Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

ACTA - w czym tkwi problem?

Stanisław Cybruch
Stanisław Cybruch
Umowa ACTA budzi w Polsce wiele kontrowersji szczególnie wśród szerokich rzesz młodych internautów. Swoje niezadowolenie z przyjęcia jego treści przez ekipę rządzącą, wyraziło już na ulicach miast wiele tysięcy zbuntowanych Polaków.

Od minionej soboty 21 stycznia 2012 r., przez Polskę przetacza się "pochód" przeciwników ACTA. Czasem ma on gwałtowną formę przeciwko rządowi, który chce - zdaniem protestujących - ograniczyć swobody dostępu ludziom do Internetu. Manifestacje sprzeciwu przeszły przez największe miasta, m.in. Warszawę, Kraków, Wrocław, Lublin, Gdynię, Poznań, Bydgoszcz, Szczecin, a także przez Gorzów, Toruń, Kielce, Dębicę, Przemyśl, Ełk i inne. Ostry przebieg miała manifestacja w Kielcach, gdzie doszło do zatrzymania przez policję 28 jej uczestników.

W czwartek 26 stycznia ambasador Polski w Japonii, Jadwiga Rodowicz-Czechowska, z upoważnienia premiera, podpisała umowę ACTA dotyczącą zapobieganiu handlu podróbkami prac ściąganych z Internetu. Razem z Polską podpisy złożyli również przedstawiciele 22 innych państw Unii Europejskiej. Nie zrobili tego ambasadorowie: Cypru, Estonii, Słowacji, Niemiec i Holandii, przy czym wiadomo, że dwa ostatnie kraje podpiszą umowę, z powodów proceduralnych w terminie późniejszym. Można domniemywać, że chodzi o zakończenie konsultacji społecznych i podjęcia decyzji przez parlamenty tych krajów. Umowa ACTA nie będzie miała skutków prawnych, czyli nie wejdzie w życie na terenie Unii, gdy nie będą spełnione wymagania, m.in. w zakresie przyjęcia jej treści przez parlamenty państw.

Warto wiedzieć, że podpisanie umowy, czy jak niektórzy określają układu ACTA, odbyło się w Tokio z tego powodu, że Japonia jest jego depozytariuszem. W pierwotnym brzmieniu skrót ACTA (ang. Anti-counterfeiting trade agreement) jest układem - podaje newsweek.pl - zawartym między 10 państwami: Australią, Japonią, Kanadą, Koreą Południową, Meksykiem, Maroko, Nową Zelandią, Singapurem, Szwajcarią i USA, do którego za jakiś czas mają (mogą) dołączyć państwa Unii Europejskiej.
Głównym celem tego międzynarodowego układu jest przestrzeganie umowy handlowej, która zobowiązuje jej sygnatariuszy do "walki z łamaniem prawa własności intelektualnej oraz handlem podrabianymi towarami". W opinii jej przeciwników, czyli obrońców swobód w Internecie - umowa ta może prowadzić do blokowania różnych treści internetowych oraz do cenzury w ramach walki z piractwem. Wyrazem tego są m.in. przejawy sprzeciwów i protestów organizowanych w Polsce przez Internautów.

Po ogłoszeniu podpisania układu ACTA przez dziesięć państw - przedstawiciele Unii podjęli negocjacje w sprawie tej umowy i w efekcie Unia Europejska parafowała tekst układu 25 listopada 2010 r. Parafowanie tekstu umowy nie oznacza jego ślepego przyjęcia do realizacji a jest jedynie wstępnym etapem do ewentualnego wdrożenia w życie.

Polska daje sobie czas na konsultacje społeczne i procedurę parlamentarną na okres około dwóch lat. Premier Donald Tusk, zaskoczony brakiem konsultacji przed podpisaniem umowy ACTA, zapowiedział wezwanie na dywanik odpowiedzialnych ministrów: administracji i cyfryzacji - Michała Boniego oraz kultury - Bogdana Zdrojewskiego. Nieoficjalnie mówi się, że minister Bogdan Zdrojewski, może stracić swój rządowy fotel.

Temat umowy ACTA ma swoich zwolenników i przeciwników. Zwolennikami są m.in. różnej profesji twórcy. Popierają umowę, bowiem według nich zbyt nagminnie obdzierani są bezkarnie z autorskich dzieł, w które w procesie tworzenia wkładają wiele wysiłku, czasu i pracy. Przeciwnicy twierdzą, że chodzi tu o zamach na wolności obywatelskie, będące wyrazem ograniczania ludziom dostępu do Internetu. Do takiej oceny sensu ACTA podłączyli się politycy opozycji, którzy razem z młodzieżą walczącą o swobody Internautów, wypowiadają wojnę rządowi. Faktycznie wojna ACTA-mi trwa w najlepsze, i szerzy się nie tylko w Polsce, lecz w całej Europie. Premier Tusk zapowiedział gotowość i potrzebę "poważnej rozmowy" w celu analizy - podaje gazetaprawna.pl - "wszystkich przepisów prawa, które upoważniają instytucje państwowe do przesadnych, za daleko idących kompetencji w dziedzinie kontrolowania obywateli". Dodał, jest zdeterminowany, by taki przegląd pousuwał te zapisy, które "władzy dają za dużo władzy nad obywatelem". "Mam wrażenie, że w niektórych przypadkach władza ma za dużo władzy nad obywatelem i będziemy to starali się doregulować" - zastrzegał na konferencji dziennikarzom premier.

Zdaniem premiera, trzeba będzie dogłębnie dokonać przeglądu przepisów obowiązujących w Polsce, w zakresie regulacji kwestii związanych z Internetem. Według niego należy szukać rozwiązań liberalnych, tj. nie chroniących przestępców, ale "wszystkich normalnych użytkowników internetu".

od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto