Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dlaczego ludzie odchodzą od Kościoła? - Część druga

Robert Butkiewicz
Robert Butkiewicz
Klasztor Kamedułów - Wigry
Klasztor Kamedułów - Wigry
Eucharystia - uroczysta celebracja Ostatniej Wieczerzy. To nie tylko pamiątka i rytuał, ale też ważna płaszczyzna łącząca wiernych. Zawiera w sobie, nie tylko wymiar duchowy, ale też i społeczny - szkoda, że nie raz marnotrawiony.

Na początku był prolog

Dlaczego ludzie odchodzą od kościoła? Zaznaczam, że moim celem nie jest atakowanie Kościoła ani bezwzględna jego obrona. Również podane przykłady nie ograniczają się do rodzimej parafii czy doświadczeń. Ponieważ jednostka, komórka, osoba - nie jest reprezentatywnym obrazem ogółu. Zależy mi, aby się skupić na danych problemach z dwóch stron. Wnioski, opinie i komentarze - zostawiam czytelnikowi.

Słowo Boże - a na obiad znów rosół?

Każdy kto był kiedyś w kościele, na mszy, zna ten scenariusz. Kolejne minuty dłużą się w nieskończoność. Cała treść dzisiejszych czytań umknęła już dawno z pamięci. Ksiądz ciągnie kazanie niemiłosiernie, lub mówi w sposób, że nie da się go słuchać. Pora czekać tylko aż skończy. Co w tzw. międzyczasie? Można wyłączyć słuchanie i pomyśleć o obiedzie, pomarzyć, zająć się wieloma innymi sprawami w głowie. Albo też popatrzeć po ludziach, na ich zachowanie, twarze, czy nerwowo postukać nogą w podłogę - czasem wszystko po kolei. Dla odważnych (bo nie łatwo się wyłamać i uklęknąć) - modlitwa, za zmarłą osobę czy w innej intencji, czysta i osobista - w końcu nie dla księdza tu jestem.

Msza - choć ważna płaszczyzna spotkania z Bogiem i wspólnotą, może wydawać się monotonna, a kazanie - nudne. Co wtedy człowiek zazwyczaj robi? Przestaje na nią uczęszczać, albo szuka innego kościoła, gdzie czuje się dobrze.

Ksiądz tonie, z Bogiem na ambonie

Uwag w tym temacie jest wiele. Będąc w różnych kościołach, spotkałem się z nieco innymi formami "celebrowania liturgii" oraz przekazywania treści kazania. Najbardziej siermiężne były monotonne listy episkopatu polski czy diecezjalne biskupów. Mimo, że były ważne i bogate merytorycznie. Poruszające konkretne kwestie - nie wyjaśniały zagadnień zawartych w czytaniach. Ponadto, ich treść, każdy może sam znaleźć na odpowiednich stronach. Kiedy jednak ksiądz mówi normalne kazanie - czeka na niego wiele pułapek. Jedną z nich jest plątanie się we frazeologii biblijnej. Zamiast przekazywać jej treść, odnosząc się do konkretnych przykładów w życiu. Używa coraz to więcej mniej zrozumiałych dla zwykłego słuchacza pojęć i cytatów zaczerpniętych z Biblii. Odpowiadając jednym na drugie i wprowadzając słuchaczy w zakłopotanie. Całkiem zresztą nie potrzebnie.

Zdarza się, że duchownego gubi perfekcjonizm. Skrupulatnie i dokładnie potwierdza po 2 - 3 razy głoszoną treść. Zaciska się do bardzo wąskiego obszaru lub co gorsza, wplata informacje, zawarte w ogłoszeniach na koniec kazania. Tak, że w efekcie, zapamiętujemy ile wyniósł koszt i kto wyremontował plebanię - zamiast o czym była głoszona mowa. Wrogiem są też liczne powtórzenia oraz zbyt długie rozwlekanie kazania, bez nadziei na jego koniec. Dygresje są ważne, o ile czemuś służą. Gdy jednak gubi się pierwotny sens i treść - nie jest już dobrze. A tak bywa, gdy chce przekazać wiele informacji, bez selekcji tych najbardziej ważnych. Mówca jest nośnikiem treści i to od niego zależy, jak ta treść będzie przekazana.

Najgorzej, gdy wielebny używa ambony do agitacji swoich celów, poglądów, czy piętnowania osób i zdarzeń - bez ich zrozumienia. Kiedy zamiast "głosić słowo Boże" zaczyna manipulować ludźmi. A jest to znakomite miejsce do oddziaływania na ich psychikę, myśli i poglądy. Stosując różne techniki psychologiczne i socjologiczne. W jednej mowie, może zniszczyć dobre imię drugiego człowieka. Może też robić z siebie ofiarę "ataków ludzi, przeciwnych kościołowi" które w rzeczywistości są próbami zwrócenia uwagi na jakiś problem. Albo kreować siebie, na osobę, z którą nie ma wiele wspólnego. Kamuflować wady swoje oraz całego systemu, kościoła - piętnując i ukazując te ludzkie. Wzbudzać w innych strach, poczucie winy czy inne emocje i stany. Zamiast być kaznodzieją - staje się wtedy bezwzględnym, wyrachowanym manipulatorem. Trzeba wiedzieć, że ksiądz nie może być autokratycznym królem i traktować lud - parafian, jako bezwzględne podporządkowanych mu poddanych.
Ta msza ma klimat - ten przekaz daje siłę!

Zatem co jest takiego, że dana msza czy zawarte w niej kazanie ma "moc"? Przyciąga wiernych i pozostaje w pamięci? Sprawia, że do kościoła warto chodzić? To zależy głównie od inwencji i zaangażowania kapłana oraz zespołu ludzi: chór, organista, ministranci, zaproszeni goście oraz sami wierni. Potrzeba mądrej i dobrej współpracy pomiędzy nimi. Kościół jako budynek, stanowi miejsce a msza - płaszczyznę. Często nie wykorzystywaną i nie docenioną. Ważne, aby każda grupa społeczna w różnym przedziale, znalazła w nim swoje miejsce i zaspokoiła dane potrzeby. Zwłaszcza kierując się do młodych ale i dojrzałych ludzi. Przełamując pewne utarte schematy i otwierając się na nowości.

Do elementów, które w tym pomagają, zaliczyłbym śpiew chóru - również gospel - głoszący pieśni i fragmenty w języku łacińskim. Nadaje to aurę mistycyzmu oraz powagi. Dobrze, jeżeli do wspólnego udziału, dołączają się wierni - tworzy to pewne poczucie jedności. Nie bez znaczenia jest współpraca organisty oraz ministrantów. Usługiwanie do ołtarza, czytanie pisma świętego, śpiewanie psalmów, chodzenie z kadzidłem i inne obowiązki. Klimat tworzy gra świateł, oraz sam wygląd kościoła (obrazy, malunki, wygląd ołtarza itp). Każde miejsce jest inne, posiada swój charakter - zwłaszcza kościoły zabytkowe, liczące po kilka wieków.

Jednak to kapłan nadaje wymiar. Jest niczym aktor wychodzący na scenę, przed zgromadzony lud. Eucharystia - to nie teatrzyk, a sprawujący ją - powinien dobrze opanować retorykę, modulację głosu, ekspresję ciała i mieć wykształcone pewne cechy charyzmatycznego mówcy. Chodzi o to, aby swoją postawą nie zniechęcał a przyciągał, zaciekawiał, poruszał - trafiając do ludzi. Czasem, na swój osobliwy, ale skuteczny sposób.
A tych sposobów jest wiele. Pamiętam młodego księdza, który przy pomocy wiatrówki tłumaczył pewne zagadnienia "Czasem uważamy, że Bóg jest takim snajperem i w nas celuje...". Inny aktywizował ludzi, młodych do wspólnego tańca. Zdarzało się, że ksiądz wychodził przed ołtarz i zapraszał dzieci aby zdając pytania (a czasem i pracę domową) tłumaczyć czy ilustrować w przystępny sposób, dane zagadnienia. Ważnym elementem kazań, były zawarte krótkie scenki, grane przez młodzież, przedstawiające konkretną sytuację a potem, jej opis i tłumaczenie. Tak samo, jak posługiwanie się konkretnymi, popartymi z życia dowodami, czy odniesienie się do danych źródeł, książek - które są ogólnie dostępne. Dzieląc się własnym, bogatym doświadczeniem oraz relacjonowanie pewnych wydarzeń - wyciąganie z nich wniosków. Słowo upomnienia lub podanie konstruktywnych przykładów. Tak samo jak świadectwa zaproszonych osób, prezentujące nieco inną perspektywę patrzenia na życie. Bez względu na użyte środki - ważne, aby w słuchaczu zostało coś więcej po mszy. Aby sam podjął refleksję, możliwe, że poszerzył pewne horyzonty, czy zreflektował dane poglądy. Uczynione mądrze, krytycznie i świadome - przynoszą najlepszy efekt.

"Jedna godzina raz w tygodniu człowieka nie zbawi".

Te krótkie zestawienie daje obraz pewnych sytuacji z którymi się spotykamy w kościele. Widać w nich ludzi, którzy mają talent oratorski i umieją dotrzeć z przekazem do różnych grup wiekowych. Oraz tych, którzy swoim słowem robią więcej szkody niż pożytku. A czasem połączenie jednego i drugiego. Słów wypowiadanych z ambony, nie warto przyjmować dosłownie i bezkrytycznie. Każdy ma swój rozum i powinien samemu dokonać analizy danych treści. Inaczej ulegnie manipulacji, lub w procesie internalizacji przejmie je jako swoje. Sama zaś msza, czy nabożeństwo - powinno być warte i zachęcać do uczestnictwa. Nie tylko w większe święta czy uroczystości, albo rekolekcje - ale w każdą niedzielę. Jako płaszczyzna łącząca wiernych - mimo, że o różnym statusie, charakterze czy poglądach. Trzeba też pamiętać, że katolikiem nie jest się tylko przez godzinę w tygodniu - jest nim się cały czas! I to od naszego codziennego postępowania, sposobu życia, podejmowanych decyzji a nie "chodzenia" - zależy efekt końcowy...

od 7 lat
Wideo

Zmarł Jan Ptaszyn Wróblewski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto