Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Poród domowy. Komfort czy ruletka?

Klaudia P
Klaudia P
Wśród punktów modnego coraz bardziej ekorodzicielstwa, obok noszenia malucha w chuście, mycia mlekiem matki, prania ubranek w orzechach, znajdujemy nieco bardziej kontrowersyjną pozycję - poród domowy.

Z roku na rok coraz modniejsze jest bycie eko, zbliżanie się do natury. Oszczędzamy drzewa, minimalizujemy zużycie wszelkich produktów, które szkodzą naszemu środowisku. Dzięki takim zachowaniom wszyscy zyskamy. Co zaś z rodzicami, którzy chcąc być niczym nasi przodkowie, decydują się na poród domowy?

Zwolennicy takiego rozwiązania mówią o potędze natury, niesamowitej sile jaką czuje matka rodząca samodzielnie, we własnym mieszkaniu, o komforcie psychicznym, jaki posiada w zaciszu domowego ogniska, bez stresu związanego ze szpitalem i całym jego personelem. Ponadto po stronie plusów stawiana jest flora bakteryjna o wiele korzystniejsza dla matki i dziecka. Położna stosuje jak najmniej procedur medycznych, krocze nacina w ostateczności, a noworodek nie zawsze zostaje odśluzowany. Warunki przyjścia na świat nowego człowieka ustala matka, bez obaw, że ktoś je zaburzy.

Po stronie sceptyków, przeciwników, stoi najtrudniejszy do obalenia argument - ryzyko. Warunkiem zezwolenia na poród domowy jest zdrowie matki i dziecka, prawidłowy rozwój ciąży oraz brak jakichkolwiek przesłanek świadczących o ewentualnych komplikacjach, mogących wystąpić w trakcie porodu. Ile matek jednak powie dziś, że gdyby nie pobyt w szpitalu, one lub ich dzieci nie przeżyłyby porodu, choć zupełnie nic na to nie wskazywało?

Miesiąc temu, w styczniu, zmarła Caroline Lovell, Australijka, która aktywnie namawiała kobiety ciężarne do porodów domowych, jak również rząd do ich finansowania. Zachwycona korzyściami, ignorowała uwagi o ewentualnych powikłaniach, mogących wystąpić w trakcie akcji porodowej. Sądziła, że to bezpieczne. Jej drugie dziecko, córeczka Zahra, przyszła na świat właśnie w domu. Serce Caroline jednak nagle spowolniło i pomimo natychmiastowego przewiezienia do szpitala, kobieta zmarła. Miała 36 lat. Fakt, że to rzadki przypadek, nijak nie zmienia sytuacji tej konkretnej rodziny, osieroconych dzieci.

Zwolennicy rodzenia w domu przytaczają statystyki, zgodnie z którymi interwencje położnicze przy porodach domowych są rzadsze niż przy porodach szpitalnych. Rzadziej dochodzi do nacinania krocza, elektronicznego monitorowania płodu, podania znieczulenia zewnątrzoponowego. Jakże jednak mogłoby to dziwić? W końcu matki rodzące w domu, podobnie jak ich dzieci, muszą być idealnie zdrowe, część porodów szpitalnych ma natomiast przypisane pewne ryzyko jeszcze przed rozpoczęciem akcji. Również kwestia znieczulenia nie powinna dziwić, rodząca w domu chce być przecież jak najbliżej natury, bez żadnej chemii.

Poród to często skomplikowany proces. Medycyna, choć coraz lepiej rozwinięta, nie potrafi w jego zakresie przewidzieć wszystkiego. Co trudniejsze, biorą w tym procesie udział dwa organizmy, a reakcja każdego z nich może być nagła i zaskakująca. Matki chcą rodzić w domu, same, tak jak robiły to ich babki, prababki, w końcu one dawały sobie radę. Ale jaki był wówczas odsetek przypadków śmiertelnych przy porodach? Niech teraz będzie o wiele mniejszy, niech nawet będzie jego śmiesznym ułamkiem, jakie to ma znaczenie dla rodzin ofiar?

Równie dobrze możemy powiedzieć, że nasze matki, koleżanki rodziły w szpitalach i też żyją. Nie każda ma cudowne wspomnienia związane z porodówką, odziałem położniczym, lekarzami, pielęgniarkami. Ale czy wszystkie wymieniane plusy porodu domowego warte są podejmowania ryzyka, którego tak naprawdę nie znamy?

Rozpoczął się konkurs Dziennikarz obywatelski 2011 Roku.
Zgłoś swój materiał! Zostań najlepszym dziennikarzem 2011 roku. Wygraj jedną z ośmiu zagranicznych wycieczek.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto