Od dwóch dni spod maski zaparkowanego pod jednym z bloków samochodu na łódzkim osiedlu Teofilów wydobywało, z czasem coraz słabsze, miauczenie kota. Ludzie, mijający samochód z "kocią zawartością" słyszeli rozpaczliwe wołanie o pomoc, ale nikt specjalnie się tym nie przejmował. Uważali pewnie, że skoro kot wlazł pod maskę, to i spod tej maski da radę samodzielne wyjść. Mijały godziny a miauczenie kota w samochodowej pułapce nie ustawało.
Ktoś z mieszkańców osiedla jednak widocznie uznał, że kota powinno się z tej fatalnej matni uratować. Aby to uczynić - trzeba było ustalić w pierwszej kolejności - do kogo z mieszkańców bloku należy ów samochód, zamieniony w kocią pułapkę. Blok, pod którym stoi samochód, liczy sobie około dwieście mieszkań, więc sprawa odnalezienia właściciela pojazdu wcale nie była łatwa.
Na "moim" osiedlu od niedawna pełni służbę nowa pani dzielnicowa. Do niej też zwrócił się o pomoc anonimowy mieszkaniec osiedla w sprawie ustalenia - do kogo należy samochód - zamieniony w kocią pułapkę. Pani dzielnicowa nie zbagatelizowała prośby i włączyła się, niejako z urzędu do akcji ratowania kociaka, zaklinowanego - jak się potem okazało - pod maską samochodu. Personalia właściciela granatowego forda zostały ustalone. I to już była połowa sukcesu w akcji ratowaniu kociego malucha.
O dramatycznej akcji ratowania kota dowiedziałam się, gdy mała kicia była już bezpieczna. Wyciągnięty spod maski samochodu kociak był jednak bardzo wycieńczony i odwodniony. Właściwie, tak na dobrą sprawę zwierzątko cudem przeżyło. Jak powiedziała mi lekarka z sąsiadującej z blokiem lecznicy weterynaryjnej, która uratowanego kota badała - godziny życia malucha były już właściwie policzone.
Wyciągniętą spod maski samochodu kicią zaopiekowała się 11-letnia Daria (znana na osiedlu miłośniczka zwierzaków) oraz jej dwie koleżanki - Marta i Sylwia.
Bura, dwumiesięczna kicia już nie będzie więcej skazana na podły los kotów bezdomnych. Uratowana przez dobrych ludzi kotka ma już nawet dom. Rozmawiałam z panią, która Misię (tak ma teraz na imię kotka) przygarnęła. Jak mi powiedziała jej nowa opiekunka - Misia odsypia teraz dramatyczne dwie doby
spędzone pod maską samochodu.
I na zakończenie jeszcze jedno: Gdy dowiedziałam się od sąsiadki, że pod maską jednego z samochodów znajduje się uwięziony kot i trzeba go ratować, zapytałam - dlaczego wiedząc o tym jeszcze tego nie uczyniła. Otrzymałam odpowiedź: - Ja tam nie wiem gdzie trzeba dzwonić w takich wypadkach. Zadzwoń - dodała - ty wiesz lepiej.
Okazało się jednak, że nie tylko ja wiem - gdzie trzeba dzwonić w podobnych sytuacjach. I to jest drugi (poza dzisiejszym uratowaniem kociaka) - pozytywny aspekt tej "kociej" opowieści. Chociaż tak na dobrą sprawę nie tylko kociej. Także opowieści o ludziach z "mojego" osiedla.
Bydgoska policja pokazała filmy z wypadków z tramwajami i autobusami
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?