Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Szlachetne zdrowie

Jadwiga Hejdysz
Jadwiga Hejdysz
Coraz częstsze doniesienia o dramatach poszczególnych pacjentów, którzy ze swoim nieszczęściem docierają do prasy czy telewizji, są powodem emocjonalnych rozważań na temat funkcjonowania służby zdrowia

Jednym z mniej znanych aspektów działania obowiązującego u nas systemu opieki zdrowotnej, są tak zwane nadwykonania. Przeciętnemu zjadaczowi chleba to nowe słowo, które słownik uparcie wyrzuca w postaci "nad wykonania" - niewiele mówi; postanowiłam więc w skrócie rzecz przybliżyć.

Jak podaje codzienny serwis służby zdrowia na portalu rynekzdrowia.pl, na którym opieram to, co piszę, toczy się aktualnie wiele procesów miedzy niektórymi szpitalami, o tak zwane nadwykonania. Przykładowo - Kraków: autystyczne dzieci straciły dostęp do terapii , Łódź: szpitale szykują pozwy przeciwko NFZ, Podlaskie: NFZ zwróci szpitalom 33 mln zł, Kielce: sąd nakazał NFZ zapłacić za nadwykonania, Nowy Targ: jest szansa, że NFZ zapłaci za nadwykonania.
I tak dalej, i tym podobne.

Czym są nadwykonania - odpowiada prof. Jacek Ruszkowski - dyrektor Centrum Zdrowia Publicznego w Akademii Leona Koźmińskiego. - To wystawienie rachunku za coś, co nie było zamówione przez płatnika.

Mówi też pan profesor dalej: "Płatnik powinien prowadzić kontrolę ordynacji świadczeń. Jeżeli NFZ, instytucja wydająca 56 mld zł rocznie, przeznacza jeden procent na administrację, to znaczy, że nie wie co kupuje, ponieważ za te pieniądze nie można niczego skontrolować poza papierami". I dalej: "W USA, gdzie narodził się system Jednorodnych Grup Pacjentów… na długo przed jego wdrożeniem… gromadzono dane nie o cenach świadczeń żądanych przez szpital czy innego świadczeniodawcę, tylko o ponoszonych przezeń kosztach".

Wg dalszych słów prof. Ruszkowskiego "u nas ten etap praktycznie pominięto i stąd mamy zarówno mnogość świadczeń grubo przeszacowanych jak i niedoszacowanych, gdzie cena procedury oferowana przez płatnika nie pokrywa nawet kosztu zużytych materiałów." Pada też w wywiadzie stwierdzenie, że "zapowiada się pogłębienie nierównowagi społecznej systemu zdrowotnego, mierzonej miedzy innymi rosnącą przewagą oczekiwań pacjentów nad jego wydolnością." Całość wywiadu znajduje się tutaj i każdej osobie zainteresowanej tematem wywiad ten polecam.

Przeciętny pacjent ma w tym momencie prawo zapytać o coś, czego na ogół nie wie:
- Co to jest JGP (jednorodne Grupy Pacjentów) Odpowiedź znajdujemy tutaj i przytaczam ją w całości:

Podstawowe cechy grupy JGP:
- każda grupa (JGP) ma znaczenie kliniczne, które kojarzy się ze zbliżonym sposobem leczenia oraz określonych charakterystyk leczonych pacjentów (w odniesieniu do czasu pobytu w szpitalu, rodzaju wykonanych procedur zabiegowych, diagnostycznych, leków itd.),

- poszczególne JGP obejmują pacjentów o podobnej kosztach chłonności, w sensie zużycia zasobów szpitala związanych z leczeniem danego pacjenta,

- każda JGP jest definiowana na podstawie ogólnodostępnych danych występujących w dokumentacji szpitala, które odnoszą się do stanu pacjenta lub zastosowanej terapii,

- każda z grup JGP spełnia warunek minimalnej liczby wystąpień w skali kraju. W polskich warunkach nie mniej niż 300 przypadków w ciągu roku i/lub o sumarycznej wartości powyżej 1,5 mln zł.

Niedopracowany, jak wynika ze słów prof. J. Ruszkowskiego, system JGP rodzi absurdy, i w tym samym portalu medycznym znajdujemy przykład, dotyczący np. leczenia dzieci w szpitalu dziecięcym "Górka", który specjalizuje się w operowaniu dzieci z porażeniem mózgowym.

Przeprowadzane tam zabiegi przecinania czy wydłużania mięśni pozwalają takim dzieciom na większą sprawność. Absurd systemu polega na tym, że NFOZ rozlicza operację jednej nogi, podczas gdy przy operacji dwóch kończyn (liczonych oddzielnie) większe są koszty materiałów i środków anestezjologicznych. Również sam pacjent, ze względu na rehabilitację, odnosi większą korzyść, jeśli zabieg wykona się na obu nogach równocześnie. Operując według opracowanego systemu, szpital generuje "nadwykonania" czyli zadłużenie.

Po tej krótkiej i wybiórczej analizie zjawiska, wypada na koniec dodać oświadczenie min. Ewy Kopacz, która przypominając, że płacenie za nadwykonania jest niezgodne z prawem, zapowiada projekt ustawy, która zdefiniuje procedury ratujące życie.
Bo - jak powiada w kontekście nadwykonań pani minister - "będziemy wiedzieli, że jest nią np. leczenie zawału, a nie kurzajka usuwana trzy dni w szpitalu; resort nie widzi uzasadnienia dla płacenia szpitalom za wszystkie zabiegi w ramach nadwykonań".

Patrząc jednak na przykład Górki, należałoby chyba zapytać panią minister, czy aby na pewno zadłużenie szpitali wynika z trzydniowego leczenia kurzajek.
Z perspektywy własnego przypadku mogę powiedzieć, że zaliczona swego czasu do grupy ze złamana ręką, nie zostałam równocześnie zaliczona do grupy wymagającej specjalistycznego badania pękniętej miednicy. Konieczna w tym przypadku tomografia została wykonana w kilka miesięcy później, ambulatoryjnie, nie generując mojemu szpitalowi "nadwykonania". A może to jednak była kurzajka i całkiem słusznie odesłano mnie do domu?

Źródła:
rynekzdrowia
2

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto