Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Stanica. Magia i mistycyzm stanickich Fakli

Małgorzata Sarapkiewicz
Małgorzata Sarapkiewicz
Fakle to tradycja całej wsi.
Fakle to tradycja całej wsi.
W malowniczej wsi Stanica (gm. Pilchowice) na Śląsku przetrwał nigdzie indziej w Polsce niespotykany obrzęd pierwszego dnia Triduum Paschalnego. Tylko tu od dawien dawna, w Wielki Czwartek ludzie praktykują oryginalny ludowy rytuał Fakli.

Wjeżdżając wieczorem w Wielki Czwartek do Stanicy od strony pobliskiego Knurowa, w oczy rzuca się pagórek pola. Za nim rozłożona jest wieś. Domy zasłania wzniesienie, z którego w niebo bije ciemny dym. Można odnieść wrażenie, że na samym szczycie wzgórza umiejscowiony jest dymiący krater. Tak wita przyjezdnych Kowolowe Pole - pradawne miejsce, w którym co roku miejscowe czarownice odprawiały swój sabat paląc ogniska i zarazem kolebka narodzin obrzędu Fakli.

Skąd się wziął i od kiedy istnieje tego nie pamiętają nawet najstarsi mieszkańcy wsi. -Fakle były u nas od zawsze. Odkąd tylko sięgamy pamięcią. Tej tradycji nie przerwał ani Adolf, ani komuna -mówią staniczanie. Rytuał przetrwał wieki i nieprzerwanie związany jest ze świętami wielkanocnymi. Fakle to tradycja całej wsi -piękna i bajkowa.

Chodzenie z Faklami

We wsi krąży wiele wersji i różne interpretacje symboliki tego zwyczaju. -Każdy może sobie wybrać tę, która mu pasuje. Dla jednych Fakle odganiają choroby, dla innych złe moce - wyjaśnia Jolanta Kowol, była sołtys, która tę piękną postanowiła tradycję pokazać szerszej publiczności.

Najstarsi mieszkańcy Stanicy wspominają jak jako dzieci w wielkoczwartkową noc, razem z rodzicami wychodzili z domu niosąc w pole fakle -pochodnie wykonane z długiego kija, na końcu którego były przymocowane „szczypczyki” czyli smolne drzewo. Niektóre przypominały brzozowe miotły na długim kiju. Zdarzało się też, że na drugim końcu drąga umocowywano stracha na wróble mocno wypchanego słomą. Z pochodniami ludzie szli do granicy wsi, gdzie na „kowolowym polu”, w wielkim ognisku palono resztki pochodni do popiołu.

Miało to oznaczać wyprowadzenie ze wsi wszystkiego co złe – chorób, biedy czy złego zaczynania czarownic. Według jednych staniczan wraz z Popielcem, kiedy rozpoczynał się okres Wielkiego Postu, w Wielki Tydzień, a dokładnie w Wielki Czwartek na wsi odbywało się „palenie żaru”. Ludzie obnosili popiół płonących mioteł ze słomą zwanych po śląsku „faklami”. Od czasu do czasu uderzali nimi o ziemię wykrzykując „żar z pola, biedoty swawola”, co oznaczało czyszczenie pól celem uzyskania dobrych plonów. Większość jednak twierdzi, że było to „Szukanie Pana Boga”, a przy pomocy fakli pokazywano Panu Bogu drogę do wsi, do ludzi.

Młodsi i starsi - chłopcy i dziewczęta, po wieczornej mszy z płonącymi pochodniami udawali się na „stanickie doły”. Tam rozpalali ogniska, podpalali suche łąki w dołach i na torach kolejowych, skakali przez ogniska -opowiada Jolanta Kowol. Jak dodaje, zwyczaj chodzenia na pola z płonącymi pochodniami miał upamiętnić poszukiwanie Pana Jezusa w Ogrodzie Oliwnym przez Judasza i Żydów, którzy przyszli tam właśnie z płonącymi pochodniami. Dlatego mieszkańcy Stanicy w Wielki Czwartek ruszają na pola i łąki z faklami.

Siła tradycji

Współcześnie, każdego roku, kiedy za oknem zrobi się ciemno na Kowolowym Polu i w dwóch innych punktach wsi zapalane są wielkie ogniska. Przejeżdżając tego wieczoru przez Stanicę z daleka widać miejsca rozświetlone przez pochodnie i ogniska. Charakterystyczne jest to, że z jednej strony wsi więcej jest ognisk, a z drugiej pochodni. Atmosfera towarzysząca temu obrzędowi jest niezwykła, wręcz bajkowa. –Mieszkańcy zbierają się w tych trzech miejscach większymi grupami i palą suche drzewa uzbierane w trakcie wiosennych porządków. Od zapalonych ognisk dzieci, młodzież i dorośli odpalają pochodnie, a potem idą w pola szukać Pana Jezusa - opowiada Jolanta Kowol.

Dokładniej mówiąc drewnianych, wierzbowych krzyżyków, które wcześniej ukryto na zaoranym polu. Bodźcem mobilizującym wszystkich poszukujących są cukierki ukryte na polu razem z krzyżykami. Jak nakazuje tradycja trzeba szukać tak długo, dopóki nie odnajdzie się ostatniego krzyżyka (po powrocie do domu krzyżyk zawiesza się w zagrodzie, stodole, szopie albo w domu). Potem, przy ognisku następuje ich liczenie. Jeśli któregoś brakuje, trzeba wracać na pole. Gdy ostatni krzyżyk znajdzie właściciela wszyscy zbierają się przy ognisku. Dzieci śpiewają pasyjne pieśni, w przerwach jedząc znalezione cukierki.

Przy strzelających w górę płomieniach dorośli snują opowieści o czarownicach i utopcach, opowiadają sobie różne wersje Fakli. Czasem płomienie ogniska układają się w skuloną, rogatą postać lub inną, rzucającą czary.

I musi coś być w tym zwyczaju, skoro staniczanie zamiast po całym dniu przedświątecznych porządków, spędzić ten wieczór przed telewizorem, taszczą z lasu ogromne stosy gałęzi a potem godzinami stoją przy ogniu, rozmawiają, śpiewają, częstują dzieci cukierkami. Nie chodzi przecież tylko o to, że ludzie lubią nocą pogawędzić sobie przy ognisku. Może nie chcą narazić się czarownicom, które podobno wymyśliły religijne wytłumaczenie tego zwyczaju, by ukryć swoje nieczyste praktyki?

A może dlatego, że w obrzędzie Fakli odzwierciedla się znany ze „Starej baśni” czy „Dziadów” pierwiastek słowiańskiej duchowości i magii, bez którego niepodobna żyć nawet współcześnie? Od kilku lat tradycja przodków ściąga do Stanicy już nie tylko miejscowych, ale również mieszkańców sąsiednich wsi i miast oraz turystów chcących przeżyć piękne, mistyczne i niezapomniane chwilę. Już w najbliższy czwartek wszyscy znowu spotkają się na Kowolowym Polu w poszukiwaniu wielkoczwartkowej magii.

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto