Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Szkoły drżą i kuszą kandydatów. Czym? Tabletem, playstation...

Stanisław Cybruch
Stanisław Cybruch
Dawniej w Polsce mieliśmy wyż demograficzny. Teraz mamy dramatyczny niż demograficzny, który przyprawia o zawrót głowy polityków, księży i biskupów, pracodawców i dyrektorów szkół. Ci ostatni zaczęli kusić kandydatów gadżetami.

Kiedyś szkoły wszelkiego typu pękały w szwach. Tylu było kandydatów i uczniów, że głowa boli. A jednostki wojskowe nie mogły zmieścić wszystkich chłopców z rocznika poborowego. Siłą rzeczy MON część poborowych kierował do rezerwy. Teraz mamy niż demograficzny. Szkoły pustoszeją. Budynki idą pod młotek. A uczelnie i placówki policealne biją się o słuchaczy. Biją się, kupując ich różnymi prezentami.

Młodzież ma dziś wybór: Iść do szkoły policealnej czy na uczelnię? Często wybiera, nie najciekawszy kierunek, ani najlepszy poziom kształcenia, lecz fajniejszy prezent. Szkoły policealne wabią na prezenty powitalne, którymi kupują świeżo upieczonych słuchaczy. Robią to na niespotykaną skalę. Mogą liczyć raczej na kandydatów bez matury, którzy na studia się nie łapią. A szkoły wyższe również kuszą, czym mogą, gdyż drżą o swój los.

Jedne oferują kandydatom (w regionie katowickim) tablety z mobilnym internetem i pakietem edukacyjnym – jak TEB Edukacja - inne np. jak Centrum Nauki i Biznesu "Żak", które kształci w 15 oddziałach w regionie śląskim, kusi wakacyjną kartą rabatową honorowaną w pizzeriach, pubach, dyskotekach, kręgielniach i na basenach. Choć w pierwszym przypadku, prezent taki można traktować jak pomoc naukową – to w drugim jednak, jak prosty lep na "ciacho", czy puszczenie oka do kandydata: "Chodź do nas! Nie traktuj uczelni zbyt poważnie! Rozrywka przede wszystkim"!

Ech, to i tak wiele w porównaniu z ofertą śląskiej szkoły AP Edukacja, która rozdaje kandydatom karty zdrapki na m.in. "rowery, aparaty fotograficzne, a nawet prostownice i suszarki do włosów". Są szkoły, które coś dają, za samo zapisanie się do niej i takie, które traktują kandydatów jak rynek - przedstawicieli handlowych.

Te drugie nagradzają młodzież za to, że namówią na naukę innych, i to w liczbie jak największej. Według portalu http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35019,12207061,Szkoly_kusza_kandydatow__Playstation__iPad__prostownica.html - Szkoły Cosinus (istniejące w 6 miastach regionu) - "już za pięć skutecznie poleconych osób, fundują laptopa".

Poprzeczkę wyższej ułożoną ma Centrum Kształcenia Kadr "Profesja" (funkcjonuje w 7 miastach woj. śląskiego). Każdemu, kto nakłoni do nauki najmniej 20 uczniów, daje: konsolę do gier, bony do sklepu odzieżowego, lub do Empiku - o wartości nawet 1 tys. zł. Ponadto szkoła rozdaje "drobiazgi" typu: zaproszenia do kin i restauracji, odtwarzacze MP3, pendrive'y i inne gadżety.

Najwyżej poprzeczkę ustawiła katowicka ProEdukacja. Przyjęła program lojalnościowy na wzór zbliżony do tego, który prowadziły apteki. Każdy kandydat do szkoły, jeśli poleci znajomego - zdobywa na swoje konto cennych 100 punktów. A im więcej zdobędzie punktów, tym cenniejszą i atrakcyjniejszą, może za nie otrzymać nagrodę. Dla przykładu - za 2 tys. punktów ma iPada, za 1 tysiąc - netbooka, konsolę do gry albo aparat fotograficzny. Są też tańsze nagrody: GPS, zestaw kosmetyków i karnet do klubu fitness.

Nauczyciele szkół, ale i pracodawcy mówią podobnie - promocje w przyjęciach kandydatów to zaledwie skromny bonus, wprawdzie miły gest w stronę słuchacza, ale przede wszystkim liczy się zdobyte w szkole wykształcenie. Pracodawców, nie zachwyca dyplom szkoły policealnej. Wolą zatrudnić fryzjerkę czy fryzjera po zawodówce niż albsolwentkę/absolwenta ogólniaka lub szkoły policealnej. Choć oczywiście, specjaliści z wykształceniem technicznym i zawodowym, są na rynku szczególnie potrzebni, bardziej teraz jak nigdy dotąd. Zbyt wielu takich wyjechało z Polski.

Oto, na jaki poziom myślenia zeszli dzisiaj dyrektorzy naszych szkół: kupimy uczniów byle czym, aby mieć niezbędny stan liczbowy w placówce i otrzymywać subwencję z ministerstwa. Mniejsza o poziom kształcenia i wyniki nauczania. Nie zniechęciła ich technika łowienia absolwentów, z której wynikła przykra afera, gdy okazało się, że pokaźna część uczniów placówek policealnych w Polsce - to tzw. martwe dusze. Po odebraniu prezentu i legitymacji uprawniającej do zniżek kolejowych i w komunikacji miejskiej – znikali jak duchy, a szkoły mimo to, nadal brały na nich subwencję z MEN.

Stanisław Cybruch

Znajdź nas na Google+

od 7 lat
Wideo

echodnia Policyjne testy - jak przebiegają

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto