. Krótkie migawki ze wspólnego życia głównych bohaterów, które snuje Tadeusz, także nie są kolorowe, a prawda przerywa wszystkie chwile aspirujące do miana pięknych bolesnym ciosem prosto w twarz. To, co w jednej minucie się zaczyna, w kolejnej blaknie pod naporem kolejnego wroga przychodzącego nie wiadomo skąd. Smarzowski pokazuje, że koszmaru wojny nie da się zapomnieć, a człowiek, który to przeżył, nigdy już nie będzie taki sam. Już zawsze jakaś jego część będzie okaleczona. Na tle całego obrazu można powiedzieć, że zakończenie współgrające z muzyką Mikołaja Trzaski, jest dość krzepiące. Dwoje wtulonych w siebie ludzi idzie przez pole, naokoło pustka. Może uda im się odciąć i zapomnieć, na tyle, na ile się da.

Zamysły reżysera widać na zdjęciu promującym film, gdzie widzimy przytulonych bohaterów: Tadeusza (w tej roli Marcin Dorociński - najlepsza pierwszoplanowa rola męska na 36. FPFF w Gdyni) i Różę (Agata Kulesza). Jednak teraz, kiedy jestem dzień po projekcji, nie pamiętam już tej ich miłości. Jej delikatne rysy pokrywają blizny, które zdominowały moją pamięć. Więc o czym tak naprawdę jest ten film? Być może nie chodzi o to, by ukrywać niewygodne fakty, a raczej, by robiąc film o miłości, pokazać przede wszystkim miłość. Poza tym film jest znakomity.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto