Jako sympatyk UD i były ideowy członek UW i Partii Demokratycznej uważam, że nie ma żadnego argumentu, by ugrupowanie trwało nadal. Wolty kolejnych władz ugrupowania spowodowały, że partia praktycznie nie ma żadnej tożsamości. Unia Demokratyczna i Unia Wolności były modelowymi partiami centrum z silną grupą liderów mających poczucie misji. Ugrupowanie Tadeusza Mazowieckiego odwoływało się w ideach i działaniach do wartości chrześcijańskich przy jednoczesnym zachowaniu świeckości państwa.
Dla wielu działaczy centroprawicowej Unii Wolności, utworzenie koalicji z SLD i UP było zdradą ideałów. Pamiętam, jak na jednym ze zjazdów członków PD w Warszawie zdenerwowany przewodniczący Władysław Frasyniuk złościł się, że nie chcieli poprzeć deklaracji o legalizacji związków partnerskich osób jednej płci. Biegał po kuluarach i krzyczał „to k… ma być centrolewica?” Frasyniuk nie rozumiał, że w partii dominowali wierni „uczniowie” Tadeusza Mazowieckiego, czyli de facto chadecy, dla których obcy był zestaw lewicowych poglądów szczególnie w obszarze obyczajowości.
To miała być centrolewica, ale taktyczna, której zmiana poglądów mogła pozwolić na ponowne wejście do Parlamentu bez względu na to, pod jakim szyldem i oficjalnymi poglądami. Brak członków działających z przekonaniem na rzecz nowego formatu partii zadecydował o totalnej klęsce koncepcji Frasyniuka. Podobną z sukcesem wcielił dopiero Janusz Palikot, który tworząc „produkt partyjny” zaspokoił popyt na lewicowe poglądy cynicznie porzucając swoje dotychczasowe.
Po wyborach parlamentarnych w 1997 r. na zebraniach mojego koła Unii Wolności śmialiśmy się z partii prawicowych, które nazywane potocznie kanapowymi, trwały mimo braku członków i realnego wpływu na rzeczywistość. „Przegrywać też trzeba umieć i mieć odwagę zakończyć działalność” - twierdziliśmy zgodnie. Dzisiaj Demokraci to synonim pojęcia partia kanapowa, której z działalności statutowej najlepiej wychodzi zajmowanie się sobą.
W ostatnich trzech wyborach (samorządowe, prezydenckie, parlamentarne) PD nawet nie wystawiła własnych list kandydatów. Nie prowadzi żadnych działań statutowych w terenie. Tam, gdzie jeszcze istnieją struktury PD organizuje się ogniska integracyjne, bale charytatywne. Czy dla takich imprez trzeba działać w partii? Myślę, że w zupełności wystarczyłoby stowarzyszenie lub fundacja.
Po co więc istnieje takie ugrupowanie? W latach 2007 - 2011 dzięki wprowadzeniu trzech posłów w ramach koalicji Lewica i Demokraci, PD otrzymywało dotację z budżetu państwa. Mimo, że posłów partia straciła w ciągu czteroletniej kadencji, otrzymała zgodnie z prawem ponad 8 milionów złotych. Lwia część subwencji została przeznaczona na spłatę kredytów zaciągniętych na kampanię wyborczą w 2007 roku. Nie prowadząc praktycznie żadnej społecznie zauważalnej aktywności, obecnemu zarządowi udało się zaoszczędzić około 2 - 3 mln zł. Patrząc na koszty utrzymania Demokraci mogą jeszcze wegetować kolejną kadencję czekając na cud powrotu do ekstraklasy politycznej wykonując jeszcze niejedną woltę w poglądach.
Na pierwszy rzut oka wydaje się rozsądnym rozwiązać partię, a zaoszczędzone z subwencji pieniądze oddać do budżetu lub na rozwój sektora obywatelskiego (np. przekształcić się w stowarzyszenie lub fundację o charakterze obywatelskim lub eksperckim). Niestety zarząd Demokratów ma swoje ambicje i za wszelką cenę chce je spełnić. Najnowszy pomysł to wtopienie się w Ruch Palikota, który obecnie jest na fali. Partia Demokratyczna ma niepodważalny argument: posag panny leciwej choć zamożnej, czyli zaoszczędzone pieniądze z subwencji. Choć nie są to włości o potencjale majątkowym Stronnictwa Demokratycznego, pokusa dla Palikota musi być wielka. Przestrzegałbym go jednak przed hurraoptymizmem, bo doświadczenie pokazuje, że kto wchodzi w alianse z Demokratami, źle kończy. Gdzie jest teraz Partia Centrum Steinhoffa, która miała wejść do PD? Gdzie Unia Pracy czy Sojusz Lewicy Demokratycznej? Zeszli lub schodzą ze sceny. Bez wyjątku.
Głosy o współpracy z Palikotem słychać od czterech miesięcy. Niedobitki członków są niejako urabiane od kilku miesięcy, by łatwiej im było przełknąć nową woltę Demokratów. Najpierw pojawiły się posty na blogach i forach kojarzonymi z PD. Niedawno nestor ugrupowania i były jego przewodniczący Janusz Onyszkiewicz na stronie demokraci.pl opublikował tekst „Partia Demokratyczna - co dalej”, w którym rozważając różne scenariusze dla ugrupowania opowiada się za federacją. „Sądzę, ze odpowiedzią mogłoby być utworzenie szerokiej Federacji Liberalno-Demokratycznej jako forum grupującego partie i środowiska bliskie ideowo, skupione wokół Ruchu Palikota jako głównej siły politycznej, ale nie wchodzące w jego skład”.
Jestem ciekawy jak tę kolejną zmianę przełkną członkowie, którym z poglądami bliżej do Platformy Obywatelskiej niż Palikota. Mam nadzieję, że nie przełkną i pierwszy raz kierować się będą rozumem, a nie sentymentami. Odejść trzeba umieć, mieć poczucie własnej godności także.
Partia Demokratyczna stała się ugrupowaniem oportunistów i cyników, dla których przestają być ważne idee i poglądy, a najistotniejsze są mandaty poselskie i zaproszenia na polityczne salony. Sobotni kongres Partii Demokratycznej to świetna okazja, by odśpiewać „Międzynarodówkę”, sztandar wyprowadzić i zgasić światło.
Polska polityka nie potrzebuje kolejnych szkodników i koniunkturalistów. Ile razy wyborcy mają powtarzać, że nie chcą ze swych podatków utrzymywać nic nierobiących darmozjadów? Jeśli zaś postanowią jako ugrupowanie trwać nadal, to nie mają prawa odwoływać się do wartości i nazywać kontynuatorem Unii Wolności, bo są tych wartości zaprzeczeniem pod każdym względem.
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?