Rozdział nadzoru nad systemem antykryzysowym może być groźny

Przy podziale dawnego MSWiA na dwa resorty: Ministerstwo Spraw Wewnętrznych oraz Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji, rząd chce rozdzielić również kompetencje nadzoru nad systemem ratownictwa. Pieczę nad centrami powiadamiania ratunkowego (CPR) miałby sprawować minister Boni, natomiast nad Strażą Pożarną szef MSW Jacek Cichocki.

Przewodniczący sejmowej komisji spraw wewnętrznych i administracji Marek Biernacki (PO) uważa, że jest to niebezpieczny eksperyment. Jego zdaniem za bezpieczeństwo Polaków musi odpowiadać jedna osoba i powinien to być minister spraw wewnętrznych. Dodaje też, iż ostatnia katastrofa pod Szczekocinami pokazała, że system funkcjonujący w obecnym kształcie doskonale się sprawdził.
Antoni Podolski, który tworzył obecny system, w wypowiedzi dla dziennika gazetaprawna.pl, stwierdza, że również nie rozumie dlaczego centra powiadamiania przesuwa się do administracji. Jego zdaniem, ostatnie przypadki gdy strażak i policjant ratowali ludziom życie przez telefon pokazały sprawność obecnego systemu. Wątpi natomiast czy przeszkoleni bezrobotni z minimalnym wynagrodzeniem, którzy według rządowego projektu mieliby pracować w CPR przy odbieraniu telefonów, byliby w stanie takiej pomocy udzielić.

Wiceminister administracji Piotr Kołodziejczyk twierdzi, że umiejscowienie CPR przy urzędach wojewódzkich spowoduje szybsze odbieranie telefonów alarmowych i jako przykład wskazuje Kraków. Marek Biernacki ripostuje, że nikt nie jest w stanie określić czy szybsze odebranie telefonu przekłada się na szybsze udzielenie pomocy. Dyżurny CPR musi bowiem w takim przypadku przekazać informację do pogotowia, straży pożarnej lub policji. Marek Biernacki będzie apelował do premiera Tuska o wstrzymanie zmian.

Rozpoczął się konkurs Dziennikarz obywatelski 2011 Roku.
Zgłoś swój materiał! Zostań najlepszym dziennikarzem 2011 roku. Wygraj jedną z ośmiu zagranicznych wycieczek.