Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Różnice płciowe nie są źródłem przemocy

Marcin Stanowiec
Marcin Stanowiec
Fot. Mateusz Max Maksiak
Skutki bezrefleksyjnie przegłosowanej Konwencji Stambulskiej mogą być opłakane, choćby dlatego, że jest ona harpunem ideologicznym. Czy członkowie rządu zapoznali się z jakimikolwiek danymi oprócz tych, które podsunęły im feministki?

Działaczki, które zrobiły olbrzymie wrażenie na politykach nie są w stanie przedłożyć wiarygodnej i elementarnej ewaluacji swoich programów. Słowotwórstwu płciowemu nie towarzyszy żadna rzetelniejsza edukacja.

Jak doprowadzić do zmiany obyczajowej? Powołać się na wątpliwe metodologicznie sondaże (wszystko zależy od postawionego pytania), unikać jak ognia merytorycznej debaty, wyeksponować skrajne przypadki i dać chwilę sławy użytecznym idiotom. Pełnomocnik ds. równości jest w Polsce niemal tak głośna, jak w Ameryce Sarah Palin. Obie panie oprócz okularów na sympatycznie zadartym nosku łączy elementarna niewiedza np. ta o przemocy wobec kobiet w Skandynawii. Według zapowiedzi Agnieszki Rajewicz - Kozłowskiej jesień ma być pasmem finalizacji wielu aktów prawnych umocowanych w ideologii feministycznej, która kieruje się zasadą płciowego i seksualnego egalitaryzmu. Czy będziemy w ich wyniku szczęśliwsi? Przykład prymusów równości w Europie pokazuje, że przekładanie postulatów genderowych na życie raczej je anarchizuje, niż ułatwia.

Feministki pomijają praktyczne skutki polityki genderowej, choćby w uchodzącej za wzór Szwecji, gdzie przemoc domowa i seksualna nasila się w reakcji na działania promujące równość między płciami i tożsamościami płciowymi. Taki wniosek nasuwa analiza statystyczna z ostatnich dekad.

Europejskie studium porównawcze stawia Szwecję w czołówce krajów, w których akty gwałtu i przemocy seksualnej przypadają na 100 tys mieszkańców. Jest ich dwa razy tyle co w uchodzącej za łobuzerską Wielkiej Brytanii.

Może to wysoka wykrywalność psuje Szwedom statystyki? Niestety. W 2009 Amnesty International zganiła poddanych Karola Gustawa za rażąco słabe wyniki ścigania przestępstw seksualnych. Tylko nieco ponad 10% incydentów przemocowych jest tam rozpoznawanych.

Skandynawska prasa skarżyła się, że ten stan rzeczy psuje wizerunek feminizmu, który w międzyczasie nabrał charakteru państwowej ideologii.

Amnesty International

O przemocy względem dzieci i kobiet pisał - na kilka lat przed nagłośnieniem danych kompromitujących szwedzki system społeczny - New York Times: przedgenderowa Skandynawia była rajem w kontraście do tego, co mamy dzisiaj.

Narzucana siłą antydyskryminacja eskaluje przyrost incydentów homofobicznych w Holandii, Wielkiej Brytanii i Hiszpanii. W tej ostatniej promocja praw kobiet przez rząd skrajnie lewicowego premiera przyniosła opłakane skutki. Akty męskiej agresji potroiły się.

W Skandynawii i w Niemczech mężczyźni uciekają od stałych związków. W obliczu rosnących wymagań ze strony kobiet i obwarowaniu relacji z nimi usłużną ingerencją opiekuńczego państwa łatwiej jest mieć kochankę, najlepiej z imigracji. Równość oducza mężczyzn odpowiedzialności za partnerki i rodziny. Do niedawna specjalizacja płciowa sprawiała, że mężczyźni czuli się odpowiedzialni w całości za wyznaczane im zadania, w realizacji których czuli się kompetentni. Presja, żeby podejmowali działania wymykające się ich zainteresowaniom i predyspozycjom, rodzi frustrację, poczucie niepewności a na dłuższą metę wycofanie. Ojcowie są mniej obecni w rodzinie na swój sposób (a więc w ogóle są mniej obecni) a coraz więcej i więcej dzieci dorastających w orbicie wpływów polityki genderowej jest pozbawionych kontaktu z silnym i sprawczym opiekunem płci męskiej.
Postawienie znaku równości między mężczyzną silnym i dominującym a despotyzmem zadecydowało o przemieszczeniu męskiej agresji z życiowych celów, takich jak utrzymanie żony i dziecka, opieka nad rodziną i jej chronienie w kierunku autoagresji. Nazywa się to tłumienie i nigdy nie kończy się dobrze.

W Norwegii na przestrzeni ostatnich 50 lat nastąpił drastyczny wzrost samobójstw wśród mężczyzn. Socjolog Anders Barstad wykazał, że najczęściej decydują się oni odebrać sobie życie z powodu równouprawnienia kobiet lub rozpadu związku.

Równouprawnienie częsta przyczyna samobójstwa

W Polsce w roku 2006 na życie targnęło się skutecznie 606 kobiet. Były to 4 zgony w przeliczeniu na 100 tys. mieszkańców. Blisko o połowę mniej niż w Skandynawii, gdzie odsetek kobiet targających się na życie wynosi 7 na 100 tys.

Nomen omen konfrontacja, jako istotny punkt feministycznego programu zawładnęła stosunkami między mężczyznami a kobietami w północnych królestwach równouprawnienia.

Spośród gróźb, które kierowane były do polskich polityków jakoś najbardziej skuteczne okazywały się te, których adresatami byli zwolennicy prawicy. Pozory mylą również w przypadku płciowych zachowań agresywnych.

Szykowane zmiany prawne podważają sens wymiaru sprawiedliwości o tyle, że z góry zakładają, iż źródłem przemocy jest tylko jedna płeć. Metodologia feministek, w którą uwierzyły autorytety jest prosta, nazbyt prosta. Bierze się pod uwagę tylko przypadki zgłaszane na policji nie licząc się ze zjawiskiem wykrywalności. Mężczyźni nie przyznają się do bycia ofiarą a dzieciom jest trudno nazwać urazy wywołane przez matkę.

Bardziej wyrafinowane metodologicznie podejście obala mit męskiej przemocy. Kobiety biją, wykorzystują seksualnie dzieci, stosują terror psychiczny.
"Domestic Violence and the Male Victim" to praca Ann Lewis i Sotiriosa Sarantakosa. Rodzaje przemocy stosowane przez kobiety wobec partnerów są zróżnicowane, ale powodują znaczne szkody u ofiar - piszą badacze. Respondenci donosili o kopnięciach, kaleczeniu, uderzeniach, ugryzieniach, posługiwaniu się nożem, butelkami, ramkami od obrazków, rozżarzonymi żelazkami i gorącymi cieczami. Mężczyźni doznawali poważnych obrażeń i wymagali pomocy medycznej. Płci "słabszej" nieobca jest kontrola ekonomiczna, społeczna i intymna nad partnerami. Kobiety angażują się w fizyczne i słowne ataki, poniżanie członków rodziny, zagrażają ich bezpieczeństwu, uciekają się do manipulacji, niszczą poczucie siły, wartości i niezależności swoich ofiar - donoszą Richard i Ruth Dobashowie ("Women, Violence and Social Change").

Według prof. Z. Izdebskiego liczba mężczyzn stale doświadczających przemocy seksualnej ze strony partnerek (0,7 proc.) jest dwukrotnie wyższa niż liczba kobiet (0,3 proc.).

Upada powoli mit, że sprawcami przemocy seksualnej wobec dzieci są wyłącznie mężczyźni. Ameryka zdążyła się już przyzwyczaić do doniesień o nauczycielkach wykorzystujących seksualnie nieletnich uczniów.

Polaków nie zdziwią wyniki analizy dwojga australijskich socjologów. Irwin i Thorpe (Women and Violence: Working for Change) doszli do wniosku, że za zabijanie dzieci najczęściej odpowiadają kobiety. Męska agresja nie podważa tak kultury, jak mówienie o kobiecej przemocy - wyjaśniają badacze. Podczas gdy kobiety walczą o coś określonego, dominacja mężczyzn, nie ma jasno określonego wroga. Mężczyźni nie mogą być uciskani, gdyż kultura zidentyfikowała już ich jako oprawców, tak też siebie widzą, co utrudnia rzetelną weryfikację zjawiska przemocy.

Przemoc nie ma płci. Płci w agresji nie są lepsze ani gorsze, stosują ją tylko nieco inaczej.

Ustawy fundowane na założeniu, że różnice płciowe są źródłem przemocy, otwierają drogę destabilizacji. Dyktują je marginalne grupki przy zadziwiającej bierności zdecydowanej większości. Nowe rozwiązania nie znajdują żadnego odzewu i nie są przedmiotem jakiejś żywszej debaty, może dlatego, że roszczenia feministek są tak absurdalne, że mało kto z nimi dyskutuje. To błąd. Zgoda na rzekomo nieszkodliwe reformy ekstrawaganckich działaczek otwiera nowe podziały i fronty wojny kulturowej. A prawo przez nie forsowane jest dostatecznie anarchizujące by w imię równości wprowadzić nierówność, dokładnie tak, jak w wizji Orwella. Z całą pewnością Konwencja Stambulska antagonizuje społeczeństwo i nie zaradza problemom społecznym u ich źródeł. Dane statystyczne pokazują, że wdrażane - po myśli genderowej - rozwiązania nasilają tylko konflikty i oddalają od siebie członków rodzin. Ludzie są coraz częściej samotni, a najbardziej samotne w zideologizowanym feministycznie społeczeństwie są kobiety, których szansa na znalezienie partnera gwałtownie w nich maleje.

Znajdź nas na Google+

Współautor artykułu:

  • Maria Czerw
od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto