Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ze swoich słabości zbudował most do szczęścia. Janek Mela w Sopocie

Małgorzata Osowiecka
Małgorzata Osowiecka
Janek Mela odpowiada na pytania słuchaczy
Janek Mela odpowiada na pytania słuchaczy
"Niepełnosprawność to stan ciała, a kalectwo - stan ducha", wspomniał na trzecim spotkaniu Projektu Podróż w Sopocie Jan Mela, polski polarnik i zdobywca obu biegunów. Dziś pokazał, jak to jest być szczęśliwym mimo przeciwności losu.

Janek Mela to osoba niezwykle ciepła, wesoła i pogodna. Ale też niebywale silna. 9 lat temu, w wyniku porażenia prądem stracił lewe podudzie i prawe przedramię. Żeby go uratować zdecydowano się na amputację ręki i nogi. Dziś Jaś jest wzorem do naśladowania dla wielu pełno i niepełnosprawnych i żywym dowodem na to, że wszystko jest możliwe.
A dnia 24 lutego mogliśmy wysłuchać jego historii przy okazji trzeciego spotkania Projektu Podróż.

Było to spotkanie szczególne i niezwykle krzepiące. Na początku mogliśmy wysłuchać wykładu dr Marleny Kossakowskiej, która w kontekście podejmowanego tematu i spotkania z Jasiem, powiedziała, co sprawia, że niektórzy lepiej niż inni radzą sobie z trudnościami.
Wspomniała o optymizmie, elastyczności i zdolności do wybaczania doświadczonych krzywd. Mówiła o odwadze i umiejętności wzięcia odpowiedzialności za swoje życie. A tylko osoby, które podejmą się tego wyzwania, mogą coś zmienić i tym samym zyskać. Każdemu zdarzają mniejsze lub nieco większe trudności. Jednak według mnie nie tylko zastałe okoliczności zewnętrzne nas tak bardzo różnią. Najbardziej znaczącą i wartościową różnicą jest tak naprawdę to, co zależy od nas samych.

Jaś Mela to osoba idealnie realizująca cechy wymienione przez dr Kossakowską.
Oczywiście początkowo, po wypadku, przyszło załamanie. Janek wspomniał, jak leżał przykuty do łóżka i patrzył przez okno na różnych ludzi. I obojętnie kogo obserwował, czy był to ktoś zmierzający właśnie do pracy, czy zwykły pijak, każdemu z nich zazdrościł. Tego, że chodzi.
A on może już nigdy nie stanie na własnych nogach.

To był czas, kiedy jego pragnienia stały się bardzo przyziemne. Nie marzył o podróżach. Pewnie nawet nie spodziewał się, ile niezwykłych przygód go czeka. Marzył, by po prostu chodzić.

Dziś Jaś nosi protezy, a niezwykły zbieg okoliczności sprawił, że wielki podróżnik Marek Kamiński zaproponował mu wspólną wyprawę. Razem zdobyli oba bieguny w 2004 roku, a Janek jest pierwszym niepełnosprawnym, który tego dokonał. Na tym jednak nie poprzestał. Było jeszcze Kilimandżaro, Elbrus i El Capitan. Co więcej, Jaś postanowił założyć fundację "Poza Horyzonty", wspierającą osoby niepełnosprawne w realizacji marzeń. Chłopak odwiedza także hospicja, szpitale i szkoły, niosąc innym nadzieję (a mówi o sobie, że jest egoistą!). Dziś podkreślił, cytując Ojca Świętego Jana Pawła II:

"Człowiek jest wielki nie przez to, co posiada, lecz przez to, kim jest; nie przez to, co ma, lecz przez to, czym dzieli się z innymi".

Jaś wspomniał, że po przeżyciu traumy, którą z pewnością był jego wypadek i długa rekonwalescencja w szpitalu, nie można być "letnim". Można być tylko "zimnym" albo "gorącym". Można być "zimnym" i użalać się nad sobą i płakać nad niesprawiedliwością tego świata. Albo jak Janek - "gorącym" i pokonywać własne słabości i trudności codzienności, by zyskać tak wiele - nową jakość życia. By realizować marzenia.

Czasami dochodzi do sytuacji, w której należy przewartościować dotychczasowe życie. A często takie doświadczenie jak utrata kończyn może paradoksalnie sporo dać. Jeśli oczywiście umiemy to przyjąć, zaakceptować i wykorzystać z pożytkiem dla siebie. Jaś wykorzystał swoją traumę optymalnie. Zaczął doceniać codzienność i dostrzegać to, na co wcześniej nie zwracał uwagi. Wspomniał, jak cudowne były dla niego kąpiele po długim dniu w podróży, kiedy woda nie była już tylko zwykłą wodą. Dla niego to były "maleńkie kropelki rozkoszy". I jak cieszył się z wieczornego posiłku, spożywanego po wyczerpującym marszu na biegun. Kolacji której, jak później żartował, nie chciał jeść nawet jego pies.

Jaś przyznał, że to nic nadzwyczajnego i odkrywczego podziwiać zachody słońca. Przecież każdy wie, że są piękne (no chyba, że ktoś ma szczególny uraz do zachodów słońca. Na przykład jak Jaś, który jest uczulony na promienie słoneczne).

Niedawno obchodziliśmy światowy dzień walki z depresją, a te nasze, lutowe rozmowy o podróżach i szczęściu mogą być receptą dla wielu załamanych, zagubionych i zawieszonych w swoim bólu i nieszczęściu ludzi. Bodźcem, by podjąć wyzwanie, często niełatwej rzeczywistości, a w konsekwencji odnaleźć zgubione gdzieś szczęście. I odkryć siebie. Na nowo.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto