Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rajd Dakar. Dramaty, wywrotki, dwóch Polaków już nie jedzie

Stanisław Cybruch
Stanisław Cybruch
Holger Reineccius/CC 3.0
Tegoroczny Rajd Dakar – w ocenie części obserwatorów – jest prawie nie do przejechania. Na trasie panują wyjątkowo trudne i bardzo niebezpieczne warunki pustynne; czyhają zdradzieckie wydmy i wielkie różnice temperatury między dniem i nocą.

Rajd Dakar, tylko z pozycji oka kibiców wygląda tak bardzo atrakcyjnie, wspaniale i porywająco. Faktycznie to niewyobrażalna mordęga kierowców, na których na każdym kroku czeka niebezpieczeństwo, często zagrażające życiu. Ale jednak rajd ten ma w sobie to coś, co porywa, inspiruje, skłania światowych mistrzów kierownicy do pokonania wszelkich przeciwności przyrody, terenu i losu. Występują więc w nim najsilniejsi fizycznie, psychicznie i zawodowo – stając naprzeciw wszelkim zagrożeniom, aby pokazać swoją klasę, siłę woli a nierzadko walki z samym sobą.

Jadą na motocyklach, quadach i ciężarówkach. Szerokim echem wśród uczestników 35. Rajdu Dakar – według światowych agencji prasowych - odbiła się "postawa fair play polskiego teamu ciężarówki Man". Trzej nasi wspaniali kierowcy: Grzegorz Baran, Bartłomiej Boba i Robert Jachacy - poświęcili w czwartym etapie rajdu nie na marne około 40 minut, aby przynieść skuteczną pomoc francusko-włoskiej załodze, w postawieniu na koła ich Unimoga.

Na trudnej trasie, jak zresztą każdej dotychczasowej, IV etapu prowadzącego z Nazca do Arequipy - na jednej z bardzo niebezpiecznie i zdradziecko ułożonych wydm, wywrócił się ciężarowy Man, prowadzony przez zwartą trójkę: Marco Piana, Alaina Multinu i Norberta Canganiego. Dzięki pomocy Polaków, po długiej morderczej walce z ogromnym ciężarem samochodu i piaszczystym podłożem, udało się wspólnymi siłami postawić pojazd na koła i francusko-włoska załoga mogła jechać dalej.

Według Roberta Jachacy, był to wyjątkowy dla Polaków dzień w Rajdzie – dzień wspierania i niesienia pomocy pechowcom. Niestety, na dwóch Francuzach i Włochu się nie skończyło. Polacy wyciągali również Mitsubishi Pajero, naszego Dariusza Żyły, który zakopał się w głębokim piasku. Tu znowu stracili kolejne cenne minuty, których bezwzględni organizatorzy rajdowi, im nie odliczyli. To jednak nic w porównaniu z tym, ile zyskali w opinii kolegów z wszystkich załóg: ogromny podziw, uznanie i szacunek.

O nieplanowanej, nagłej i nieoczekiwanej współpracy kierowców opowiedział też nasz quadowiec, Rafał Sonik (Yamaha Raptor 700) - czwarty po pięciu etapach. Po silnym uderzeniu kołem w kamień - rzucony jak z katapulty quad z kierowcą - wylądował w zagłębieniu terenu, przykryty płachtą piaszczystego pyłu. Zagłębienie było zbyt duże i dość głębokie, dlatego nie mógł sam poradzić sobie z wyprowadzeniem pojazdu; musiał cierpliwie czekać na pomoc kogoś spośród zawodników. I pomoc otrzymał.

Niewiele upłynęło czasu, a w ramach rewanżu Rafał Sonik, miał możliwość niesienia pomocy przy wyciąganiu ze zdradzieckiej pułapki wydmowej, tego samego kierowcy, który wcześniej pomógł jemu postawić i uruchomić quada.

W czwartek 10 stycznia, uczestnicy 35. Rajdu Dakar pokonywali kolejny trudny, szósty etap o długości 729 km (OS 438 km), który prowadził z Ariki do Calamy – jednego z najsuchszych miast świata, leżącego na pustyni Atacama.

Po pięciu etapach - najwyżej w klasyfikacji Polaków stał Łukasz Łaskawiec, który zajmował trzecią pozycję w quadach. A trzej nasi zawodnicy, jadący ciężarówką Man: Grzegorz Baran, Bartłomiej Boba i Robert Jachacy - mieli 50. miejsce.

Dobrze radzi sobie jadący samochodem toyota, Adam Małysz; z pilotem Rafałem Martonem, w piątym etaie zajął 27. miejsce Rajdu Dakar, na trasie: Arequipa - Arika. Małysz zanotował 19 minut i 28 sekund straty do zwycięzcy, Hiszpana Joana Romy. Po pięciu etapach zajmował 19. miejsce, ze stratą 2 godzin i 42 minut, a po sześciu wskoczył na 18 miejsce. Lepiej niż Adam pojechał inny Polak - Szymon Ruta. Wśród kierowców samochodów, liderem Rajdu Dakar, po sześciu etapach jest wciąż francuska załoga Stephane Peterhansel i Jean-Paul Cottret.

Adam Małysz – w dobrym humorze – wspomina z uśmiechem czwartkową trasę. Jechałem bardzo ostro i nie dziwię się, że Rafał Marton się nie odzywa! Ekstra momentów nie było, ale pędziłem dużo szybciej niż do tej pory. Nadal jedziemy takim tempem, żeby nic złego nie działo się z samochodem. Pamiętamy, że nie ma jeszcze połowy rajdu. Już parę załóg odpadło i teraz zespół koncentruję się na nas – powiedział dziennikarzom sportowym, o czym donosi - http://www.sport.pl/moto/1,78202,13179750,Rajd_Dakar__Adam_Malysz_przyspieszyl.html#BoxSportTxt#BoxSportTxt.

W szóstym etapie doszło nie tylko do kolejnych przetasowań, ale i do wycofania się z dalszej rywalizacji kolejnego polskiego kierowcy, Szymona Ruty, który uległ poważnemu wypadkowi. Na kamienistym odcinku rajdu, toyota Szymona dachowała i koziołkowała, a bardzo sile uderzenie spowodowało, że samochód nadaje się już chyba tylko na złom. Na szczęście Szymon Ruta i jego pilot z wypadku wyszli bez szwanku, auto zaś nie nadaje się do dalszej jazdy. Udział Szymona w roli kierowcy był pierwszym występem na tej imprezie. Według http://sport.dziennik.pl/f1/artykuly/416066,szymon-ruta-odpadl-z-rajdu-dakar.html - po pięciu etapach zajmował 62 miejsce.

Tymczasem, największy pechowiec tegorocznego Rajdu Dakar, Krzysztof Hołowczyc, po badaniach i stosownych zabezpieczeniach medycznych, wyszedł ze szpitala i przebywa w hotelu. Za kilka dni – jak warunki zdrowotne pozwolą – będzie wracał do kraju.

Słynny i niezłomny "Hołek" napisał w środę wieczorem na swoim profilu na Facebooku do kibiców: Jak tylko wstanę, Adieu Lima! "Po pierwsze, chciałbym podziękować za te tysiące wpisów z życzeniami zdrowia, wyrazami sympatii i otuchy. Nawet nie wiecie, jak to dodaje sił! Wielkie dzięki! - napisał Krzysiek, o czym donosi http://www.sport.pl/sport/1,78983,13171709,_Holek__pisze_do_kibicow__Jak_tylko_wstane__Adieu.html.

Jak pisze dalej: "czuję się już dużo lepiej, chociaż nie mogę powiedzieć, że ból przemija..., boli zwłaszcza psycha i to bardzo! Do tego rypią mnie jeszcze ostro, zwłaszcza te połamane żebra, ale jestem dobrej myśli, bo po dzisiejszych badaniach [w środę w prywatnej klinice w Limie - red.], choć wykryli jeszcze jeden złamany kręg, tym razem lędźwiowy, to pojawia się nadzieja, że niedługo będę mógł wrócić do domu. Co prawda lekarz mówi, że przynajmniej tydzień muszę leżeć plackiem, ale nie bardzo to sobie wyobrażam. Jak tylko poczuję, że dam radę, urywam się stąd... i Adieu Lima!"

Przypomnijmy – Krzysztof Hołowczyc - jeden z tegorocznych faworytów do wygrania Rajdu Dakar, rozbił swój samochód 40 kilometrów po starcie do trzeciego, etapu. Dla niego, jako kierowcy, oznaczało to koniec rywalizacji. Polak spadł z kilkumetrowej wydmy i zarył przednią częścią samochodu. Choć z obrazu filmowego wypadek wyglądał na niezbyt groźny - to jednak okazało się, że pod sypkim piachem, gdzie spadło i uderzyło jego auto, była twarda skała. Lekarze w Limie stwierdzili u Krzysztofa Hołowczyca pęknięcie trzech żeber i m.in. uszkodzenie kręgu kręgosłupa piersiowego.

Stanisław Cybruch

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Otwarcie sezonu motocyklowego na Jasnej Górze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto