Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tadeusza nic nie rusza

Mariusz Wójcik
Mariusz Wójcik
Czy jest ktoś, kto zafika? Do Tadeusza, ojca Rydzyka?

Do czego prowadzi służalczość, doskonale widać w wypowiedzi starającego się piastować urząd premiera Jarosława Kaczyńskiego. Premiera cieszy to, że o. Rydzyk "złożył pewne wyrazy ubolewania". Starający się piastować stanowisko prezydenta jego brat Lech, udaje głupiego, twierdząc że "nie miał czasu wnikać w wypowiedź ojca Rydzyka". Pusty śmiech. W normalnym kraju pan Rydzyk nie podawałby nawet papieru toaletowego klientom publicznego blaszaka. Niestety, w kraju nienormalnym, może spać spokojnie. Żadna siła nie jest w stanie ruszyć z posad świata osoby Tadeusza Rydzyka, ani też zatrząść jego imperium, funkcjonującemu dzięki większym lub mniejszym działaniom wbrew prawu.

Lech Kaczyński w walce o pozyskanie elektoratu, gotów jest na przyzwolenie obrażania siebie i swojej małżonki przez wpływowych dostojników kościelnych. Osobiście jest mi to obojętne, czy bracia Kaczyńscy są obrażani i przez kogo, ale daje zauważyć się fakt, jak reagują na obrazę przez bezdomnego, a jak zgoła inne reakcje towarzyszą obrażaniu ich przez Tadeusza Rydzyka. Zdumiewającym jest fakt, że w żaden sposób nie można pogrozić palcem panu Rydzykowi, podobnie jak nie można wyrzucić z zajmowanych bezprawnie pomieszczeń klasztornych paru fanatycznych kobiet, bodajże Betanek, które miłosiernie ciskają kamieniami w każdego, kto podejdzie zbyt blisko klasztornej furty. Eksmisja rodziny z pięciorgiem dzieci nie stanowi problemu. Wyrzucenie paru kobiet, zajmujących pomieszczenia wbrew prawu, stanowi problem nie do przeskoczenia. Indolencja i zastanawiająca niemoc odpowiedzialnych za taki stan rzeczy, wydaje się co najmniej śmieszna.

Wczoraj miałem wątpliwą przyjemność zarówno oglądania jak i słuchania, starającego się piastować stanowisko ministra edukacji Romana Giertycha. Z całego bezsensownego bełkotu, transmitowanego przez telewizornię pod hasłem "konferencji prasowej MEN", utkwiła mi w głowie sytuacja, kiedy jedna z dziennikarek zadawała pytanie odnośnie Tadeusza Rydzyka, mówiąc nieopatrznie "...a czy Tadeusz Rydzyk", na co Roman Giertych prawie zakrzyknął: "- OJCIEC!", miotając w stronę tejże dziennikarki spojrzenia mogące zabić.

Jaki z tego wniosek? Ano taki, że zidiocenie miłościwie nam panujących, do społu z niewyobrażalnym wazeliniarstwem wobec kleru, przybrało już absurdalny wymiar. W sprawie Tadeusza Rydzyka, w kraju nic nie da się zrobić. Zrobić prawdopodobnie się da w Watykanie, licząc na brak politycznych kalkulacji. Z naszym rządem, w kraju nic nie da się zrobić, ani w Watykanie, ani w Kanadzie, w Papui Nowej Gwinei też nie. Kto chciałby pozbawić się obiektu żartów, powodującym niczym nie skrępowane turlanie się ze śmiechu.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto