Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sens życia według Beduinów z Petry

Michał Wójtowicz
Michał Wójtowicz
Petra to najsłynniejsza atrakcja Jordanii. Oprócz wielobarwnych skał można to również spotkać Beduinów, którzy cieszą się chwilą i próbują zrozumieć, dlaczego turyści z Zachodu są tacy smutni.

- Życie jest proste, jeśli umiesz z niego korzystać - tłumaczy uśmiechnięty Beduin, który widząc moją umęczoną minę postanowił udzielić mi lekcji na temat sensu życia. Bronię się, że kilka ostatnich godzin spędziłem na pełnym słońcu zwiedzając w upale Petrę i wspinając się po górach. W takiej sytuacji nie ma chyba nic dziwnego, w tym, że nie tryskam radością. Chłopak śmieje się, bo pracuje na Petrze prowadząc osły z turystami na grzbiecie i codziennie musi pokonać taką trasę po kilka razy. Poza tym jeśli nie mam ochoty chodzić po górach to mogę relaksować się ukryty przed słońcem w cieniu w pobliskiej kafejce. Na koniec mówi, że każdy człowiek jest wolny i ma prawo robić to, na co ma ochotę, a jeśli zamiast tego nakłada na siebie niepotrzebne obowiązki, to sam jest sobie winny. Koleżanka krzywi się, bo nie można tak myśleć, gdy ma się męża i dzieci. Beduin odpowiada, że małżeństwo to więzienie, a obrączka to klucz, którym zamyka się nieświadomego małżonka w celi. Co prawda poglądy nomadów są dla mnie zbyt radykalne, ale jego słowa przypominają mi, po co przyjechałem do najsłynniejszej atrakcji Jordanii.

W VI w. p.n.e. spokrewnieni z Arabami Nabatejczycy zamieszkali w Petrze, by następnie uczynić z niej swoją stolicę. Od III w. p.n.e. ich królestwo rosło w siłę bogacąc się na opłatach od karawan z luksusowymi towarami kursującymi pomiędzy Egiptem, Arabią, Syrią i portami Morza Śródziemnego. W I w. p.n.e. po zwycięstwie nad państwami żydowskimi władza Nabatejczyków rozciągała się od Damaszku, aż po dużą część Półwyspu Arabskiego. Prawdopodobnie wtedy powstała większość z najpiękniejszych grobowców w Petrze. Pod koniec stulecia potęga Nabatejczyków zaczęła kruszeć. Rozwój handlu morskiego pozwolił kupcom omijać Petrę i odebrał jej władcom część zysków z pośrednictwa w handlu. W 106 r. legiony rzymskie zajęły całe królestwo wraz ze stolicą. Przez kolejne dwa stulecia miasto nadal bogaciło się na pośrednictwie. Upadek Petry zaczął się w 363 r. po trzęsieniu ziemi. W VII w. mieszkali tu jeszcze ludzie, ale po kolejnych kataklizmach w tym okresie miasto opustoszało. W XII w. Petrę zajęli krzyżowcy. Potem przez lata mieszkali tu jedynie beduińscy pasterze. W 1812 r. dzięki Johannowi Burkhardtowi, szwajcarskiemu odkrywcy, świat znowu dowiedział się o Petrze.

Kilkaset metrów od kasy widzę dżiny, czyli po arabsku duchy. To przypominające wieże grobowce lub ołtarze poświęcone nabatejskiemu bóstwu. Wchodzę w Wąwóz Siq, który szybko się ścieśnia. Dzięki temu mogę lepiej podziwiać skały, na których mieszanka żółtego, czerwonego i pomarańczowego koloru daje zadziwiającego efekty. Dochodzę do zakrętu, gdy nagle zza niego wyłania się kilkunastometrowy, wykuty w skale Skarbiec Faraona, w którym Nabatejczycy pochowali swojego króla. Według miejscowej legendy w spoczywającej w grobowcu urnie ukryto skarb faraona, co sto lat temu popchnęło miejscowych poszukiwaczy złota do ostrzelania grobu ze strzelby. Kawałek dalej stoi skalna widownia teatru, w której mogło zasiąść nawet 8 tysięcy widzów. Po krótkim marszu docieram do rozległej kotliny, gdzie niegdyś mieściło się centrum starożytnej Petry. Znajdują się tu Grobowce Królewskie, w których Nabatejczycy chowali swoich władców i ich rodziny. Oprócz tego są również wykute w skale jaskinie, resztki świątyń i łuku triumfalnego oraz muzea z przedmiotami znalezionymi w Petrze. Za nimi szlak wiedzie pod górę po schodach, po których dociera się do Monasteru, czyli kolejnego skalnego grobowca wykutego przez Nabatejczyków.

Wraz z resztą grupy wchodzę na pobliski punkt widokowy, skąd rozpościera się widok na otaczające nas pasma górskie. Na szczycie spotykamy kolejnego Beduina, który postawił tutaj swój namiot i sprzedaje pamiątki. Jego kolega zaprasza nas do środka, byśmy schowali się do środka przed słońcem i napili z nimi darmowej herbaty. Przeprasza za gospodarza, który na razie nie może nas ugościć, bo właśnie znajduje się za rozpostartym ręcznikiem i bierze kąpiel. Zresztą sami widzimy jak polewa wodą swoją głowę. Mężczyzna myje się dokładnie, w tym samym czasie tłumacząc swoją toaletę tym, że namiot jest jego domem, a on dopiero co się obudził. Tak jak jego przodkowie może w każdej chwili zebrać swój dobytek i zacząć życie w innym miejscu. Nic go nie wiąże, nie ma rodziny, utrzymuje się ze sprzedaży pamiątek i oprowadzaniu wycieczek z zagranicy po okolicznych górach. Wcześniej pracował na budowie w Ammanie, stolicy Jordanii, ale życie w mieście mu zbrzydło, bo będąc w nim poczuł, że nie jest już wolnym człowiekiem. Teraz robi to na co ma ochotę, otacza się przyrodą, wieczorem podziwia rozgwieżdżone niebo i nic więcej mu nie potrzeba.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto