Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

To się wydarzyło 15 grudnia 1981 roku

Pleciuga Łazowska
Pleciuga Łazowska
Gmach Wydziału Chemii UŁ
Gmach Wydziału Chemii UŁ Zdjęcie z prywatnych zasobów autora
28. rocznica ogłoszenia stanu wojennego skłoniła mnie do pewnej refleksji, także związanej z tamtą pamiętną datą. Jednak nie chodzi mi o 13 grudnia, lecz o wydarzenia, które dotyczą Uniwersytetu Łódzkiego w dniu 15 grudnia 1981 r.

We wrześniu 1980 roku, czyli tuż po wydarzeniach Sierpnia 80' w Łodzi, otrzymałam propozycję zorganizowania biura NSZZ "Solidarność" na Uniwersytecie Łódzkim. Propozycję zaakceptowałam bez wahania i bezzwłocznie wpadłam w wir pracy. Przewodniczącym uniwersyteckiej "Solidarności" był wtedy Stefan Niesiołowski, a w gronie "gniewnych" działaczy znaleźli się, między innymi, Witold Kulesza, Piotr Daranowski - ówcześni adiunkci na Wydziale Prawa i Administracji, także Jerzy Kropiwnicki - adiunkt Wydziału Ekonomiczno-Socjologicznego, Maciej Czajkowski z Wydziału Mat. Fiz. Chem., także Marek Żelazo - adiunkt w ówczesnej Katedrze Socjologii. Z perspektywy wielu lat stwierdzam, że moja praca w uczelnianym biurze NSZZ "Solidarność" nie należała do łatwych. Harowałam jak wół, bowiem chaos organizacyjny przy zakładaniu nowego związku był spory, a trzeba było w miarę szybko zacząć sprawnie funkcjonować. Biuletyny kręcone na zwykłym, spirytusowym powielaczu musiały bezzwłocznie trafiać do odbiorców, czyli do komórek uczelnianych "Solidarności". W biurze od samego rana kłębił się zazwyczaj tłum interesantów, a ponieważ pracowaliśmy przy "otwartej kurtynie" - jak się potem miało okazać - konfidentów i donosicieli w tym tłumie także nie brakowało.

Ani się spostrzegłam jak minął rok mojej pracy w biurze. Bodajże na początku listopada 1981 roku jeden z prominentnych działaczy związkowych poinformował mnie "na ucho", że "ma się coś wydarzyć, tylko konkretnie nie wiadomo kiedy". Podobno - jak się dowiedział z "pewnych, dobrze poinformowanych źródeł" - miały być szykowane jakieś szpitale polowe, czy coś w tym rodzaju.
Informacją specjalnie się nie przejęłam, ale w połowie listopada zostałam służbowo przeniesiona przez rektora uczelni do Akademickiego Związku Sportowego UŁ, by objąć tam stanowisko sekretarza organizacji. Co prawda - jak się szybko dowiedziałam - działalność związków sportowych na mocy dekretu o stanie wojennym także została zawieszona, jednak przenosząc się do AZS-u uniknęłam przynajmniej internowania, co, niestety, przydarzyło się innym moim kolegom z uczelnianej "Solidarności".

Po miesiącu pracy w AZS-ie - 14 grudnia 1981 roku znowu wylądowałam w rektoracie. Tym razem w uczelnianej kwesturze. Ten, kto zna historię tamtych dni, odnoszącą się do łódzkiej uczelni, zapewne pamięta, że odpowiedzią na ogłoszenie stanu wojennego było proklamowanie studenckiego strajku okupacyjnego na Wydziale Prawa i Administracji, sąsiadującym wówczas z gmachem rektoratu. Wydarzenia zatem związane z pacyfikacją strajku przez oddziały ZOMO w dniu 15 grudnia 1981 roku miałam okazję obserwować na własne oczy. Oddziały ZOMO ruszyły do ataku punktualnie o godzinie 16 od ulicy Uniwersyteckiej - prosto na tłum kłębiący się pod gmachem Wydziału Prawa. Wracałam już po pracy do domu, kierując się w stronę placu Dąbrowskiego. Musiałam jednak zawrócić w stronę gmachu Wydziału Chemii, znajdującego się na przeciw rektoratu. Na swoich plecach czułam oddech zomowców i mało brakowało bym osobiście oberwała pałą po grzbiecie. Uratował mnie przypadek. Do wewnątrz gmachu chemii zostałam w ostatniej chwili wpuszczona przez jednego z nauczycieli akademickich. Z okien budynku, w całkowitych ciemnościach obserwowaliśmy jak zomowcy rozbijają drzwi rektoratu. Do domu udało mi się powrócić późnym wieczorem okrężną trasą - choć akcja pacyfikacyjna strajku studenckiego trwała do godzin nocnych.

Ironia opisanych tutaj wydarzeń z dnia 15 grudnia 1981 roku zasadza się jednak na pewnym szczególe. Mianowicie takim, że tamtego dnia w gmachu rektoratu odbywało się zebranie komitetu uczelnianego PZPR. Całe gremium akademickich członków partii, łącznie z jej pierwszym sekretarzem, zostało zapakowane przez zomowców do milicyjnych suk i zawiezione do komendy wojewódzkiej policji na ul. Lutomierską. Skąd o tym wiem? Ano stąd, że opowiadał mi o tym incydencie bezpośrednio w nim uczestniczący - mój dobry znajomy.

od 7 lat
Wideo

Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto